15/08/2021
Legenda o powstaniu miasta Pyzdry
W pradawnych czasach, gdy ziemię jeszcze porastał gęsty las, a zwierzyny w niej było tyle, co niemiara, gdzie wiara w dawnych bogów nie odeszła jeszcze w zapomnienie, żyli dwaj bracia. Wywodzili się z dawnego rodu Słowian, którzy wraz z księciem Lechem przywędrował w te strony i osiedlili się na nowo odkrytych ziemiach. Wiedli oni godne życie wraz ze swymi rodzinami i wojami.
Jednakże w czasie jednego ze świąt, zwanego przez nich Nocą Kupały, owi bracia pokłócili się miedzy sobą o to, który z nich ma większe prawa do tego, by zostać w przyszłości głową rodu. Zwada ta doprowadziła do wielkiej wrogości między nimi, tak że jeden z braci w przypływie złości i gniewu wyciągnął przeciw drugiemu miecz. Czyn ten nie uszedł bez echa wśród najstarszych z rodów. Więc by na nowo zapanował pokój między nimi, nakazali im wyruszyć na wielkie łowy, ten, który przyniósłby największe z upolowanych zwierząt, zostałby następcą głowy swego rodu. Tak więc uczynili. Zebrali dwie drużyny, a spośród wszystkich obecnych wybrali najodważniejszych i najsilniejszych wojów i wyruszyli na polowanie.
Uzbrojeni w miecze, tarcze i włócznie, wędrowali przez przedwieczną knieję długie tygodnie. Tam planowali wytropić i zaczaić się na upragnionego zwierza, który pozwoliłby rozstrzygnąć ich spór. Żywili się w tym czasie jagodami i grzybami oraz drobną zwierzyną, pili wodę z potoków i licznych jezior, lecz nadal nie udało im się odnaleźć upragnionej zwierzyny. Postanowili więc wędrować dalej. Trafili w gęstą prastarą puszczę, gdzie nie było nigdzie źródeł wody czy pożywienia. Brnęli tak w głąb gęstwiny zaślepieni swym pragnieniem. Wtem ujrzeli wielkiego białego jelenia, z porożem gęstym jak korona drzewa, w którym to sam Perun mieszkał i patrzał na świat z góry, nogi jego były niczym cztery konary dębu, a tułów miał potężniejszy niż nie jeden żubr czy tur.
Ujrzawszy go oboje, zaczęli się do niego skradać i czaić się na dogodny moment, by dokonać jego żywota i tym samym zwyciężyć w tej bratniej rywalizacji. Podchodzili oni coraz bliżej, nie wydając żadnego dźwięku, by nie spłoszyć zwierzęcia. Jeden z braci czując dogodny moment, począł podnosić się, szykując w dłoni włócznie, by to nią zadać śmiertelny cios zwierzęciu. Drugi z braci widząc, że jego przeciwnik jest już gotowy, by oddać rzut, podniósł się i krzykiem przepłoszył zwierzę, by nie dać szansy bratu na wygraną.
Jeleń uciekł, pozostawiając jeszcze większą wrogość obu braci do siebie. Tym razem oboje w przypływie emocji sięgnęli po miecze i wnet rozgorzała zacięta walka. Wojowie, którzy im towarzyszyli, utworzyli krąg, w którym bracia toczyli bój na śmierć i życie. Walka była równa i trwała wiele godzin, żaden z nich nie chciał ustąpić i nie dawał za wygraną. Zgrzyt zderzającego się żelaza i blokowanego o drewno tarczy, korony drzew niosły jeszcze wiele kilometrów dalej. W pewnym momencie udało się jednemu z nich ranić drugiego w rękę, co wytrąciło mu jego miecz i nie pozwalało walczyć dalej. Drugi z braci stojąc nad rannym z wyciągniętym mieczem, zrozumiał, że ich walka do niczego dobrego nie doprowadzi. Rozkazał on swym wojom opatrzeć ranę bratu i nakazał powrót do domu. Wtem spostrzegli, że ich droga, którą tu przybyli zatarła się w czasie ich kilkugodzinnej walki. Nie mając innego wyjścia, rozpoczęli więc wędrówkę na ślepo. Bez jedzenia i dostępu do czystej pitnej wody wędrowali długie godziny, póki nie opadli doszczętnie z sił. Ranny z braci nie miał już więcej siły iść, a jego rana sprawiała mu coraz więcej bólu, co najgorsze, nie goiła się i wydostawała się z niej krew czarna jak smoła. Postanowili więc odpocząć przy jednym z najwyższych drzew, jakim była nieopodal rosnąca na małym wzgórzu stara lipa.
