ACE Publication

ACE Publication Wydawnictwo ACE Publication zostało założone w 1991. Specjalizuje się w publikacjach z zakresu m

W wydawnictwie Hobby Japan ukazała się książka Tank of Armed Forces of Ukraine 1991 - 2024, w której miałem udział. Form...
18/12/2024

W wydawnictwie Hobby Japan ukazała się książka Tank of Armed Forces of Ukraine 1991 - 2024, w której miałem udział. Format A4, 112 stron, wiele zdjęć, plansze barwne.

Chińska firma Lamno Model oferuje miniaturę radzieckiego samochodu pancernego BA-64B w skali 1:35. Model, jak model. Ale...
05/12/2024

Chińska firma Lamno Model oferuje miniaturę radzieckiego samochodu pancernego BA-64B w skali 1:35. Model, jak model. Ale warto przyjrzeć się polskiemu malowaniu - numer taktyczny 121 i orzeł w koronie. Kształt orła taki jakiś carski. Tak czy inaczej totalna ignorancja. Może AI im to podpowiedziała? W rzeczywistości jest to pojazd z lat 50., który brał udział w ćwiczeniach. Kształt orła widaćna zdjęciu pojazdu, ktore jest zamieszczone w książce J. Magnuskiego "Wozy bojowe LWP". Warto do niej zajrzeć.

W ostatnim czasie firma Zwiezda wydała dwie nowości w skali 1:48. Są to –  ŁaGG-3 (Seria 66) i I-16 typ 5. Oba modele pr...
22/11/2024

W ostatnim czasie firma Zwiezda wydała dwie nowości w skali 1:48. Są to – ŁaGG-3 (Seria 66) i I-16 typ 5. Oba modele prezentują podobny poziom. Obecnie chciałem się podzielić kilkoma uwagami o tej pierwszej miniaturze, która ma numer katalogowy 4833.
Model składa się z czterech ramek z szarego tworzywa oraz jednej ramki z elementami przezroczystymi. W sumie mamy 163 części. Wymiary i kształt samolotu nie budzą zastrzeżeń. Natomiast jeżeli chodzi o fakturę powierzchni to w porównaniu z modelami Jaków-9 jest to krok wstecz – linie podziałowe nie mają ostrości, nitów brak. Linia oddzielająca klapy bardziej przypomina spaw niż zawias. Sposób zaprojektowania modelu też budzi pewne wątpliwości – przykładem mogą być skrzydła (zaszpachlowania wymaga łącznie na dolnej ich powierzchni) czy też pojedyncze, doklejane łopaty śmigła. Nie są to może jakieś mega-problemy, ale bez wątpienia utrudnienia przy pracy nad modelem.
Detale wykonano na przyzwoitym poziomie, choć szału nie ma. Żeby pokazać otworzony przedział silnikowy i znajdujące się nad nim uzbrojenie trzeba będzie sporo dołożyć i pocienić ścianki kadłuba. Zdecydowanie lepiej prezentuje się kokpit oraz oszklenie kabiny. Należy jednak dodać, że układ zegarów na tablicy przyrządów budzi pewne wątpliwości – czy rzeczywiście odpowiada samolotom Serii 66? Tu nawet w rosyjskich materiałach nie ma jednoznaczności.
Producent proponuje 5 malowań. Dwa w zielno-czarnym schemacie i trzy w szaro-szarym. Co ciekawe, przy żadnym malowaniu nie podano nazwiska pilota, choć od lat wiadomo, że samolotem z 9. IAP lotnictwa Floty Czarnomorskiej z numerem taktycznym 43 latał jeden asów Szitow. Kalkomanie zostały dobrze wydrukowane, ale są dość grube.
ŁaGG-3 był samolotem siermiężnym i niezbyt lubianym przez pilotów. Maszyny Serii 66 uchodziły za najlepsze, ale i tak ustępowały Messerschmittom Bf 109G i Focke-Wulfom Fw 190A. Odnoszone przez pilotów WWS sukcesy były okupione ogromnymi stratami. Popularna nazwa „Lakierowany Gwarantowany Grób” nie wzięła się z niczego. To samolot, a jak można podsumować model? Pod względem jakości zwiezdowska miniatura nieco rozczarowuje – powiedziałbym, że jest mało finezyjna. Mimo to jest to obecnie najlepsza miniatura ŁaGGa-3 w skali 1:48. W dodatku ma rozsądna cenę – około 85-90 zł.
Wiadomo, że nad ŁaGGiem-3 Serii 66 pracuje obecnie ukraińska firma ClearProps! Jej model ma być na rynku pod koniec bieżącego roku. Dostępne zdjęcia pokazują, że raczej powinien być on lepszy od Zwiezdy, ale zapewne też droższy.

