20/08/2024
🔥🚀📣 AUTOSTOPEM DOOKOŁA ŚWIATA 📣🚀🔥
Gdzie Jutro: Cześć, Maciek! W wielkim skrócie o Twojej wyprawie: okrążyłeś świat bez płacenia za transport i za noclegi. Cztery lata podróżowałeś autostopem i jachtostopem. Spałeś na couchsurfingu i u ludzi. Powiem Ci, że długo zastanawiałem się, od czego zacząć naszą rozmowę…
Maciej Badziak (z Autostopem Dookoła Świata): Mam nadzieję, że jeszcze coś z tej podróży pamiętam [śmiech].
Gdzie Jutro: No właśnie! O to chciałem Cię na początek zapytać. Kiedy umawialiśmy się na wywiad, wspomniałeś, że z całego wyjazdu pamiętasz już tylko wybrane scenki; jakieś konkretne zdarzenia. Czy to nie jest dla Ciebie smutne albo wkurzające, że duża część wspomnień z tak ekstremalnej i niesamowitej wyprawy została zepchnięta gdzieś do podświadomości?
Maciej Badziak: Z ludzkim umysłem jest jak z dyskiem twardym. Mamy w mózgu określoną pojemność i nowe dane nadpisują stare. Podejrzewam, że, gdybym nie robił szczególnie dużo po powrocie z podróży, miałbym dzisiaj więcej „aktywnych” wspomnień w głowie. Tymczasem minęło już pięć lat i sporo się w tzw. międzyczasie wydarzyło.
Dlatego bardzo lubię spotykać się z kolegą montażystą, który do dzisiaj składa jeszcze odcinki z naszej wyprawy (ukazują się na kanale YT „Autostopem Dookoła Świata”). Jak oglądamy surówkę [nieobrobiony materiał – przyp. red.], mam czasem wrażenie, jakbym wybrał się jeszcze raz w tę samą podróż. Po prostu osiemdziesięciu procent rzeczy, które oglądam na nagraniu, nie pamiętam.
Raz na jakiś czas lubię też obejrzeć stary film z początków wyprawy albo przeczytać stary post z Facebooka. Dobrze, że na bieżąco – w taki, czy inny sposób – rejestrowaliśmy przebieg podróży.
Gdzie Jutro: Uważasz, że przez cały ten czas byłeś na jednej wielkiej wyprawie, czy raczej na kilku/kilkunastu mniejszych?
Maciej Badziak: Ciekawe pytanie. W sensie „formalnym” była to z pewnością jedna podróż. Nie wracaliśmy do Polski. Gdybym miał ją jednak podzielić na etapy, to wyróżniłbym trzy: Ameryka Południowa, Pacyfik/Australia i Azja.
Gdzie Jutro: O co cię zwykle pytają w wywiadach?
Maciej Badziak: Trzy pytania padają prawie zawsze: o bezpieczeństwo w Ameryce Południowej, o najniebezpieczniejszą sytuację i o to, do jakiego kraju chciałbym kiedyś wrócić.
Gdzie Jutro: Przygotowując się do naszej rozmowy, zebrałem do kupy kilka faktów z Twojej wyprawy. Podczas podróży byłeś chory, byłeś okradziony, byłeś świadkiem próby morderstwa i byłeś świadkiem morderstwa (!). Szmuglowałeś fajki, jadłeś smażone żaby, jeździłeś na dachach ciężarówek. Brzmi to wszystko jak historia z książki przygodowej. I powiem ci, że tyle było tego wszystkiego, że aż nie wiedziałem, od czego zacząć.
Maciej Badziak: [śmiech] Ja to sobie trochę uświadomiłem, jak robiłem podsumowanie podróży. Przed samym powrotem do domu, mniej więcej kilometr przed moją rodzinną miejscowością, zatrzymałem się ostatni raz, żeby wrzucić na Facebooka „raport” z całej wyprawy. (Nie chciałem już później sięgać do telefonu w obecności rodziny i przyjaciół). Wypisałem sobie wszystkie najbardziej hardcorowe akcje, podliczyłem różne statystyki i jak to wszystko przeczytałem, dotarło do mnie, z jaką intensywnością funkcjonowałem przez ostatnie cztery lata. Pomyślałem, że – jak kot – przeżyłem chyba jakieś sześć żyć, w porównaniu do przeciętnego człowieka. Naprawdę dużo tego było!
Gdzie Jutro: Czy już w trakcie wyprawy rozwalało ci czasami głowę, gdy uświadamiałeś sobie, co właśnie robisz? Już wtedy miałeś wrażenie, że to „duże”?
