27/06/2023
Opowieść o chłopcu, który z powodu lekkiej nietypowości w wyglądzie jest dotkliwie dręczony przez kolegów ze szkoły. Omal nie kończy się to tragicznie - chłopiec, Adam, w ostatniej chwili zostaje uratowany. Ale nie jest tak zawsze ...
Adam i koledzy
Adam przyszedł na świat z pewną dziwną nietypowością. Otóż prawa połowa jego głowy znajdowała się nieco wyżej niż lewa. Niedużo, jakieś półtora centymetra, ale było to wyraźnie widać, bo cały czas miał na twarzy coś, co można by interpretować albo jako wyraz zdziwienia, albo myśleć, że puszcza do kogoś oko. Rodzice, oczywiście, przepytali w tym temacie wielu lekarzy, ale większość z nich uznała, że żadna operacja tu nie pomoże, że nikt się tego nie podejmie, że dzieciak rozwija się normalnie i nie warto ryzykować że coś pójdzie nie tak, i że w ogóle dajmy sobie w tym spokój. Bo przecież ładny z niego chłopak, a to, że wygląda jakby się czemuś cały czas dziwił, to tylko dodaje mu wdzięku. Rodzice w końcu przyjęli do wiadomości, że jest jak jest. Chociaż gdy tylko pojawiał się nowy opiekun czy nauczyciel, musieli mu wyjaśniać, że Adam nie dziwi się, kiedy na niego patrzy, tylko po prostu tak jest zbudowany.
Wydawało się, że ta nietypowość budowy Adama nikomu nie przeszkadzała – w przedszkolu i kilku klasach szkoły podstawowej było po prostu normalnie. Adam był dobrym uczniem i dobrym kolegą, pomagał innym, kiedy było trzeba, jeździł na obozy podczas wakacji, świetnie kopał piłkę. Ale w klasie siódmej przyszło do szkoły kilku nowych chłopaków. I od razu zainteresowali się Adamem.
- Ty, kto ci nabił takiego guza?
- Poczekaj, jednorogi, pokażemy ci, jak go się pozbyć!
- Poczekaj, wbijemy ci tam gwoździa i zobaczymy, co jest w środku!
- Cała twoja mądrość tam się mieści!
I tak dalej, i tak dalej. Adam na początku to ignorował, co jeszcze bardziej ich nakręcało. Bał się przychodzić do szkoły. Na korytarzu niby przypadkiem go poszturchiwali, na dworze było jeszcze gorzej. Raz jeden z nich wykręcił mu rękę. Potem znowu przynieśli do szkoły jakieś narzędzie, złapali go i udawali, że mu ten kawałek głowy odpiłowują.
Śmiertelnie się ich bał. Bał się powiedzieć rodzicom. Bał się powiedzieć nauczycielom. Coraz częściej myślał, jak się od nich uwolnić, ale z tych rozmyślań wychodziło mu tylko to, że jest nienormalnym nieudacznikiem i w ogóle nie powinno go być na świecie.
Następnego dnia po tym piłowaniu powiedział rodzicom, że jest chory. Rzeczywiście, był bardzo blady, dygotał jakby mu było zimno i miał trochę gorączki. Mama powiedziała, żeby został w domu i – jeżeli się nie poprawi - zawoła lekarza. Nie poprawiło się. Lekarz przyszedł, zbadał go, stwierdził, że nic specjalnego się nie dzieje, ale ponieważ ma gorączkę lepiej zostać w domu. I został. Po kilku godzinach wstał z łóżka i zajrzał na swoją stronę do komputera. Zrobiło mu się niedobrze. Ktoś narysował jego karykaturę, niestety bardzo udaną, a pod karykaturą umieścił napis: ADAM TCHÓRZ PRZYJDŹCIE DO SZKOŁY 12, ZOBACZYCIE JAK WYGLĄDA TCHÓRZ Z JEDNYM ROGIEM!