Niedawno pojawił się kolejny Mustang ze stajni Eduarda. Chodzi o model P-51B/C z płetwą grzbietową. Nie jest to więc ewi...
18/11/2024

Niedawno pojawił się kolejny Mustang ze stajni Eduarda. Chodzi o model P-51B/C z płetwą grzbietową. Nie jest to więc ewidentna nowość, bo większość detali jakie znajdziemy w pudełku znanych jest z wcześniejszych miniatur P-51B/C. W zasadzie nowa jest ramka z kadłubem. Właśnie ten element ma jednak sprawić, że zestaw z numerem katalogowym 82108 zainteresuje hobbystów.
Model to w zasadzie typowy eduardowski produkt – delikatnie odtworzona faktura powierzchni z obowiązkowymi nitami, mnóstwo detali sprawiających, że budowa modelu będzie pracochłonna, sporo propozycji kolorystycznych. Można by więc powiedzieć – super! I tak rzeczywiście jest. Eduardowskie „garbate” Mustangi zdecydowanie przewyższają konkurencję. Choć obiektywnie rzecz biorąc poprzeczka nie została zawieszona zbyt wysoko. Jest bowiem wiekowy Monogram, leciwa ale przyzwoita Tamiya, ukraiński klon Tamiyi czyli ICM i mający już swoje lata produkt firmy Accutare Miniatures. Tylko ta ostatnia firma oferuje wersję z płetwę na grzbiecie kadłuba. Mówiąc wprost gdyby omawiany model nie był najlepszy, byłaby to prawdziwa katastrofa.
Wśród uzasadnionych zachwytów nad eduardowskim Mustangiem chciałbym jednak zwrócić wagę na kilka drobiazgów. Nity to broń obosieczna – jeżeli model ma dobrą sklejalność to wszystko jest ok. Jednak jeżeli trzeba kadłub i skrzydła szpachlować to czeka nas odtwarzanie faktury powierzchni. Wielość detali i ich wariantowość jest imponująca – śmigła, fotele, rury wydechowe (już z zaznaczonymi otworami), stateczniki. Bardzo fajnie, ale dlaczego tylko jeden typ opon? Może jestem marudą, ale oczekiwałbym więcej. W końcu jest to Profi Pack. A tych profipackowskich dodatków ostatnimi czasy jakoś „mniej coraz” - mała blaszka i maski do malowania osłony kabiny i kół. Mnie osobiście nie przypadł także do gustu sposób rozwiązania problemu osłony kabiny typu Malcolm. Konkretnie chodzi o prowadnice, po których „jeździła” limuzynka (oszklenie jest bardzo dobre). Ciekawą propozycją jest połączenie prowadnicy z osłoną w pozycji zamkniętej. Ale przy otwartej trzeba zastosować blaszkę, która jest, jak to trawionka, płaska. Wiem, że tzw. efekt skali sprawi, że modelarze będą różnie oceniać eduardowską propozycję. Mnie zdecydowanie bardziej podoba się pomysł „plastikowy”.
Arkusze kalkomanii są w sumie trzy, będzie więc co naklejać na Mustanga. Wydrukowano je bardzo przyzwoicie. Producent przygotował 6 malowań – ciekawych i zróżnicowanych. Wśród nich znalazł się Mustang MK.III FZ111 z 309. Dywizjony, na którym pod koniec wojny latał F/L Mieczysław Gorzula.
Jak można podsumować ten zestaw? Jest to ciekawy i dający duże możliwości waloryzacji model. Tyle, że aby uzyskać odpowiedni efekt trzeba będzie w Mustanga włożyć sporo pracy (i pewnie trochę akcesoriów). Ale jak mawiał pewien doświadczony modelarz – Chcesz żeby było łatwo i bezproblemowo? Kup sobie Lego.

