30/05/2024
"Innego końca nie będzie" w reżyserii Piotra Milczarka oraz "Dziewczynka do orzechów" w reżyserii Michaliny Musialik w recenzji Bliżej Ekranu! Zapraszamy do lektury i na seanse 🌟
Po obejrzeniu wszystkich polskich animowanych filmów konkursowych Krakow Film Festival (oprócz 'Ziemniaków' Marcina Podolca) mam dość mieszane uczucia.
Nie ma wątpliwości, że mówią one o rzeczach ważnych, aktualnych i wartych opowiedzenia. Mamy tu bowiem wszelkie problemy: wojnę, migrację, problemy psychiczne, nierówności społeczne, konflikt płci. Jednak tylko kilka tytułów było w stanie opowiadać o nich w sposób faktycznie zajmujący. Wśród nich były:
🔵 Innego końca nie będzie, reż. Piotr Milczarek
Bodaj jedyny film, który zaoferował choć odrobinę humoru. I bardzo go za to cenę, bo choć mówi o rzeczach, które do śmiechu raczej nie skłaniają, to jednak pokazuje, że można o nich mówić śmiejąc się przez łzy.
Piotr Milczarek ponownie użył swojego rozpoznawalnego stylu: uproszczona, rysunkowa grafika, błękit dodający odrobiny koloru do czerni i bieli. I humanoidalne ludziki, które w zapamiętałym pędzie gdzieś lecą, coś robią. Tym razem próbują wywołać rewolucję, wznieść się na krytykę, sprzeciwić się, bądź zaprotestować, ale... rezygnują przy pierwszej próbie.
Gorzkie to, ale jakże trafne. O, jak my (my indywidualnie i jako zbiorowość) potrafimy narzekać (na różne kwestie), zgadzać się, że trzeba zareagować, wyrażać oburzenie i grozić palcem, ale zazwyczaj się na tym kończy. I to właśnie ten koniec jest jedyny, jaki możemy sobie zaoferować. Nie zakończymy bowiem ucisku, nierówności, bezprawia, a to one prowadzą nas do końca innego, którego niekoniecznie byśmy pragnęli. A który przyjdzie nieproszony.
🔵 Codex, reż. Betina Bożek
Betinę Bożek do tej pory można było kojarzyć z filmowego surrealizmu przyprawionego niezwykłą wyobraźnią, plastycznością obrazu i kąśliwym humorem. W "Codeksie" pozostała z tego jedynie plastyka rysunkowej animacji. Więcej jest natomiast alegorii, tajemniczości, symboli i refleksji na tematy uniwersalne, choć głęboko zanurzone w kategorii kobiecości.
Podczas seansu trudno nie mieć skojarzeń z tryptykiem "Figur niesamowitych" Marty Pajek - mamy bowiem podobną bohaterkę, która doświadcza podobnych historii, a wszystko to w rysowanej formie zatopionej w filozofującej tradycji polskiej szkoły animacji. To żaden zarzut, bo inspirować się najlepszymi, to nic złego.
Bożek opowiada o kobiecie, która żyje w kostce rubika swoim niezwykle uporządkowanym życiem. Ale niespodziewane wydarzenie - wejście na niezidentyfikowaną kostkę i zranienie stopy - otwiera ją na zupełnie nowe doświadczenia. Te doświadczenia bywają groźne, tajemnicze i prowadzące przez labirynt być może na manowce, których tak bardzo kobieta bała się do tej pory. Te manowce bowiem potrafią zupełnie zrekonfigurować życie, przekręcić boki kostki. Ale również potrafią buchnąć zielenią roślin i kwiecia.
To film o ciele, choć opowiedziany formą thrillera paranoicznego. O jego ranieniu, doświadczaniu, otwieraniu i fakcie, że to wszystko pociąga za sobą przetasowania również w całym naszym życiu. Nikt nie powiedział, że to bezpieczne, ale jakże fascynujące.
🔵 Dziewczyna do orzechów, reż. Michalina Musialik
Ten film jawi się jako antyteza "Codeksu". Rymuje się z nim, ale pokazuje rewers cielesnych doświadczeń. Jednocześnie przepisuje bożonarodzeniową baśń o dziadku do orzechów. Święta to czas niezwykły, który czaruje blaskiem choinki i ożywionych zabawek. Obserwujemy to w formie niezdarnych dziecięcych rysunków, przywodzących na myśl animacje Mariusza Wilczyńskiego.
Forma animacji się zmienia na bardziej realistyczną, gdy dziecięctwo małej dziewczynki pryska. Widzi ona jak jej lalka tańczy z ołowianym żołnierzykiem, który znienacka wkłada jej rękę pod spódnicę. W tym momencie kobieta zaczyna dojrzewać, zmienia się jej ciało, podobnie jak jej brata i innych chłopców, którzy ją otaczają. Jest to przedstawione w formie zagrożenia, niepokoju, strachu przez niezrozumiałym i niepokojącym procesem.
W tej historii ważną rolę odgrywa niknący, niemal nieobecny ojciec, który tylko rozłupuje orzechy - jednego jednak nie będzie w stanie...
🔵 Joko, reż. Izabela Plucińska
Izabela Plucińska raczej nie jest w stanie zaskoczyć osoby, które śledzą jej karierę od jakiegoś czasu. Forma więc pozostaje ta sama - plastelinowa, wykoślawiająca w karykaturalnej formie wyimaginowaną rzeczywistość. Podobnie jak w "Portrecie Suzanne" animatorka ponownie sięga po procę Rolanda Topora, którego groteskowa wyobraźnia świetnie koresponduje z jej estetyką.
"Joko" blisko tematycznie do "Innego końca nie będzie" - też bowiem mówi o fundamentalnych nierównościach społecznych, wobec których pozostajemy bezsilni. Tym razem nie z niemocy, ale z poczucia, że ci słabsi też coś z tego mają.
Plucińska opowiada o robotnikach lokalnej fabryki, których miejscowa elita przerabia na środki transportu, na plecach których jeżdżą do miejscowego hotelu. Oporny wobec hańbiącej pracy Joko zmienia jednak zdanie, co skończy się dla niego tragicznie - zostanie sklejony ze swoimi chlebodawcami.
W ten groteskowy, pełny czarnego humoru sposób Plucińska pokazuje, że "innego końca nie będzie" niż idealne sklejenie z kapitałem, który mami, k**i, obiecuje, ale przede wszystkim wykorzystuje. Nie pomoże honor, nie pomoże godność, bo za nią człowiek się nie naje. A baranów do ujeżdżania zawsze znajdzie się pod dostatkiem. Czy przyglądanie się temu procederowi i utrata pieniędzy to rozwiązanie? Joko się zastanawia. My też...
_________________________
Fumi Studio Animoon