07/01/2025
„Lodowiska sezonowe na... podwórkach”
Nowy Rok przyniósł nam sporo minusowych temperatur. Przed laty nie było takiej możliwości, aby dzieci i młodzież z Tychów przepuściły taką okazję! Kiedy tylko przez kilka dni utrzymywała się minusowa temperatura, na podwórkach w ruch szły... szlauchy i wiadra z wodą! Tak powstawały lodowiska sezonowe. O jednym, a w zasadzie dwóch takich lodowiskach na placu przy ulicy Bema, opowiedziała Arturowi babcia, Danuta Podsiadły, dziś mieszkanka osiedla „K”.
Zimą, kiedy za oknem pojawiał się mróz, dzieci na naszym placu zabierały się za robienie lodowisk. Jedno wylewali chłopcy z naszego bloku przy ulicy Bema, a drugie, dzieci z bloku naprzeciwko. Najpierw odśnieżali plac. Później w piwnicy, z pomocą dorosłych, podłączali szlauch i wylewali wodę na podwórko. Robili to zazwyczaj wieczorem, aby w nocy, kiedy temperatura była najniższa, woda mogła zamarznąć. Nie mogliśmy się doczekać, aby rano móc założyć łyżwy i zacząć jeździć – wspomina Danuta.
My, dziewczynki, byłyśmy czasami złe na chłopców, bo kiedy oni grali w hokeja, my musiałyśmy czekać aż skończą, żeby móc pojeździć. Chłopcy mieli pierwszeństwo, bo to przecież oni robili lodowiska. Zbijali też deski i dykty, aby kiedy padał śnieg, móc odśnieżać lód. Uwielbiałam jeździć na łyżwach. Rodzice kupili mi nawet figurówki. Byłam dumna, bo inne dzieci jeździły na łyżwach saneczkowych albo „szpicokach”, czyli płozach przykręcanych do butów. Pamiętam, jaka byłam dumna, kiedy jedna z sąsiadek powiedziała mojej mamie, że codziennie obserwuje mnie przez okno i widzi jak świetnie jeżdżę! - dodaje.
Kto z Was pamięta podwórkowe lodowiska? Gdzie jeszcze w Tychach powstawały? Jeździliście na nich? A może sami je tworzyliście?
PS. Na zdjęciu lodowisko podwórkowe przy ulicy Bema w 1966 roku 📷