Imperial War Museum Duxford w obiektywie Piotra Strzeleckiego.
29/09/2024

Imperial War Museum Duxford w obiektywie Piotra Strzeleckiego.

Fotoreportaż z lipcowych pokazów RIAT 2024 w Fairford. Zdjęcia - Piotr Strzelecki. Było co oglądać!
26/09/2024

Fotoreportaż z lipcowych pokazów RIAT 2024 w Fairford. Zdjęcia - Piotr Strzelecki. Było co oglądać!

Seria zdjęć Piotra Strzeleckiego z Midland Air Museum (UK). Klasyka gatunku.
23/09/2024

Seria zdjęć Piotra Strzeleckiego z Midland Air Museum (UK). Klasyka gatunku.

Reportaż fotograficzny Piotrza Strzeleckiego z pokazów w Shuttleworth (Old Warden). Imponujacy zestaw samolotów.
16/09/2024

Reportaż fotograficzny Piotrza Strzeleckiego z pokazów w Shuttleworth (Old Warden). Imponujacy zestaw samolotów.

Ukraińska firma Clear Prop! przygotowała kolejny model w skali 1:48. Zestaw z numerem katalogowym CP4824 jest miniaturą ...
09/09/2024

Ukraińska firma Clear Prop! przygotowała kolejny model w skali 1:48. Zestaw z numerem katalogowym CP4824 jest miniaturą amerykańskiego myśliwca odrzutowego North American F-86A-5 Sabre. Dokładnie rzecz ujmując model odpowiada pierwszej serii produkcyjnej modelu A-5. Cechą charakterystyczną tych samolotów był prostokątne, elektryczne otwierane pokrywy luf karabinów maszynowych Browning kalibru 12,7 mm. Samoloty drugiej serii produkcyjnej modelu A-5 miały już owalne otwory, bez żadnych pokryw. Co ciekawe, zdarzały się jednak maszyny z drugiej serii produkcyjnej z prostokątnymi otworami, ale bez pokryw (widać to na zamieszczonym zdjęciu z wojny w Korei).
Ale wracając do modelu to w pudełku znajdziemy 174 części plastikowe, które umieszczono na kilkunastu ramkach, 38 detali foto-trawionych oraz duży i dobrze wydrukowany arkusz kalkomanii. Faktura powierzchni jest bardzo ładna, z delikatnymi liniami podziałowymi, wziernikami, wkrętami. Do pełni szczęścia brakuje tylko nitów. Zanim jednak modelarze chwycą za nitowadła proponuję przyjrzenie się zdjęciom historycznym lub muzealnym. Do niczego nie namawiam, niczego nie odradzam, ale zastanowić się warto. Jedynie zauważę, że nity na F-86 były delikatne.
Jakość detali jest bardzo dobra, może z pewnymi wyjątkami. Zaliczyłbym do nich mało finezyjną tablicę przyrządów. Natomiast fotel pilota, elementy podwozia, hamulce aerodynamiczne robią świetne wrażenie. Mnie zastanowiło jednak coś jeszcze – wiele elementów, takich jak siłowniki, wsporniki, czy elementy osłony kabiny wykonano bardzo delikatnie. Czyli można, jeżeli tylko się chce. Bardzo dobrze prezentuje się także przezroczysta osłona kabiny. Powierzchnie sterowe wykonano jako oddzielne elementy, ale jest jeden wyjątek – usterzenie poziome. Dlaczego? Trudno to w sensowny sposób wytłumaczyć.
Jak już wspomniałem kalkomanie są bardzo dobrze wydrukowane, ale dobór malowań nie rzuca na kolana. Trzy przygotowane malowania to propozycje maszyn USAF sprzed wojny koreańskiej. Ładne, efektowne (z godłami), kolorowe, ale jednak nie bojowe. Tyle tylko, że jest to w dużym stopniu konsekwencja wyboru wersji.
Sposób zaprojektowania modelu jednoznacznie sugeruje, że kolejne Sabre to tylko kwestia czasu. Przykładem mogą być osłony luf karabinów maszynowych wykonane jako oddzielny element czy „nosek” „osiemdziesiątki szóstki”. I bardzo dobrze, bo zestawy Hasegawy i Academy są całkiem, całkiem, ale to są miniatury późnych Sabre (o modelu Airfixa przez grzeczność nie wspominam). No i w końcu po latach posuchy będzie coś nowego i ciekawie zrobionego.
I na koniec kwestia finansowa. Model kosztuje około 260-270 zł. Ukraińska firma wybrała strategię „eduardowania”, czyli wraz z nowością ukazuje się „worek” akcesoriów, które mają skusić modelarzy. Jeżeli ktoś ulegnie pokusie zabawa z „Szablą” będzie kosztować dobrze ponad „trzy stówki”.

