11/03/2024
O udanych realizacjach planów, o tym, co jeszcze warto zrobić i dlaczego rozmawiamy z prezydentem Mieczysławem Kiecą. Czego obawia się prezydent? W jakiej kondycji jest nasz samorząd? Tego dowiecie się, czytając poniższy wywiad.
Do celu drogi są różne. Trzeba wiedzieć, jak je przejść
Panie Prezydencie, już dosłownie za moment przed nami kolejne wybory samorządowe. Wielu z nas zastanawiało się, czy będzie pan w nich kandydatem na urząd prezydenta.
Mieczysław Kieca: Słyszałem rzeczywiście sporo takich pytań w ciągu ostatnich kilku miesięcy. Nie dziwię się temu nawet. Wiem, że niektórzy moi kontrkandydaci marzyli o takim scenariuszu. Dla mnie ta decyzja była bardzo ważna. Ale podjąłem ją, oczywiście po rozmowie z rodziną, już dawno temu. Wiem, że to moje miejsce. Wiem, że mogę się jeszcze moją pracą i mocnym doświadczeniem miastu przysłużyć. To nie jest łatwa praca. Ale piękna, bardzo satysfakcjonująca.
Co jest w niej dla Pana najbardziej satysfakcjonujące?
MK: Ludzki uśmiech. Ten na ulicach miasta, ten podczas różnych spotkań, wydarzeń, imprez, ten podczas zabawy w Rodzinnym Parku Rozrywki czy ten podczas spaceru na Balatonie. Odbieram tysiące takich uśmiechów. I bardzo mnie one uszczęśliwiają. Gdy je widzę, wiem, że warto się starać każdego dnia, że warto szukać kolejnych możliwości i tworzyć, tworzyć, tworzyć… Tak. Zdecydowanie te pozytywne reakcje mieszkańców miasta niosą największą satysfakcję.
A co potrafi ją Panu odebrać? Jest coś, czego Pan nie lubi w pracy na stanowisku prezydenta?
MK: To jest trudne pytanie. Pewnie powinienem powiedzieć, że wszystko lubię, będąc urzędującym prezydentem. Nie jest tak jednak. Ogromnie nie lubię chamstwa i braku szacunku dla ludzi. I to w każdym miejscu – w urzędzie, na ulicy, w Internecie. Nie potrafię zaakceptować tego, że ciągle są wśród nas tacy, którzy swoje problemy, frustracje, kompleksy leczą poprzez złe traktowanie innych. A najgorzej, gdy taki człowiek ma jeszcze trochę władzy. Nawet iluzorycznej. Wtedy po prostu innym wokół dzieje się krzywda. I gdy coś takiego widzę, gdy w dodatku czuję się bezsilny wobec niektórych zachowań i występków, nie odczuwam satysfakcji. Odczuwam zwyczajnie złość.
Ostatnie lata nie są łatwe dla samorządów w Polsce. Mówi o tym naprawdę wielu włodarzy miast i gmin. Jakie jest Pana zdanie na temat kondycji samorządu?
MK: Zgadzam się z wieloma wójtami, burmistrzami, prezydentami, którzy wielokrotnie wspominają, jak trudno i źle zarządza się miastem czy gminą. Potwierdzam, że takich trudności z jakimi borykamy się teraz, nie znaliśmy wcześniej. Nigdy nie było łatwo spiąć budżetu miasta tak, by znalazły się pieniądze na wszystkie potrzeby i plany. Ale dziś? Dziś w większości miast i gmin w Polsce brakuje nam na takie podstawy jak wynagrodzenia – nauczycieli, pracowników urzędów, ośrodków kultury, bibliotek, ośrodków pomocy społeczne i innych. Pamiętajmy, że każda gmina to duży pracodawca. Musi zatrudniać odpowiednią do potrzeb liczbę pracowników, by móc realizować swoje ustawowe, czyli obowiązkowe zadania. Polityka poprzedniego rządu doprowadziła budżety miast i gmin do katastrofy. Tylko w Wodzisławiu wątpliwa reforma pozbawiła nas w ciągu dosłownie paru lat blisko 45 mln zł! Wiecie, ile można by zrobić za to w mieście? Czy samorząd upadnie? Wierzę, że nie. Z Warszawy słychać zrozumienie dla tej fatalnej sytuacji i propozycje naprawy finansów samorządów. Mam nadzieję, że jak najszybciej tego doczekamy.
Czy powinniśmy się tym martwić jako mieszkańcy miasta?
