19/01/2025
Dość ISTOTNY post... czyli jak zhakowałem Panrunnera lub jak odwróciłem (odwracam) BIEG RZEKI...
Dawno dawno temu za górami za lasami... 😉
..właśnie wykulałem się z kolejnej komisji lekarskiej.
Pod pachami kule, a po mych licach płyną lekkie łzy... Uch🔥
Mam na sobie 49kg Panrunnera i słabą widoczność na przyszłość, nawet bardziej niż słabą...
Nieustająca KRESKA w dół (amplituda)
Cóż...
Za mną gmach lekarski i nowa legitka z wózkiem... ta niebieska, co pozwala parkować wóz... tam gdzie nie wolno (koperta)
Dzieje się COŚ, co na ten moment przekracza wszelkie moje PRZESZŁE i PRZYSZŁE wyobrażenia.
Podobno z chodzeniem, to raczej tak sobie i wróżby na przyszłość dość ciemne...
Bieganie...? 😆😆😆😆😆😆
Jedna wielka zagadka i torba pełna medykamentów, strzykawek, igieł, prochów, plastrów, opioidów itp.
Bonusowo gruby plik recept.
Stoję z moją Kochaną na przejściu dla pieszych i czekamy na zmianę świateł...
Trzyma mnie pod pachę i szepcze do ucha... "Damy radę".
Odwracam się do Rene i mówię: "Coś jest nie tak... to nie ten kierunek... Gdzie ja jestem...? Kaman! Serio?"
W tamtej chwili chciałem pieprznąć KULE o asfalt i do GÓRY wykrzyczeć swoje żale...
To było ciężkie doświadczenie, jakby KTOŚ z wielkim łomotem trzasnął mi drzwiami przed samym nosym.... To już finito STARY! (Oczywiście to tylko moja osobista miarka i nie równam się z innymi)
Bolało mnie ciało, bolały mnie myśli... został mi tylko jeden WIELKI ŻAL.
Co teraz z familią...?
Z nowej perspektywy, stanę się teraz ciężarem, jakby mało było nam w ostatnim czasie.
Uch🔥🔥🔥 Do potęgi!
Po powrocie do domu, kochana położyła mnie do łóżka i usiadła w fotelu ze zwieszoną głową... Cisza.
Przed moimi oczami BIAŁY sufit i ta przenikająca nas, GŁĘBOKA cisza. Przyszłość....?
Pozamiatało Panrunnera🏁
..
Godzina 21.30 tego samego dnia.
Stoję w drzwiach naszego mieszkania. Na plecach mam plecak, a w rękach ściskam biegowe kijki. Lekko się chwieję.
Idę! Krzyczę do żony...
Kochana wybiega z pokoju i szczerze pyta: "Co Ty robisz?!? Gdzie Ty idziesz? Jak? ...łezki.
..a ja szczerze i spokojnie odpowiadam:
"Kochana moja... zawracam BIEG rzeki... już mi wystarczy".
Zamieniłem kule na kijki. Do dużego plecaka napchałem multum poduszek, by wyglądał na wielki i ciężki.
Ubrałem się, jak prawdziwy TURYSTA.
Budowałem w sobie nowe POCZUCIE... Poczucie bycia w "normie" i "formie".
Poczucie, że mogę.
Czysty KAIZEN i pierwszy mini krok w nieznane.
Powiedziałem, że IDĘ SAM.
(ryzyk/fizyk)
Rene przytuliła mnie...
Czwarte piętro bez WINDY.
Po schodach schodziłem pół godziny (MountEverest to PIKUŚ) Przeszurałem dookoła naszego budynku około 100 metrów. Droga pod górę była trochę łatwiejsza, mogłem się podciągać. Gdy już dosapałem się pod nasze drzwi, zerknąłem tylko ma nasz numer mieszkania... 42🏁 ...i już wiedziałem o co biega😉
Taki był mój PIERWSZY KROK ...od nowa... i w nieznane.
Nigdy więcej już, nie przytuliłem się do żadnej kuli.
Z czasem w plecaku zamieniałem proporcje na te bardziej w kilogramy.
Najważniejsze było budowanie POCZUCIA. Powiedziałem sobie, że nigdy nie stanę na niebieskiej kopercie, to nie jest miejsce dla mnie, na świecie jest jeszcze wielu takich przy których Panrunner jest Złotym Olimpijczykiem. I tak też robiłem, najważniejsze, to szurać, nawet WOLNIEJ, niż WOLNIEJ... ale chodzić.
To powyższe SŁOWO, to tak w telegraficznym skrócie😉
Mija już kilka lat i mam za sobą piękną przygodę z Manhattanem i 42km w Sloturismo... mam też mój osobisty Central Park i wymarzone 10km🏁
Gdzie TERAZ jest Panrunner...?
Ani TU, ani TAM...
Na pewno w DRODZE😉
Trzymajcie się tam mocno i jedno WIELKIE DZIĘKI za ostatni Wasz czas i wyrozumiałość ..i cierpliwość (powyższy tekst)👊🏻
Piona z LASU🌿 ...z dość ciężkim plecakiem i jak już zauważyliście... bez kijków.
Przygoda😆
Panrunner ⚓️
Ps. Dla mnie... NUMERO UNO?
Bezwzględnie i nieustająco, pilnować głowy. Czuć się, jak najlepiej. Grać na odwrót. Czujnie obserwować i ...NIE WALCZYĆ! Budować poczucie i jasny dobry kierunek. Bez napięcia. Bez paniki... Doceniać i BYĆ BARDZIEJ.
Olać POZYTYWNE myślenie, to tylko CHMURY, po któryvh tylko łzy.... Bez paniki, bez paniki, bez paniki... Powoli...
>>>tak sobie wymyśliłem na ten czas. Taki taki mój prywatny mentalny suplement (myśli)
Mógłbym tak pisać i pisać, jeszcze kilka lat, bo tyle się działo i dzieje do dzisiaj. Samo życie...😉
Ciao 👊🏻🏁👊🏻
PS2. Jeśli w Waszym otoczeniu, macie kogoś w podobnej sytuacji... TO ZA NIC W ŻYCIU!
Nic mu nie doradzajcie, nie rozkminiajcie chorób na drobne...
Napijcie się wspólnie CZARNEJ☕️
Pogadajcie o duperelach.
Obejrzycie fajny film.
Zjedźcie pyszny obiad.
Jeśli to możliwe... idźcie na spacer
Tak po prostu...
Przytulcie się...