27 sierpnia 2024 r. na szwedzkim lotnisku Säve Flygplatsväg (na północ od Goeteborga) gdzie mieści się muzeum lotnictwa ...
01/09/2024

27 sierpnia 2024 r. na szwedzkim lotnisku Säve Flygplatsväg (na północ od Goeteborga) gdzie mieści się muzeum lotnictwa Aeromusem miało miejsce ciekawe wydarzenie. Mianowicie pierwszy raz od wielu lat do muzeum przybył droga powietrzną nowy eksponat - Saab 105. Najpierw samolot zrobił niski przelot połączony z pokazem manewrów, a potem został oficjalnie przywitany.

Tekst i zdjęcia: Paweł Draga

Przy okazji informacja -Militarne Podróże na fb znowu są obecne.

Kontynuując temat muzeów wojskowych w małych miejscowościach kolej na Lubuskie Muzeum Wojskowe w Drzonowie, które niedaw...
29/08/2024

Kontynuując temat muzeów wojskowych w małych miejscowościach kolej na Lubuskie Muzeum Wojskowe w Drzonowie, które niedawno odwiedziłem. W ciągu trzech lat, które minęły od mojej ostatniej wizyty trochę się zmieniło, ale chciałoby się więcej. Drzewa na terenie muzeum tworzą przyjemną atmosferę, ale dla eksponatów to ogromne wyzwanie (delikatnie mówiąc). Myślę, że wielu zwiadzających nie zdaje sobie sprawy ze skali problemow (np. liście, soki). Dzięki zaangażowaniu pracowników muzeum wiele unikatowych systemów uzbrojenia, pojazdów i samolotów przetrwało. Znakomicie, że dla cześci z nich znalazło sie miejsce w hangarze. Dla mnie jedną z drzonowskich "perełek" jest kolekcja samolotów rozpoznawczych lotnictwa polskiego. Inną ciekawostką jest zestaw Krug (wyrzutnia i radar). Mam nadzieję, że lepsze czasy dla muzealnictwa wreszcie nadejdą i wiele z tych ciekawych eksponatów odzyska swój blask. To jak podchodzimy do historii i jak o nią dbamy świadczy przecież o nas.

