#Lumpekstory 1.
W sumie wcale nie miałam w planie iść dziś do sklepu. Fiodor ma przerwę w żłobku, był dziś w odwiedzinach u Babci, a ja miałam ogarnąć zamówienia i nowe ogłoszenia. Coś mnie jednak przyciągnęło do Śródmieścia, bo często mijam tam #lumpeks, w którym w poniedziałek jest 6.99 za sztukę, a trzecia rzecz jest za grosz. Jakie było moje zdziwienie, kiedy zobaczyłam cenę 3.50! W sumie widzicie mniej więcej jakie 🤣
Ja mam swoje schematy działania. Sprawdzam w takie dni każdy (!) wieszak, oceniam wstępnie i do koszyka. Jego trzymam blisko i przesuwam sukcesywnie nogami. Potem zazwyczaj szukam krzesła, taboretu czy kawałka parapetu, gdzie jest dobre światło i robię wstępną przesiewkę (sprawdzam marki oraz oczywiste defekty - dziury czy plamy). Odwieszam to czego nie chcę. Następnie ostateczne skanowanie, takie centymetr po centymetrze, kiedy odrzucam wszelkie malutkie zaciągnięcia, błędy w materiale itd. No chyba że to #vintage, lub taka rzecz, która mimo małej wady i tak się sprzeda.
Dziś miałam w koszu ponad 50 ubrań! Niestety jak to bywa, że w dni wyprzedaży około 40 wróciło na wieszaki. Wokół mnie zazwyczaj zbierają się ludzie, patrzą z zaciekawieniem, pytają co ja właściwie robię, czy można na tym zarobić. Do tego często pytają o poradę, czy w czymś im ładnie i czy ja bym to wzięła na #sprzedaż 🤭 dziś takie panie trafiły się dwie.
Trafiła się jednak jeszcze inna towarzyszka. Przez ponad godzinę stała w lustrze obok mnie i przez ten czas przymierzała na zmianę 2 bluzki. Pani dużo mówiła dużo - czasem bardziej do mnie, a czasem do siebie, często się powtarzała, wypytywała o moje życie, ale potem zaczęła opowiadać o swoim. A ono nie było łatwe. Było w niej dużo gniewu, żalu i rozgoryczenia. I ta rozmowa o dwóch bluzkach przerodziła się w małą interwencję psychologiczną. Ta Pani straciła pracę, była zagrożona kryzysem bezdomności i po
Czy minęło jak jeden dzień?
A w życiu! Dlaczego?
A dlatego, że po drodze wydarzyło się tyle wspaniałych, ale także koszmarnych chwil, że można byłoby nimi obdarzyć 40 letnie małżeństwo. Choć tych drugich nie życzę najgorszemu wrogowi.
Mimo tego trwamy przy sobie i mimo, że czasem chcemy się poz@bijać to z ogromną radością wkładałam tą obrączkę po raz drugi 🥰
Dajcie znać jaki staż mają Wasze małżeństwa/związki 🙏❤️🥰
A obrączki niezmiennie od @jubilerdomino.pl 🙏 jak pierwsze, a nawet pierścionek zaręczynowy 🥹
#slub #malzenstwo #obraczki #wedding #wesele #rocznicaslubu #weddingring
Dlaczego po raz kolejny wybraliśmy #allinclusive i dziś lecimy do Turcji 🥰
Powiem Wam, ze teoretycznie #wakacje typu “leżę i nic nie robię” nie są moją ulubioną formą spędzania urlopu. Zanim był z nami Fiodor wybieraliśmy z Nikolayem raczej zwiedzanie/doświadczanie (no poza podróżą poślubną last minute). Dziś jednak, tak jak rok temu, lecimy leżeć na leżaku i pić drinki z palemką. Dlaczego?