Maciej Badziak: Nie. Wtedy to było dla mnie bardzo normalne. W ogóle różne porąbane akcje były u mnie na porządku dziennym jeszcze przed wyjazdem. Kiedyś na studiach założyłem się z kumplem, że na pięćdziesięciu sześciu metrach urządzę imprezę na sto osób. Załatwiłem światła dyskotekowe, generator piany i wytwornicę dymu. Ostatecznie bawiło się u mnie 113 gości [śmiech]. I w sumie niedługo po tym (zaraz po studiach) wyruszyłem w podróż. Można powiedzieć, że ciągłość życia na wysokich obrotach została zachowana. Może dlatego całe to przedsięwzięcie podróżnicze było dla mnie dość naturalne i oczywiste.
Po powrocie do Polski zacząłem żyć trochę normalniej i spokojniej. Zamieszkałem w jednym miejscu, poszedłem do etatowej pracy, w godzinach „od do”. I teraz – z tej perspektywy – bardziej dociera do mnie, że moja wyprawa autostopem dookoła świata to faktycznie było coś. W czasie podróży nigdy tak nie myślałem.
Gdzie Jutro: A trudno było ci się przestawić na „normalny” tryb życia?
Maciej Badziak: Trochę mi to zajęło. Po powrocie do Polski miałem plan, żeby wyjechać do Australii. Zrobiłem wszystkie badania, certyfikat z angielskiego, skoczyłem do Stanów podreperować budżet i po tym jak zaaplikowałem o wizę (wraz z przelaniem pieniędzy) Australia zamknęła granicę bo zaczęła się wiadomo co... Także rok po powrocie był jeszcze luźny. Później już zacząłem doceniać Polskę, tereny w których mieszkam, obecność przyjaciół.
Gdzie Jutro: Dlaczego mając teoretycznie wszystko: „dach nad głową, pracę, spokojne życie i brak zmartwień”, postanowiłeś rzucić wszystko i wyjechać w nieznane, „bez pewności, że uda Ci się wrócić bezpiecznie do domu i zobaczyć raz jeszcze kochającą rodzinę, przyjaciół, znajomych”? To Twój cytat.
Maciej Badziak: Dobry research zrobiłeś, bo to cytat z jednego z pierwszych wpisów na blogu, rok 2015. Po studiach zacząłem pracować na etacie – w zawodzie, którego nie lubiłem (inżynieria produkcji). Dobijała mnie praca w konkretnych godzinach, obowiązek „odbijania się” przy wejściu i wyjściu, praca na hali. Bardzo mnie nudziło i męczyło i nie chciałem spędzić tak reszty życia. Zaraz po studiach to był szok. Z bardzo luźnego życia – nagle w sztywne ramy. Zadałem sobie wtedy pytanie: to właśnie tak ma od teraz wyglądać?
Przed podpisaniem umowy właściwej, ale już po stażu zapytałem szefa, czy mogę wyskoczyć na jeszcze jeden miesięczny wypad (do Iranu) i wskoczyć na normalny etat po powrocie. Zgodził się.
W Iranie poznałem Mańka, z którym szybko złapaliśmy dobre flow. Jakiś czas później wstawiłem post w facebookowej grupie „Autostopowicze czyli my”, że planuję trochę większą podróż – dookoła świata i czy ktoś chciałby wybrać się ze mną. Maniura mi wtedy odpisał: „nieźle jesteś jeb**ęty”! Zapytałem go więc, czy nie chciałby jechać. Chciał [śmiech].
Gdzie Jutro: Wspomniałeś o Mańku, a co z Olkiem?
Maciej Badziak: Oluś to też jest as! Najpierw chodziliśmy razem do liceum. Później razem studiowaliśmy. W czasie studiów wpadłem kiedyś na pomysł, żeby wyskoczyć razem na autostopowego tripa. Pamiętam, że Olek powiedział wtedy mamie, że jedzie na pielgrzymkę [śmiech]. Mama oczywiście spakowała mu do plecaka śpiewnik [śmiech]. Oluś na wyprawę do Iranu nie był chętny, ale jak zobaczył zdjęcia i posłuchał opowieści o tej wyprawie, to powiedział, że zazdrości. Dlatego zadzwoniłem do niego w wakacje z pytaniem: „Oluś, nie chciałbyś ze mną jechać za rok dookoła świata”? Na co on: „No, mogę jechać” [śmiech]. Zupełnie jakbyśmy się umawiali na piwo czy pizzę. No i pojechał [śmiech].
Gdzie Jutro: Wolisz podróżować solo czy w grupie?
Maciej Badziak: Jestem fanem podróży w grupie. Im więcej osób, tym lepiej. Jestem ekstrawertykiem, więc ładuję baterie wśród ludzi. Nie wytrzymuję długo sam [śmiech]. Zdarzało mi się wprawdzie podróżować samemu i przeżywać fajne przygody, ale jednak wolę dzielić emocje podróżnicze z drugą osobą.
Gdzie Jutro: Z Mańkiem rozdzieliliście się po mniej więcej 3 latach podróży. Z czego to wynikało? Potrzebowaliście odpocząć od siebie? Czy takie intensywne przebywanie ze sobą staje się w końcu męczące?