Położyli się więc bracia wraz ze swymi drużynami pod konarem ogromnego drzewa i tam zasnęli. Po wschodzie słońca obudziły ich dziwne odgłosy zwierzęcia, które uderzało swoimi nogami o ziemię. Gdy podnieśli swój zaspany wzrok i ujrzeli naprzeciw siebie wielkiego białego jelenia. Przyglądali mu się wszyscy ze zdziwieniem. Ten podnosił się na tylne nogi i przednimi kopytami uderzał o ziemię, którą następnie swym ogromnym porożem rozgarniał, ewidentnie czegoś szukając. Widząc to, jeden z braci chwycił za włócznię i rzucił w jego stronę. Będąc jednak wyczerpanym, nie udało mu się go trafić, co spowodowało, że ponownie go spłoszono. W tym samym czasie z miejsca, gdzie jeleń uderzał kopytami, wytrysnęło źródło czystej wody. Widok ten sprawił, że wojowie pokłonili się i oddali cześć prastarym bogom dziękując im za ten cud, a podnosząc się, podchodzili do źródła, gdzie obmyli ranę rannemu z braci, która momentalnie zagoiła się i nie pozostawiła po sobie żadnego śladu. Spragnieni wojowie, unosząc napełnione manierki pełne wody, wznosili toasty dziękczynne bogom, wołając „Pij Zdrój”. A ich radości nie było końca, lecz wtedy na odległym wzgórzu ponownie ukazał się wszystkim wojom biały szlachetny jeleń, który jeszcze chwilę temu wskazał im źródło życiodajnej wody. Ponownie uniósł się on na swoje tylne nogi i przednimi kopytami uderzył o ziemię. Wtem wzgórze zadrżało i ogołociło się z porastających go drzew. Widząc to padli znów wszyscy na twarz, kłaniając się przed potęgą bogów. Po podniesieniu bojaźliwie wzroku ujrzeli, iż boski zwierz rozpłynął się we mgle, która poczęła nachodzić od strony wschodu. Poszli więc na wzgórze, a oczom ich ukazała się ogromna rzeka, gdzie na jej drugim brzegu ujrzeli niezliczone kilometry borów, w których zwierząt łownych było bezliku.
Na owym wzgórzu, gdzie ostatni raz widzieli boskie zwierzę, postawili świątynie ku czci bogów, do dziś w tym miejscu stoi jeden z najstarszych kościołów, a na znak swego pojednania, bracia stworzyli gród, który obwarowali i zbudowali zamek, skierowany swymi tarasami w stronę rozległych lasów puszczy. Tronem grodu bracia podzielili się na pół i sprawowali władzę sprawiedliwą i pełną miłości braterskiej nad swym ludem, który nakazali tu sprowadzić. Ów gród nazwali Pyzdry, a nazwę tę wzięli ze wspomnienia z polowania, gdzie napotkali białego jelenia, który ocalił im życie, dając źródło życiodajnej wody i z dziękczynnych toastów spragnionych wojów ku bogom, jakimi było hasło „Pij Zdrój”.
Po dziś dzień można oglądać oblicze dwóch braci, znajduje się ono w herbie miasta i ukazuje ich jako klęczących na murach miejskich wręczając winorośle w ręce księcia Bolesława Pobożnego, który miasto to ulokował na prawie niemieckim w późniejszym czasie..
zdjęcie:http://pl.lucindariley.co.uk/seven-sisters-series/siostra-ksiezyca/stags/