18/04/2024
Recenzją od Przemka Pawełka przypominamy o serii, która przypadnie do gustu nie tylko nastolatkom!
Amulet dobija powoli do finału - ostatni tom, jaki trafił na nasz rynek, to ósmy, a po nim został już tylko jeden.
I w sumie nie jestem w stanie napisać wiele ponad to, co pisałem przy okazji tomów 2, czy 3, aż do 7. To seria fantasy, operująca gdzieś na skrzyżowaniu nurtów i konwencji, którą poprowadzono tyleż wtórnie, co bardzo sprawnie, a żerowanie na sprawdzonych wzorcach okazuje się być tu jednym z atutów. Bo jeśli kraść, to od najlepszych, a Kibuishi oparł się po prostu o samograje.
Tytułem przypomnienia - autor rozdziela rodzinę, by przenieść ją do fantastycznego świata, i wciągnąć w walkę pomiędzy dobrem, a złem. Fantasy i łagodna groza mieszają się w tym cyklu od początku z motywami z okolic steam punku i science fiction. Tropy odsyłają do Władcy Pierścieni, Gwiezdnych Wojen czy X-Menów. To eklektyczna mieszanka, ale skrojona i dopasowana bardzo sprawnie. Paradoksalnie te elementy z zupełnie innych bajek bardzo dobrze do siebie pasują. Prawdopodobnie dlatego, że wszystko to narracje w duchu Podróży Bohatera, opowiadające o przezwyciężaniu słabości, zmienianiu siebie, by ostatecznie zmienić świat i wygrać ze Złem. Są więc krawędzie, według których da się te opowieści złożyć w jedną całość.
Album jak zwykle wygląda porządnie. To przyzwoite tempo narracji (choć jest nieco przegadania) i całkiem sprawne rysunki, zwłaszcza w przypadku fantastycznych dalszych planów i kolorów. Można pokusić się o podejrzenie, że pewnie większość z niemal dwudziestu rysowników wspierających i asystentów rysuje lepiej od głównego autora, który od początku nie błyszczał swoją kreską, ale jednocześnie trzeba przyznać Kibuishiemu, że dość spójnie spina wszystko we względnie konsekwentną całość.
Tom ósmy prowadzi do kluczowych konfrontacji i domyka część wątków, zostawiając przed nami jeszcze motywy kosmiczne i potencjalne ponowne połączenie rodziny. Więc jest na co czekać. Tom 9 w USA wychodzi już za momencik, a ze Źródeł Bliskich Wydawcy słyszałem, że do nas ma dotrzeć niewiele później. Sam może się tym zwieńczeniem serii nie ekscytuję, bo nie jestem jej docelowym odbiorcą, ale cieszy mnie, że Planeta Komiksów, która niemal wyzerowała swój rytm wydawniczy, nie odpuszcza i ciągnie serię do końca. Młodzi fani nie będą zawiedzeni, a mnie cieszy, że kiedyś z tą serią zapoznam młodego. Jej premiera u nas miała miejsce jeszcze przed jego urodzinami i od tamtego czasu kiszę ją dla niego na potem. Fajnie, że we właściwym momencie dostanie komplet.
Choć kolejnymi Trupimi Gadkami też bym nie pogardził.
Komiks do recenzji przekazał wydawca.