03/07/2022
📍 Czy rozmowa w języku polskim w Niemczech może być dyskryminacją? 🇩🇪🇵🇱
standPUNKTwidzenia ADAM GUSOWSKI
👉 💬
Kolega mi posmutniał. Nagle. Andrzej mieszka w Berlinie od 30 lat. Od 5. pracuje w portierni dużego przedsiębiorstwa. Pracują tam również Polacy. To z nimi Andrzej czasami rozmawia po polsku. Small talk: “Dzień dobry Panie Dżeju. Jak zdrówko? A, po malutku, czyli ok”. Tego typu pogawędki. Z tymi pogawędkami jest teraz “Schluß”, w pełnej krasie tego słowa. Koledzy z portierni nie życzą sobie, żeby Andrzej mówił w pracy po polsku. Czują się dyskryminowani. Na czym ta dyskryminacja ma polegać, Andrzej nie jest w stanie sobie odpowiedzieć, a oni wytłumaczyć. I tak patrzę na Andrzeja i tak sobie stoimy, obaj nagle smutni.
Was nun, was tun, że zacytuję anonimowego wieszcza. Cóż począć w takiej sytuacji?! Językiem urzędowym w Niemczech jest język niemiecki. Język zakładowy może, lecz nie musi być zdefiniowany w umowie o pracę lub ogólnych zasadach pracy w danym miejscu. Z zasady wychodzi się z założenia, że język urzędowy jest również językiem obowiązującym w miejscu pracy. W teorii. W praktyce są całe branże, które posługują się różnymi językami tego świata, bo na tym polega charakter ich pracy. Niezależnie od tego i całkiem naturalnie turecki fryzjer rozmawia z tureckimi klientami po turecku. W przypadku Andrzeja zawodowa komunikacja przebiega po niemiecku. O zakłóceniu łańcuchów komunikacyjnych nie może być mowy. Jedynie small talk szeleści inaczej.
Tutaj pierwszym krokiem deeskalacyjnym jest otwarta rozmowa z kolegami. Jeśli jest bezskuteczna, następnym krokiem będzie rozmowa z radą zakładową, czyli Betriebsratem. W przypadku braku takiej rady można zwrócić się do rzecznika ds. dyskryminacji u naszego pracodawcy. Nie ma takiej funkcji? Można porozmawiać z dyrekcją lub wskazaną przez dyrekcję osobę. W przypadku braku takiej osoby albo zainteresowania, pomocą służą pełnomocnicy ds. dyskryminacji w administracji danego miasta czy powiatu. W Berlinie na przykład jest to LADG-Ombudsstelle.
No tak, ale ciekawsze dla mnie jest, skąd bierze się przekonanie kolegów z pracy, że dyskryminuje ich rozmowa nie po niemiecku. Myślę, że:
Po pierwsze z chęci podsłuchiwania. Czyli, co kolega takiego ciekawego mówi i skąd ten uśmiech między szelestami?
Po drugie z obawy: a może kolega mówi coś o nas i stąd ten uśmiech między tymi szelestami?
Po trzecie: z czystej zazdrości. Bo przecież każdy chciałby tak pouśmiechać się między słowami.
Jeśli tak jest, to faktycznie szczera rozmowa może pomóc:
Po pierwsze wyjaśnić, że rozmawia się o swoich prywatnych sprawach, które nikogo nie powinny interesować, i to niezależnie, w jakim języku o nich mówimy.
Po drugie wyjaśnić, że nigdy nie wolno obgadywać innych ludzi, i to obojętnie w jakim języku, a kto o obgadywaniu myśli, ten może sam obgaduje.
Po trzecie wyjaśnić, że inne języki też byłyby piękne w miejscu pracy. Turecki, arabski, francuski albo wietnamski. Używajcie ich na co dzień, a wszyscy będziemy się nimi upajać. To nasze skarby, którymi należy się dzielić zawsze i wszędzie!
Adam Gusowski