🔹 po pierwsze dlatego, że to są najmniej wymagające wakacje z dzieckiem. #Trzylatek na urlopie to nie lada wyzwanie. Jeść, pić, spać chce tu i teraz i te #potrzeby wyraża nad wyraz dobitnie. #Hotel gdzie wszystko jest na miejscu pozwala je spełniać bez większych kombinacji. 😮💨
🔹 po drugie przy moim stanie zdrowia #zwiedzanie, szczególnie miejsc na południu Europy, latem jest poza zasięgiem. #Upał, którego można się spodziewać po prostu by mnie wykończył i zamiast doświadczania byłoby dogorywanie. #Prognoza na ten tydzień w Side pokazuje nawet (o zgrozo!) 35 stopni, ale plan #basen /#morze /klimatyzowane pomieszczenia jest dla mnie do zaakceptowania 🤭
🔹 po trzecie tak to się wszystko ułożyło, że jesteśmy w stanie pozwolić sobie na kilka urlopów w roku, więc zwiedzanie też jest w planie. W #ferie byliśmy w Poznaniu, w sierpniu jedziemy nad #polskiemorze, a na jesień planujemy wyjazd typowo nastawiony na zwiedzanie i poznawanie świata. ✈️
🔺 a teraz ostatnie i chyba najważniejsze. Jutro rano Fiodor po raz pierwszy zobaczy swoją Babcię. Ze względu na wojnę, Mama Wala nie może przylecieć do Polski. My także nie możemy, a nawet gdyby była taka możliwość to ze względów bezpieczeństwa nie zdecydowałabym się lecieć do Rosji. #Turcja jest miejscem, w którym nasze spotkanie okazało się osiągalne. Plany rodziły się w sumie pół roku, #wyjazd z wielu względów był ostatecznie przesunięty na przyszły rok, a my z wymienionych wcześniej powodów zdecydowaliśmy się
Przybyło Was tu ponad 700. Jest mi bardzo miło, szczególnie, że dostaję od Was setki wspierających komentarzy i wiadomości. Wielu z Was jednak nie zna nas, nie było z nami „od początku”, nie remontowało z nami Tego Domu, nie zamieszkiwało tam z nami, by po miesiącu uciec.
Dla tych właśnie chciałabym podrzucić kilka historii, które spisuje już ponad dwa lata. Wiedzcie jednak, że nadal nie powiem wszystkiego - nie dlatego, że „liczę na wyświetlenia”. Nasza historia kończy się na salach sądowych. I dalej trwa. Nie mogę więc zdradzić Wam tego wszystkiego co nawet bym chciała. Zacznijmy od początku i cofnijmy się do października 2021 roku…
#Rozdziałpierwszy:
„Kupujemy #dom! Nie możemy w to uwierzyć, ale po 15 miesiącach poszukiwań udało się! To nie jest dobry czas by zaciągać kredyt, czy kupować #nieruchomości i to tragiczny czas, by dom remontować/urządzać. Ale! Domu szukaliśmy już przed urodzeniem Fiodka. Pamiętam jak z wielkim brzuchem oglądałam jeden z nich, brodząc po kolana w wielkim śniegu. Poszukiwania ostatnio trochę zwolniły - wada wrodzona Małego, ciągłe pobyty w szpitalu, mój rzut stwardnienia rozsianego, CO*ID. I mimo tego, że mamy nasze przedmałżeńskie mieszkanko to #marzenie o domu ciągle było żywe. Marzyliśmy o dużej piwnicy na wszystkie nasze graty, miejscu na mój gabinet, ogrodzie, gdzie chłopacy graliby w piłkę, a Nikolay posadziłby drzewka owocowe. Nie mieliśmy ogromnych oczekiwań, a po drodze musieliśmy się kilka razy rozczarować.
Na naszej liście był:
1. Dom prawie idealny, na który wtedy niestety nie było nas stać. (stratę „osłodził” fakt, że obok był ślusarz i proboszcz wygłaszającym kazanie przez głośnik na pół osiedla)
2. Cudowny dom nad Kanałem Bydgoskim i pięknymi drewnianymi schodami w salonie. Jednak #ogród miał wejście przez piwnice i garaż.
3. Wspaniały dom, w Niemczu, 10/10, który okazał się katastrofą budowla
Kochani!
Z ogromną przyjemnością przestawiamy relację z naszych pilotażowych warsztatów dla Dzieci w ramach Projektu (Nie)widzialni.
🙏🥰❤️
#niepełnosprawność #niewidzialni #niewidzialneniepełnosprawności #stwardnienierozsiane #dzieci #młynyrothera #telewizja #bydgoszcz #warsztatydladzieci
Mama z Niepełnosprawnością? Oczami innych
Utworzyłam na Instagramie Rolkę, ale wiem ze niektórzy z Was dalej się tam nie wybierają, wiec filmik razem z opisem wrzucam tutaj. Ostatnio dzięki pokazaniu filmików z Fiodorkiem (dostępnych tylko na Insta) przekonałam moją Ciocię, by po dłuuuuugim czasie jednak sobie założyła 🥹 Szanuję jednak Wasze wybory i będę od czasu do czasu wybrane treści wrzucać tutaj.