Maciej Badziak: To rozstanie nie wynikało z tego, że się kłóciliśmy albo z tego, że ciężko nam było ze sobą wytrzymać. Ja ogólnie po 1,5 roku (maksymalnie 2 latach) miałem wrócić. Moja siostra specjalnie czekała z wyjściem za mąż na mój powrót. I jak byłem w Australii, to mi oznajmiła, że bierze ślub w czerwcu 2019 roku - więc wróciłem.
Ale mieliśmy z Mańkiem dwie krótsze rozłąki - powiedział mi wtedy, że on potrzebuje pojeździć trochę sam - tydzień w Nowej Zelandii i miesiąc w Laosie.
Gdzie Jutro: A co jest generalnie najtrudniejsze w Twoim odczuciu w podróżowaniu autostopem?
Maciej Badziak: Najtrudniejsze jest jak wjeżdżasz o późnej porze do dużego miasta i nie masz noclegu. My mieliśmy takie zasady, że nie możemy wydać grosza na transport i na noclegi. Także w takiej sytuacji zaczyna się mocne kombinowanie. Po całym dniu jedyne o czym marzysz to wziąć kąpiel i się położyć. Im bardziej jesteś zmęczony tym mniej wybrzydzasz [śmiech] kładziesz się gdziekolwiek.
Gdzie Jutro: Największy moment strachu?
Maciej Badziak: Najgorszy był sam początek. Im dłużej jeździsz tym bardziej się w tym odnajdujesz, tym lepiej podpowiada Ci intuicja - tu nie idź, z tym gościem nie gadaj.
Gdzie Jutro: Największy moment tęsknoty?
Maciej Badziak: Z tęsknotą jest podobnie jak ze strachem. Najciężej było mi na początku. Po dwóch tygodniach mojej podróży obudziłem się gdzieś w krzakach i pomyślałem: ja tu gdzieś na Gibraltarze, przecież to potrwa 2 lata, co ja najlepszego robię (to ostatnie to ja dopisałam - żonka). Ale jak już pokonałem Atlantyk, czułem, że już nie mogę zrezygnować, nie mogę się poddać. Bywały chwilę zwątpienia np. w Panamie przed wypłynięciem na Pacyfik. Wypłynęliśmy w taki krótki rejs testowy (30 mil) i mnie złapała potworna choroba morska i pomyślałem sobie wtedy: jak ja mam płynąć pół roku?
Ale tego samego dnia prelekcję na tej Marinie mieli tacy hipisi i opowiadali o przepłynięciu Pacyfiku - i mnie przekonali [śmiech].
Był taki moment, że moi rodzice źle zareagowali na mój pomysł ( myślę, że nie ma rodzica, który by zareagował optymistycznie), ale po zobaczeniu mojego filmu o przepłynięciu Atlantyku napisali mi, że najgorszą rzeczą, jaką mogłem zrobić to posłuchać ich i nie wyjechać. Nie było jeszcze wtedy tych odznak ale moi rodzice już wtedy mieli wielką odznakę „LIDER WŚRÓD FANÓW” na Facebooku.
Gdzie Jutro: Napisałeś kiedyś "bycie szczęśliwym to kwestia wyboru, w moim przypadku jest to 15 kilogramów na plecach i spełnianie swoich marzeń". Czy teraz prowadząc bardziej osiadły tryb życia czujesz się nieszczęśliwy?
Maciej Badziak: Właśnie nie! Czasami tęsknię za tamtymi przygodami. Bardzo długo się zastanawiałem nad tym jaką drogę wybrać, taka wieczna tułaczka byłaby próbą ucieczki od normalnego życia. Jednak fajnie jest mieć do czego wracać. Inaczej sytuacja wyglądałaby teraz gdybym się tułał po świecie, po 30stce, nie mając własnego kąta. Chciałem ten czas po powrocie poświęcić na karierę zawodową (moim zdaniem idzie w dobrym kierunku). Myślę, że kiedyś jeszcze gdzieś wyskoczę [śmiech]. Jak tylko Korea Północna otworzy granice to dzida.
Gdzie Jutro: Powiedziałeś w jednym z filmów, że podróż pomogła Ci odkryć Twoje mocne strony ale też słabości. W jaki sposób?
Maciej Badziak: Jeśli chodzi o to co ta podróż mi dała największego to pewność siebie, poczucie, że jeżeli czegoś się chce i do tego się dąży to zawsze jest się w stanie to osiągnąć (jeśli jest zdrowie oczywiście). A druga rzecz to, że w każdej sytuacji i w każdym miejscu na świecie (pod warunkiem, że to będzie ląd [śmiech]) to wiem, że sobie tam poradzę.
Gdzie Jutro: Wielkie dzięki za rozmowę!
Maciej Badziak: Również bardzo dziękuję!
ℹ️ Działamy dzięki Tobie. Wesprzyj nas:
☕ https://buycoffee.to/gdziejutro
💰 https://patronite.pl/gdziejutro