Rothenburg to mała łużycka miejscowość tuż koło granicy z Polską. W czasach NRD było tu dość duże lotnisko wojskowe. Dzi...
27/08/2024

Rothenburg to mała łużycka miejscowość tuż koło granicy z Polską. W czasach NRD było tu dość duże lotnisko wojskowe. Dziś jest muzeum lotnictwa. Kolekcja może "nie rzuca na kolana", ale kilka ciekawych samolotów jest (MiG-21SPK-K, doświadczalny Fiat G.91, kanadyjski Sabre, Bronco). Jest też ciekwy zbiór foteli wystrzeliwanych, silników oraz wyposażenia lotniczego. Dla fanów dioram atrakcją jest natomiast kolekcja pojazdów lotniskowych. Polecam to miejsce.

Kolejna wizyta w muzeum lotniczym w Cottbus. Odczucia mieszane - niby coś robią, nowe eksponaty się pojawiły, ale ogólni...
20/08/2024

Kolejna wizyta w muzeum lotniczym w Cottbus. Odczucia mieszane - niby coś robią, nowe eksponaty się pojawiły, ale ogólnie stan samolotów jest zły. Nawet te niedawno odnowione stoją "pod chmurką" i z roku na rok jest gorzej (wyjątkiem jest czeski MiG-21F-13 który już kolejny rok trzyma się "dzielnie"). O odbudowie Focke Wulfa Fw 190F nie ma co nawet myśleć. Atutem kolekcji z Cottbus jest uzbrojenie i wyposażenie lotnicze - wiele ciekawych i unikatowych rzeczy. Po wizycie w muzeum przyplątała się do mnie taka myśl - w niemieckich muzeach jest wiele F-86 Sabre, u nas nie ma żadnego. Może nasi muzealnicy pomyślą o jakiejś wymianie? Fajne byłoby mieć Sabre w Polsce.

Oksbol to kolejna duńska miescowość na Jutlandii z bardzo ciekawym muzeum militarnym - tym razem jest to Muzeum Broni Br...
16/08/2024

Oksbol to kolejna duńska miescowość na Jutlandii z bardzo ciekawym muzeum militarnym - tym razem jest to Muzeum Broni Broni Pancernej i Artylerii. Przez lata rodziło się w bólach, ale efekt wyszedł bardzo interesujący. W Oksbol zgromadzono wiele ciekawych i unikatowych eksponatów związanych z duńską armią, głównie z okresu powojonnego. Muzeum jest interaktywne w najlepszym rozumieniu tego słowa - cały czas coś się dzieje, można pooglądać niektóre prace remontowe, do wielu eksponatow można wejść. Większość pojazdów jest "na chodzie" i dlatego można osobiście zapoznać się z zapachem czołowych spalin o poranku. A to rzecz bezcenna :-)

Stauning to mała duńska miejscowość nad brzegiem Morza Północnego. Nieco zaskakujące miejsce na muzeum lotnictwa duńskie...
12/08/2024

Stauning to mała duńska miejscowość nad brzegiem Morza Północnego. Nieco zaskakujące miejsce na muzeum lotnictwa duńskiego. Tyle tylko, że muzeum jest wspaniałe. Jest to jedno z nielicznych muzeów, w którym wszystkie eksponowane samoloty są "pod dachem". Niektórym może trochę brakuje do stanu idealnego, ale i tak cala kolekcja robi wrażenia. Tym bardziej, że pracownicy muzeum są bardzo przyjaźni i starają się pomóc w zwiedzaniu i robieniu zdjęć. A wracająć do muzealnej kolekcji to w Stauning jest co oglądać, bo rarytasów jest tam wiele.

