26/02/2023
2023 to rok, w którym czekać będziemy ze szczególnym utęsknieniem na wybory w przynajmniej 3 państwach: Polsce, Turcji oraz Hiszpanii. Najwięcej emocji z poziomu europejskiego wywołują naturalnie dwa pierwsze, z kolei z nich najszybciej do urn wyborczych podejdą obywatele państwa położonego na dwóch kontynentach. I po raz pierwszy od 20 lat dają one szansę na realną zmianę władzy.
Inflacja, bezrobocie, korupcja, lira szorująca po ekonomicznym dnie, zanikająca wolność słowa, procesy polityczne, centralizacja władzy i autokratyzacja polityki oraz granie na nastrojach konserwatywnego-nacjonalistycznych ze znaczną domieszką islamu. Doliczyć do tego trzeba międzynarodową, w pewnym sensie przypominającą tę przedwojenną, polską, grę “na kilku stołkach” - atlantyckim oraz eurazjatyckim nazwaną przez prof. Macieja Mroza z Uniwersytetu Wrocławskiego “dyplomacją bazarową”, neoosmanizm (będący zaprzeczeniem fundamentów, na których 100 lat temu narodziła się republikańska Turcja) i… trzęsienie ziemi. To realia tureckie, niezwykle skomplikowane, bulwersujące zarówno Turków jak i obserwatorów, w których poparcie usiłują zdobyć partie polityczne. W tym “tureckim piekiełku” naprzeciw siebie staną dwa obozy, a starcie zanosi się na brutalne. AKP - rządząca nieprzerwanie od 3 listopada 2002 roku Partia Sprawiedliwości i Rozwoju pod wodzą najpierw premiera, a później prezydenta Republiki Turcji - Recepa Tayyipa Erdoğana wraz ze swoim małym koalicjantem, skrajnie prawicową MHP, zmagać się będą z blokiem opozycyjnym pod wodzą CHP - Republikańską Partią Ludową.
Jak donosi Adam Michalski w szybkiej analizie dla OSW z 22 stycznia - obóz władzy balansuje na poparciu wynoszącym w okolicy 40-45%, MHP waha się w okolicy progu. Opozycja deklaratywnie wg sondaży może liczyć na podobne poparcie w wyborach parlamentarnych, co AKP. Jeśli chodzi o fotel prezydencki - tutaj sprawy wydają się dosyć nieoczywiste. Problem polega na tym, że opozycja dalej nie zgłosiła swojego kandydata. Największe szanse upatruje się w dwóch kandydatach z partii kemalistowskiej - merze Stambułu Ekremie İmamoğlu oraz merze Ankary Mansurze Yavaşu. Obaj panowie mają wysokie poparcie w sondażach będąc stawianymi naprzeciwko Erdoğana. Istnieje również szansa, że w wyborach o fotel prezydenta wystartuje przewodniczący CHP Kemal Kılıçdaroğlu, jednakże ten ostatni kojarzy się raczej z porażkami przeciwko obecnemu prezydentowi. Eksperci skłaniają się ku dwóm wyżej wymienionym merom Ankary oraz Stambułu. Szczególną pozycję może mieć w nich Ekrem İmamoğlu ze względu na wyrok, jaki zapadł w jego sprawie. Mer Stambułu został skazany na 2.5 roku bezwzględnego więzienia za słowa w stronę urzędników komisji wyborczej, jakie wygłosił podczas przemówienia w 2019 roku po wygraniu wyborów samorządowych. Dodatkowo merowi grozi odebranie pozycji politycznej. Wyrok nie jest prawomocny, ale oburzył opinię publiczną. Mieszkańcy i politycy opozycji uznali to za prześladowanie polityczne i próbę eliminacji oponentów przez urzędującego prezydenta.
Wybory odbędą się w czerwcu, choć w styczniu wpłynął projekt przyspieszający je. Przeszkodą stało się jednak potężne trzęsienie ziemi na południu Turcji. I to ono może być kluczowym, swoistym game changerem w rozgrywce politycznej o najwyższe stanowiska. Liczba ofiar przekroczyła już 50 tysięcy. Na nagraniach widać, jak budynki rozsypywały się od podstaw jak domki z kart, grzebiąc ludzi pod gruzami. To efekty szalejącej korupcji wśród urzędników. Deweloperzy, stawiając budynki wstrząsoodporne za odpowiednimi opłatami na poczet urzędników państwowych przy jednoczesnym cięciu kosztów na materiałach pogrzebali mieszkańców tych obiektów we współpracy z trzęsieniem ziemi. Tereny południa, to również wyborcy Erdogana. Wyborcy, którzy zostali bezpardonowo wybudzeni z propagandy sukcesu prowadzonej przez AKP, którzy liczyć mogli w znaczącej liczbie przypadków na wsparcie zagranicy lub władz lokalnych nie będących powiązanymi z władzami centralnymi, gdyż władze centralne paraliżowały jakiekolwiek skoordynowane działania. Centralizacja tym ludziom nie wyszła na dobre. A Erdoğan? Widocznie stracił zmysł polityczny, gdyż na miejsce tragedii dotarł… na 3 dzień. To daje opozycji szansę, jakiej prawdopodobnie mieć już nie będzie. Deklaruje ona przede wszystkim powrócenie do systemu parlamentarno-gabinetowego, który w 2017 roku zmieniony został celem “sprawniejszej kontroli i centralizacji” na prezydencki i wyniósł Erdoğana na pozycję miękkiego autokraty. Sprawnie grając na nosie zarówno NATO jak i Rosji, handlując, a wręcz - wykorzystując obie strony wyrobił sobie opinię niepopularnego również za granicami. Nie lubi go Joe Biden. Władimir Putin również nie miał z nim łatwych relacji, choć te wyraźnie od kilku lat ulegały poprawie. Dojście do władzy opozycji oznacza pojawienie się na najważniejszych stanowiskach obozu bardziej sprzyjającego zachodowi, a co za tym idzie - NATO. Nie ma jednak co liczyć na całkowite odejście od Rosji oraz podporządkowanie się regułom Zachodu. Wszak oznacza to wejście w buty pozostawione przez AKP. Z naszego punktu widzenia, a ten interesuje nas najbardziej, będzie ona opłacalna. Czekajmy.