„Bardzo często nie jestem w stanie podnieść, przewinąć, nakarmić Fiodora. Nie mogę z Nim biegać, czy robić mu samolocików. Oczywiście czasami próbuję, wczoraj wyszliśmy sami na plac zabaw. Cisnęłam, podnosiłam, starałam się. On był zachwycony. Ja zapłaciłam za to migreną i problemami z lewą nogą. 😮💨
Zawsze mówię, że #rodzic z niepełnosprawnością powinien #rodzicielstwo zaprojektować mocno pod siebie i pod swoją chorobę. Mama po amputacji obu rąk nie podnosi dziecka. Czy to czyni ją gorszą Mamą, albo powoduje, że nie może Go przytulić? Oczywiście, że nie!
Dziecko po urodzeniu nie wie, że Mama musi brać je na barana czy z nim biegać. Jestem fanką transparentności w komunikacji z dzieckiem o swoich chorobach i ograniczeniach. Jeżeli od malutkiego nauczysz #dziecko, że Mama czasem musi usiąść, odpocząć, czy że przytulamy się na klęczkach na ziemi, a za to Tata może z nim szaleć to będzie jego rzeczywistość. I nadal będzie czuł się kochany i zaopiekowany.
Nie wydaje mi się, że Fiodkowi brakuje miłości z mojej strony, bo czasem mówię „kochanie, Mama musi posiedzieć, chodź pobawimy się na kanapie”, czy też „Muszę się położyć na chwilkę, poczytamy książkę w łóżku”.
Jeżeli jesteś #OzN i marzysz o zostaniu rodzicem, to nie będę oszukiwać - możesz usłyszeć bardzo bolesne słowa. Wręcz okrutne. Ale pamiętaj, tylko od Ciebie zależy czy będziesz dobrym rodzicem. Choroba tego nie determinuje. Jeżeli zrobisz wszystko, w ramach swoich możliwości by Twoje dziecko było szczę
Bobas daleko od domu, czyli wyjątkowy przystanek w drodze w góry!
Zacznijmy od tego jak w ogóle się zapakowaliśmy! Zrobiliśmy to całkiem strategicznie, bo spakowaliśmy się w kilka toreb. Były więc torby:
z butami
z elektroniką
na pierwszy nocleg
w góry
do Warszawy
Fiodorka do samochodu
z jedzeniem
Plus opakowania pieluch oraz puszki z mlekiem (pamiętajcie, by jesienią czy zimą nie zostawiamy ich w aucie na noc) luzem w aucie. To co znalazło się w każdej z toreb, opiszę na blogu (www.kwiatoczki.com) jak wrócimy z urlopu. ✔️
Jak już Nikolay jakimś cudem ułożył Tetris i wszystko i wszyscy znaleźli się w aucie ruszyliśmy ku górom. Warto podkreślić, że przede wszystkim machnięcie całej trasy za jednym zamachem nie byłoby łatwe dla mnie, ale na pewno byłoby niezdrowe dla Fiodora. Pamiętajcie! Niemowlę (nie noworodek) może przebywać w fotelikach jakieś 2,5 godziny maks, a następnie wypada zrobić dłuższą przerwę, nie tylko na jedzonko lub zmianę pieluchy, ale na zwyczajne rozprostowanie się.
Zdecydowaliśmy się na nocleg „po drodze” w połowie drogi i wybraliśmy @malutkieresort pod Radomskiem. Przede wszystkim ze względu na mini zoo i stadninę koni. Fiodor po raz pierwszy widział przeróżne zwierzaczki, a nawet pogłaskał kucyka. (Mnie zaatakował osioł, co widać na załączonym filmiku). ❤️
Powiem Wam, że oboje wychowywaliśmy się ze zwierzętami. Trochę jednak „inaczej”. Ja z jednym kotem w domu i całą gromadą na działce, traktująca każdą czworonożną istotę jak przyjaciela, Nikolay zaś miał kontakt na co dzień ze świnkami, krowami, kozami czy kurami, bo wychowywał się na wsi. Zapoznanie więc Fiodora ze zwierzętami jest dla nas bardzo ważne. To pierwsze przebiegło bardzo pozytywnie, Mały był bardzo zainteresowany i nic się nie bał! 👶
Co do samego miejsca - to bardzo polecamy, szczególnie ze starszymi dziećmi, bo można tam nie tylko obcować z końmi, osiołk