Bell P-39Q Airacobra. Arma Hobby, 1:48Kiedy jakiś czas temu pojawiła się informacja o modelu amerykańskiego myśliwca Bel...
25/07/2024

Bell P-39Q Airacobra. Arma Hobby, 1:48
Kiedy jakiś czas temu pojawiła się informacja o modelu amerykańskiego myśliwca Bell P-39Q Airacobra w skali 1:48, który zaanonsowała firma Arma Hobby pomyślałem, że jest to strzał w „10” (albo w tzw. „sedno tarczy”). Ja także czekałem na dobry model tego ciekawego samolotu, jednego z moich ulubionych. Model Eduarda jest już leciwy i ma wiele niedostatków (jak choćby koszmarnie grube krawędzie spływu). Hasegawa też ma swoje lata, a w dodatku model „pojawia się i znika”, choć tak ogólnie jest dość przyzwoity. Monogramowska „Kobra” (oferowana także przez Revella i Pro Modelera) była „cudem świata” gdy pojawiła się na rynku, ale to było 55 lat temu – inna epoka!
Model Army jest już dostępny. Zestaw z numerem katalogowym 40010 odpowiada wersji Q, ale po układzie części na ramkach widać, że pojawienie się innych wariantów to tylko kwestia czasu.
W pudełku znajdziemy trzy ramki z częściami z jasnoszarego plastiku oraz ramkę z elementami przeźroczystymi. Do tego arkusz kalkomanii (3 malowania) oraz maski do kabiny oraz kół. Są też elementy drukowane – osłony podwozia oraz poprawne chwyty powierza w przedniej części kadłuba. I jeszcze są trzy metalowe kulki, które mają dociążyć przód modelu.
Jeżeli ktoś liczył, że model będzie na poziomie Hurricana, to niestety przeżył zawód. P-39Q to zestaw gorszej jakości. Najprawdopodobniej opracowano go tak aby nie „utonąć” w kosztach. Już pierwszy rzut oka na wypraski pozwala domyślać się, że formy robiła inna firma niż do Hurricane. Gdzie najbardziej widać różnicę w jakości? Według mnie najdobitniej świadczy o tym faktura powierzchni i linie podziałowe. No i detale, na przykład osłona lufy działka 37 mm w formie „klocka”, dość prosta tablica przyrządów, fotel pilota (dla porównania na zdjęciu umieściłem fotel z Quick Boosta) i rury wydechowe oraz dość grube podkadłubowe żaluzje wylotów powietrza. Inny mankament to jamy skurczowe na górnych powierzchniach skrzydeł. Ten błąd technologiczny jednak dość łatwo usunąć, a przy okazji można zaryzykować nieco szydercze stwierdzenie – całe szczęście, że „Kobra” nie ma nitów. Oszklenie wygląda natomiast bardzo dobrze i mam nadzieję, że drzwi dadzą się łatwiej zamknąć niż w przypadku miniatury w skali 1:72. I jeszcze jedna uwaga – przez chwilę nie bardzo mogłem zrozumieć czemu zdecydowano się na drukowane osłony podwozia głównego. Jakościowo praktycznie nie różnią się od elementów z plastiku. Instrukcja o nich nie wspomina, errata też nie. No więc o co chodzi? Po przyłożeniu części do siebie wszystko się wyjaśniło – elementy drukowane mają poprawny kształt – oba elementy plastikowe są identyczne, a powinno być tzw. lustrzane odbicie. Dobrze, że firma poprawiła błąd, szkoda, że o tym nie poinformowała. Tym bardziej, że erratę z zaznaczoną korektą wlotów powietrza i tak przecież wydrukowano.
Jeżeli chodzi zaprojektowanie modelu i podział technologiczny to w zasadzie wszystko jest w porządku. Ciekawie rozwiązano powierzchnie sterowe usterzenie pionowego i poziomego oraz wloty powietrza w krawędziach natarcia płatów. Szkoda jedynie, że panele z wyrzutnikami łusek na dolnej powierzchni skrzydeł nie są doklejanymi, wymiennymi elementami (tak jak w modelu Hasegawy). To co trochę zastanawia to ślady niedomykania się formy. Są one niewielkie (widać je jednak na dolnej powierzchni płata oraz stateczniku poziomym), ale w przypadku nowej formy w ogóle ich nie powinno być.
Od strony merytorycznej model Army bije konkurentów, i to zdecydowanie. Nawet biorąc pod uwagę konieczność wymiany chwytów powietrza w przedniej części kadłuba (efekt zapatrzenia się na egzemplarz muzealny?) i osłon podwozia głównego. Jest to jedyny model w skali 1:48, który ma odwzorowane cztery „bąble” pod kadłubem. Także rysunek linii podziałowych jest zdecydowania najbliższy oryginałowi. Tradycyjnie, jak to w modelach Army, coś trzeba zaszpachlować, coś „przeryć”, coś zgiąć, ale nie są to duże wyzwania. Tak więc od strony merytorycznej jest rzeczywiście ok!
Jak już wspomniałem producent przygotował trzy wersje malowania: dwie amerykańskie i jedną radziecką. Naklejki są znakomicie wydrukowane (Cartograf), ale dobór malowań to dla mnie duża zagadka. Mając do wyboru dziesiątki ciekawych maszyn (atrakcyjne kamuflaże, godła), pilotowanych przez znanych pilotów wybrano malowania mało efektowne. Tak wiem, „Bud” Anderson, którego malowanie jest proponowane był asem i ciekawą osobowością, ale jego „Kobra” to maszyna z okresu tworzenia jednostki i treningu w Kalifornii. Oprócz samolotu Andersona jest jeszcze „piaskowa Kobra” o imieniu „Devastating Devil” z 46th Fighter Squadron oraz samolot z czerwonymi gwiazdami z numerem taktycznym 67 z 68. GIAP.
Cena modelu P-39Q wynosi około 150-160 zł. Jest więc taniej niż w przypadku Hurricane, ale osobiście wolałbym zapłacić kilkadziesiąt złotych więcej i mieć taką jakość jaką oferuje model brytyjskiego myśliwca. Ze względu na pewne mankamenty zakup akcesoriów do „Kobry” wydaje się być koniecznością. Tanio więc nie będzie.
Podsumowując, model P-39Q oferowany przez Armę z pewnością wart jest uwagi. O tym czy będzie to sukces biznesowy zadecyduje rynek (w tym tzw. „sklejalność modelu”). Warto pamiętać, że mimo pewnych uwag krytycznych jest to najlepsza, dostępna „Kobra” w skali 1:48.