Poczuł dreszcze, a potem ciemno w oczach. Cały świat uciekł w jakąś mgłę. Widział przed sobą tylko wąską drogę, która gdzieś prowadziła, i zaczął biec. Zostawił furtkę do ogrodu otwartą, więc wybiegł za nim jego pies, Magnus – duży, biały owczarek. Magnusowi wydawało się najpierw, że to jakaś świetna, niespodziewana zabawa, ale po chwili zorientował się, że coś tu nie gra. Pobiegł szybciej i złapał chłopca za spodnie. Adam się wyrwał i biegł dalej, Magnus tuż za nim. Wpadli na most – Adam błyskawicznie wspiął się na barierkę i już miał skoczyć na dół, kiedy pies złapał go za nogawkę i ściągnął z barierki. Chłopak uderzył się mocno w rękę i w biodro i zemdlał. Całą scenę widział kierowca jadący po moście samochodem. Zatrzymał się i podbiegł do nich - Magnus lizał Adama po głowie i skamlał. Mężczyzna podniósł Adama, jakoś udało mu się wciągnąć go do samochodu i ułożyć na tylnym siedzeniu. Pies wskoczył na przednie i pojechali do szpitala. Tam Adam pozostał trzy tygodnie – najpierw leczono jego złamania, a potem zaczął przychodzić psycholog, który rozmawiał z nim, rozmawiał i rozmawiał … Adam przez jakiś czas nie chciał nic mówić, jednak po paru dniach opowiedział wszystko rodzicom – którzy zjawili się natychmiast po wypadku. Mama zresztą potem spędzała z nim wiele dni i czasem nocy.
Razem z psychologiem ustalono, że rodzice spotkają się z dyrektorem szkoły i ustalą, co robić dalej. Tak też się stało. Uzgodniono, że Adam zostanie przeniesiony do innej szkoły, natomiast pierwszego dnia, kiedy po leczeniu wróci, zostanie zorganizowany apel dla wszystkich uczniów, na którym psycholog opowie, co to jest przemoc i jakie przynosi skutki. Dręczyciele Adama nie zostaną wywołani. Natomiast w klasie Adama przed apelem wychowawczyni porozmawia ze wszystkimi swoimi uczniami i ci chłopcy, którzy byli winni, publicznie Adama przeproszą.
W klasie było cicho jak makiem zasiał. Weszła wychowawczyni. I w tym momencie główny prowodyr, chłopak o imieniu Bartek, wstał. Cisza w klasie stała się jeszcze głębsza, o ile to w ogóle było możliwe.
- Ja – zająknął się – ja proszę Adama, i w ogóle was wszystkich o wybaczenie. Adam, zrobiliśmy rzecz potworną – przez głupotę. My … my nie wiedzieliśmy, jaką krzywdę ci robimy. Chcielibyśmy ci to jakoś wynagrodzić … nie wiemy jak. Masz prawo do końca życia nie podać ręki żadnemu z nas. Ja … ja dopiero potem postawiłem siebie na twoim miejscu i wszystko zrozumiałem. Chciałem to powiedzieć zanim pani wychowawczyni nas wywoła. Adam … przepraszam, przepraszam …
Rozpłakał się. Pozostali czterej chłopcy też wstali i przez ściśnięte gardła prosili Adama o wybaczenie. Bartek w międzyczasie trochę się uspokoił i zwrócił się do Adama.
- Adam, chcesz przejść do innej szkoły. Prosimy, zostań z nami. Jesteś dobrym kolegą. A jak przejdziesz gdzie indziej, to na początku, bo będziesz nowy, też ci mogą dokuczać. Zostań, prosimy …
I wyciągnął do Adama rękę. Oszołomiony Adam podał mu swoją. Pozostali czterej chłopcy zrobili to samo.
………………………………………….
Warto wiedzieć, z jaką sytuacją dziecko może spotkać się w szkole. Warto wiedzieć, jak przygotować do tego zarówno dziecko, jak i siebie. Bo niekiedy może się to skończyć tragicznie i zawsze na prześladowanym dziecku zostawia ślady psychiczne na całe życie.
Tej wiedzy - dobrej, uczciwej, łatwo podanej - w postaci dwudziestu kilku opowiadań o takich dzieciach, dostarcza książka "Uwolnij się dręczyciela" (42 zł,ę www.fraszka.edu.pl) (patrz niżej):
Nowości, wiadomości, akcje, interakcje - to wszystko, co ma związek z wydawanymi przez nas książkami