MK: To z pewnością jest trudna sytuacja. Na pewno wymaga dużej wiedzy z zakresu gospodarki finansami publicznymi, na pewno ogranicza nasze różne możliwości. Coraz mocniej wierzę jednak, że zaczniemy się z tego kryzysu podnosić. Warunkiem oczywiście jest odpowiednie działanie rządu i zabezpieczenie pieniędzy na podstawy. Przed nami niełatwy czas reformy tego stanu. Nie wyobrażam sobie natomiast, by mogło dojść do sytuacji, w której będziemy mieli problemy z realizacją podstawowych zadań miasta. Na szczęście mamy naprawdę dobry zespół ludzki w naszym samorządzie. Mamy ogrom mądrych ludzi, ale też kreatywnych i potrafiących wychodzić z kryzysowych sytuacji. Jesteśmy wspólnotą w tym wszystkim. A to daje mi wiarę i nadzieję, że nad polskim samorządem znów zaświeci słońce.
Wielokrotnie przez lata podkreślał Pan jak ważny jest samorząd. Dlaczego?
MK: Bo to wielka wartość! Samorządność to wypracowana przez poprzednie pokolenie zdolność do samostanowienia o nas tutaj. To dzięki samorządowi i lokalnym gospodarzom możemy swoje najważniejsze potrzeby społeczne, gospodarcze, urzędowe załatwiać na miejscu. To dzięki istnieniu samorządu współdecydujemy o kierunkach rozwoju miasta, o jakości szkół naszych dzieci, o jakości oferty kulturalnej czy sportowej, o różnych inwestycjach. Decydujemy sami o sobie w naszych lokalnych społecznościach. Czy to system bez wad? Oczywiście, że nie. Moim zdaniem nie ma systemów idealnych, ale wiem też, że lepszego jeszcze jako społeczeństwo nie wymyśliliśmy. Dlatego też te nadchodzące wybory są tak ważne. Właśnie teraz mamy ogromny wpływ na to, kto będzie nas reprezentował, kto będzie się starał o polepszanie jakości naszego życia w mieście, kto będzie dla nas budował, dbał. Ogromnie wierzę, że znów zachowamy się tak jak podczas wyborów jesiennych i pójdziemy tłumnie do urn. To naprawdę ważne.
Wybory lada moment. Kończą one chyba najdłuższą kadencję samorządu…
MK: Tak, tak kadencja trwa pięć i pół roku, choć powinna skończyć się zeszłej jesieni. Czy to dobrze? Raczej nie. Oby już nigdy nikt nam tak przy kalendarzu wyborczym nie majstrował. Idąc na wybory, zawiązujemy umowę na czas określony. I powinien on zostać dotrzymany. Cieszę się, że docieramy do końca.
Dlaczego? Czy to nie stres dla Pana?
MK: Oczywiście! Każde wybory to ogromny stres. W końcu jesteśmy wystawieni na różne, czasem bardzo przykre i trudne sytuacje. Znajdujemy się w sytuacji, która jest naznaczona jakąś niepewnością. Dla nikogo nie jest to łatwe. Jednakże wybierając taką drogę życia, musimy być na to gotowi. Wybory to czas weryfikacji, oceny i samooceny. Cieszę się jednak, że kończymy tę kadencję. Przede wszystkim dlatego, że wielu z nas odczuwa ogromne zmęczenie. Nie, nie pracą dla miasta i jego mieszkańców, nie codziennymi obowiązkami, zmaganiami. Wszyscy, którzy obserwują sytuację w Radzie Miejskiej, wiedzą, że to niezbyt szczęśliwa dla Wodzisławia kadencja. Na szczęście rada to nie wszystko. Ludzie wokół pokazali, że potrafią działać i budować nawet w trudnej atmosferze. Spójrzmy jak wiele jednak udało się nam osiągnąć.
Co ma Pan na myśli? Czy może nam Pan przypomnieć, co działo się w mijającej kadencji? Co jest najważniejsze z Pana perspektyw?