Dziś trafiłem do Muzeum Motoryzacji Wena w Oławie. I ogromne zaskoczenie - muzeum jest znakomite. Kolekcja jest rzeczywi...
18/07/2024

Dziś trafiłem do Muzeum Motoryzacji Wena w Oławie. I ogromne zaskoczenie - muzeum jest znakomite. Kolekcja jest rzeczywiście impomująca, w dodatku ciekawie przygotowana z wieloma odniesieniami do epoki PRL-u. Oprócz samochodów ( w tym wielu legendarnych) w Oławie można zobaczyć motocykle, skutery i rowery (w tym wojskowe). To miejsce warto odwiedzić, zdecydowanie polecam!

Zdjęcia to efekt dzisiejszej wizyty w poznańskim Muzeum Broni Pancernej. Fajnie, że w tym muzeum zawsze się coś dzieje. ...
11/07/2024

Zdjęcia to efekt dzisiejszej wizyty w poznańskim Muzeum Broni Pancernej. Fajnie, że w tym muzeum zawsze się coś dzieje. Pojawiają się nowe lub odrestaurowane eksponaty, można zobaczyć wystawy tematyczne, a także pooglądać renowację pojazdów. Oby tak dalej!

Adres

Wroclaw

Strona Internetowa

Ostrzeżenia

Bądź na bieżąco i daj nam wysłać e-mail, gdy ACE Publication umieści wiadomości i promocje. Twój adres e-mail nie zostanie wykorzystany do żadnego innego celu i możesz zrezygnować z subskrypcji w dowolnym momencie.

Skontaktuj Się Z Firmę

Wyślij wiadomość do ACE Publication:

Udostępnij