17/11/2023
Cześć,
Przyniosłem ostatnio na zajęcia, które prowadzę na ASP, manifest wydawniczy Marca Fishera. Rozmawialiśmy ze studentami o tym tekście, a szczególnie mocno wybrzmiało dla mnie wówczas zdanie, że praca wydawcy to nie sposób na szybki sukces, ale podróż na całe życie.
Myślałem o tym dziś w kontekście naszego oficynowego katalogu, który rozwija się powoli i rośnie w swoim tempie. Na przestrzeni ostatnich już prawie 10 lat nauczyłem się pracować z projektami tak, aby nie były one zależne od upływu czasu. Fajnie na nie patrzeć, jak dojrzewają, jak nabierają nowych znaczeń wraz z pojawianiem się kolejnych tytułów w kolekcji.
Nigdy moim celem nie było parcie do przodu za wszelką cenę, ale raczej znalezienie naturalnego porządku rzeczy i tempa, które odpowiada moim zasobom i charakterowi. Z racji tego, że Oficyna nie jest projektem, z którego się utrzymuję, nie mam tej presji na wynik, ale za to możliwość działania wedle własnych reguł. Właśnie teraz, po 10 latach, zaczynam rozumieć, na czym polega głębszy sens bycia „niezależnym wydawcą”, na czym ta głęboka istota niezależności polega.
Czasem, tak jak teraz, mam swego rodzaju dysonans poznawczy. Z jednej strony piszę o niezależności i Oficynie jako niekomercyjnym projekcie, ale z drugiej wciąż uprawiam sprzedaż i specyficzny, ale marketing.
Może też to głębsze rozumienie niezależności polega na tym, że przecież żyjemy w konkretnych warunkach społeczno-ekonomicznych, w których kupowanie jest jedną z najbardziej bezpośrednich form doświadczania. Jest po prostu konwencjonalną formą dystrybucji dóbr w kapitalistycznym społeczeństwie, dzięki której nasze prace mogą do Ciebie dotrzeć.
Gdy byłem latem na targach książki artystycznej w Los Angeles, ogromne wrażenie zrobiło na mnie, jak bardzo amerykańska kultura kupowania jest sposobem doświadczania – zakup jest czynnością kulturową. Jest symbolicznym wyrazem wsparcia i docenienia, ale też robienia sobie przyjemności.
Nasza, polska wersja kapitalizmu może nie jest aż tak do szpiku przesiąknięta kultem obiegu pieniądza, ale mając zdrowy stosunek do rzeczywistości, nie da się nie zauważyć roli kupowania i sprzedaży również jako praktyki kulturowej. Ważne dla mnie, aby te transakcje odbywała się na zdrowych, równych i pozbawionych perswazji warunkach. Sprzedaż jest środkiem do celu, a nie celem.
W tym kontekście chcę wspomnieć o kilku krokach, które podjąłem w Oficynie. Jestem dumny z programu rabatów socjalnych – czyli zniżek dla osób, które chciałyby nabyć jakąś z naszych prac, ale nie mogą sobie na nią pozwolić z powodów finansowych. Działa to banalnie prosto – piszesz do mnie maila z info, że chcesz skorzystać z rabatu socjalnego, a ja wysyłam Ci pulę kodów rabatowych, które możesz zastosować, ustalając dowolną kwotę upustu. Nie ma w tym żadnych sztuczek ani pułapek, nie sprawdzam PITów. Zaufanie — waluta przyszłości :)
Rabat socjalny działa u nas już chyba z 5 lat i sprawdza się świetnie – myślę, że korzysta z niego mniej więcej jedna na dwadzieścia osób. Jest to skala, która powoduje, że nie mamy strat, a zawsze ta jedna osoba więcej ma lepszy dzień i może sięgnąć po coś innego, niż tylko produkt podstawowej potrzeby.
No właśnie, kolejny punkt – nasze prace i publikacje to nie są produkty pierwszej potrzeby, to nie są fundamentalne składniki życia. Lubię o nich jednak myśleć jak o przyprawach, jak o czymś dającym smak i aromat. Fajnie jest móc wprowadzać w swoje życie takie smaczki.
Myślałem kiedyś o tym, co powstrzymuje mnie przed zamówieniami prac lub książek – często jest to droga wysyłka. Dlatego zdecydowałem się na obniżenie kosztów wysyłki do 7 zł za paczkę. Zazwyczaj jest to ok. 50% kosztów wysyłki. Myślę, że to fajne, że możemy się dzielić kosztami po połowie :)
Musi być w tym coś podejrzanego! Sam bym tak pomyślał, „bo nie ma nic za darmo”. Ale wyjaśnię Ci od razu, jaka filozofia (a może praktyka?) za tym stoi – przy zamówieniach w naszym sklepiku można wybrać opcję napiwku 10 zł – jedna na kilka osób dołącza go do zamówienia, więc to amortyzuje koszty tanich wysyłek i rabatów socjalnych.
Moim celem jest stworzenie bardziej solidarnego modelu sklepu – jeśli masz zasoby, aby się dzielić i dorzucić, zapraszam! Jeśli nie masz zasobów, a kwestie finansowe są problematyczne, zapraszam do korzystania z rabatów socjalnych — czekam na maile w tej sprawie :)
No i na koniec chciałbym jeszcze powiedzieć, że w minionych tygodniach dodałem do sklepu kilka nowych opcji, np. Vouchery – jeśli w zbliżającym się sezonie świątecznym chcesz zrobić komuś oficynowy prezent, ale boisz się ryzyka nietrafionego zakupu, może właśnie voucher będzie rozwiązaniem?
Aha, i zupełnie ostatnia kwestia – zawsze, bez podania przyczyny możesz oddać zakupioną pracę, jeśli Ci się nie podoba (a ja zwrócę pieniądze). Moje nakłady są krótkie, i tak się prędzej czy później rozejdą – po co niechciana praca ma leżeć za szafą i się marnować?
Tyle na dziś. To miała być krótka notatka zainspirowana refleksją w czasie spaceru przy deszczowej, ponurej pogodzie. Wyszedł list, mam nadzieję, ze choć trochę ciekawy.
Dobrego weekendu
Michał