MK: Z przyjemnością! To dla mnie powody do radości. I do dumy z miasta, w którym żyję i mieszkam. Ta kadencja to, Moi Drodzy, ukończenie remontu Dworca Kolejowego i całkowite przywrócenie Wodzisławia na kolejową mapę Polski, to uratowanie naszego ważnego zabytku – Baszty Rycerskiej na Grodzisku, to także wielki remont Pałacu Dietrichsteinów i stworzenie dla naszej wspólnoty wyjątkowego miejsca spotkań i pamięci historycznej. Ta kadencja to także Balaton w zupełnie nowej, pięknej, estetycznej i funkcjonalnej odsłonie. To również niesamowity rozwój wodzisławskiej oświaty! Tylko spójrzmy, jak fantastycznie jesteśmy postrzegani w całej Polsce w tej kwestii. Wybitni eksperci oświatowi stawiają nas za wzór. Jestem ogromnie dumny. Ta kadencja to także niesamowity finał kilku długich lat pracy nad rozwojem strefy gospodarczej i rynku pracy w mieście. I to jaki finał! Przyciągnęliśmy do miasta giganta, europejskiego lidera. To nie wzięło się znikąd. To naprawdę parę dobrych lat pracy mocnego zespołu. Ale efekt jest, przyznajcie sami, świetny – kilka tysięcy nowych, dobrych miejsc pracy.
Nowy inwestor w mieście budzi radość, ale też i niepokój u niektórych osób.
MK: I ja to rozumiem, i bardzo szanuję. To w końcu wielka zmiana. Dla niektórych z nas może łączyć się z okresowymi trudnościami w ruchu i nie tylko. Jednak, jeśli chcemy, by nasze miasto się rozwijało, by miało pieniądze i możliwości budowania nowych przestrzeni dla nas, musimy pozwolić na rozwój gospodarczy. Powinniśmy mieć na uwadze, że tak duża, stabilna i ceniona w świecie firma to gwarancja dużych dochodów także dla samorządu. Po pierwsze im więcej osób u nas pracuje, tym mocniej się rozwijamy, korzystają inne branże, inni przedsiębiorcy. Po drugie tak duże firmy to ogromnie ważni podatnicy. A pamiętajmy – podatki to podstawowy dochód miasta. Gdy są wpływy, idziemy do przodu, możemy myśleć o poprawie warunków życia, infrastruktury, nowych inwestycjach, pięknych imprezach, obiektach typu parki, baseny… Miasto nie ma specjalnie innych sposobów na „zarabianie”. A miasto jest jak duża rodzina. Musi być dochód, by mogło funkcjonować i śmiało patrzeć w przyszłość.
Czy jest coś, czego nie udało się w tej kadencji zrealizować? Czy istnieją szanse, by plany zrealizować w kolejnych latach?
MK: Pewnie. Nie ma takiej możliwości, by w pełni zrealizować program wyborczy. Zwłaszcza w tak wyboistej kadencji. Nikt z nas pięć lat temu nie planował pandemii, która skutecznie zahamowała cały świat. Nikt nie planował wojny, która przyniosła nam kryzys uchodźczy i ogromne zawirowania w cenach energii, materiałów budowlanych, żywności. Bardzo nas to wszystko ograniczało, stopowało, nie pozwalało skupić się na wszystkich wcześniej zamierzonych celach. A do tego jeszcze utarczki wewnątrz Rady Miejskiej i stopowanie pomysłów „dla zasady”. Na szczęście dworzec, pałac, basztę rozpoczęliśmy remontować wcześniej, więc nie udało się zatrzymać tych ważnych procesów. Czego najbardziej żałuję? Myślę, że braku postępu w miejskim budownictwie mieszkaniowym (bo prywatne rozwija się świetnie), braku budowy wodnych placów zabaw dla dzieciaków, niezrealizowanych niektórych prac na drogach. I od razu odpowiem, że tak, jak najbardziej mamy szansę je zrealizować. Trochę bardziej sprzyjające warunki i nie ma rzeczy niemożliwych.
A nowe plany?
MK: Z nowych planów to z pewnością bardzo cieszy mnie możliwość budowy porządnego dworca autobusowego z niesamowitym zielonym dachem. Cieszy mnie powstała nowa wizja rynku i jego okolic – dużo bardziej zielona, przyjazna, estetyczna. Cieszy mnie plan na przejęcie i remont wieży ciśnień przy Dworcu Kolejowym, cieszy mnie także możliwość przejęcia starego parku wokół szpitala na Wilchwach i rozwój oferty Balatonu. No i drogi! Mamy pozyskane ponad 30 mln zł na ważne remonty i budowy w tym zakresie. A planów jest oczywiście więcej. Wierzę, że będzie nam je dane zrealizować i wspólnie cieszyć się nowymi przestrzeniami.
Trzymamy zatem kciuki i bardzo dziękujemy za rozmowę.