28/09/2024
Anna Marzec - k :
Grzegorz Sroczyński w swoim politycznym komentarzu zatytułowanym "Normalsie, nie siedź cicho! Pięć sposobów na polityczny fanatyzm" bardzo słusznie wskazuje, że polityczny fanatyzm i karmienie polaryzacji mogą zniszczyć nasz kraj. Zwraca się do "normalsów", aby nie siedzieli cicho, bo "gdy główne partie mainstreamowe będą karmić bez umiaru polaryzację, Polska w końcu utknie".
Posłuchałam apelu i zabieram głos.
Twierdzę, że "normalsi" to przede wszystkim wyborcy Polski 2050. To my jesteśmy zwolennikami polityki rozważnej, długofalowej, to my chcemy "Polski pojednanej w różnorodnościach", to my jesteśmy przeciwnikami polaryzacji, to my uważamy, że wybory powinno wygrywać się programami, a nie emocjami - czyli inaczej od tego, jak od lat grają P*S i PO, prześcigając się w populistycznych zagrywkach i emocjonalnych hasłach.
Mam wrażenie, że większość polskiego narodu postrzega politykę jako nieustanną rywalizację między "my" i "oni". To "oni" są źli, a jak "my" dojdziemy do władzy, to będzie dobrze. A potem okazuje się, że wcale nie jest lepiej, bo "nasi" zamiast budować pojednanie, "rozjeżdżają" tych, którzy myślą niezgodnie z ideą partii dominującej, której celem jest władza. Władza dla władzy, pokazywanie, że "teraz my rządzimy" - a to wzbudza silne emocje wśród zwolenników drugiej strony sporu politycznego, która się odgraża, że jak znowu dojdzie do władzy to "dopiero pokaże, kto tu rządzi" i zrobi "swój" porządek. I tak się najprawdopodobniej stanie, jeśli tego nie przerwiemy.
Polaryzacja, podsycanie fanatyzmu, wzbudzanie przekonania, że "trzeba głosować na silniejszego" - to wszystko nie sprzyja pojednaniu, to tylko wzmacnia podziały i utrwala wrogość w narodzie, uniemożliwia też skutecznie wpływ na politykę partii nowych, pragnących odmienić tę chorą rzeczywistość.
Najlepszym przykładem jest Polska 2050, która od początku istnienia była marginalizowana i wręcz dyskredytowana, a jej przywódca, Szymon Hołownia, stał się obiektem bezpardonowych ataków i hejtu, zarówno ze strony P*S, jak i PO (zwolennicy tej formacji wykazali się nawet większą zajadłością) - bo przecież nie wolno osłabiać pozycji żadnej z dominujących partii politycznego sporu.
Nie będzie pojednania, jeśli nadal będzie podsycana nienawiść do tych, którzy myślą inaczej. Nie będzie pojednania, jeśli zwolennicy PO i P*S będą postrzegać zwolenników innych partii jako "wrogów".
Jesteśmy jednym Narodem - różnimy się w poglądach, ale żyjemy w tym samym kraju i nie ma takiej opcji, żeby myślący inaczej niż my zniknęli. Jesteśmy skazani na współistnienie, a tylko od nas zależy, czy to współistnienie będzie pokojowe, czy wrogie.
Czekają nas wybory prezydenckie. Ważne jest to, aby wygrał ktoś, kto będzie przeciwieństwem funkcjonariusza partii działającego w obronie jej interesów - a tak właśnie działał i działa obecny prezydent.
Dlatego uważam, że najlepszym prezydentem dla Polski byłby ktoś spoza głównego sporu - ktoś, kto od początku swojej działalności politycznej mówi o pojednaniu i łagodzi konflikty, kto pragnie Polski pojednanej w różnorodnościach, który dostrzega i rozumie racje zwolenników zarówno prawej, jak i lewej strony i wysyła sygnał - "porozmawiajmy, nie kłóćmy się, spróbujmy znaleźć porozumienie".
Od prezydenta należy oczekiwać stania po stronie Narodu i społeczeństwa, dbania o interes państwa, respektowania Konstytucji i prawa, dbałości o prawidłowe funkcjonowanie mechanizmów demokratycznego państwa prawa - a nie stania po stronie racji jakiejś partii, która uważa, że ma największe prawo do decydowania o państwie, bo zdobyła największe poparcie.
Szymon Hołownia nie tylko mówi o porozumieniu, ale również działa na jego rzecz, dowodząc tego chociażby sposobem, w jaki prowadzi obrady Sejmu, oraz tym, jak podchodzi do sporów w koalicji - zawsze z otwartością do dialogu, z ręką wyciągniętą do zgody, z siłą argumentów, a nie z zaciśniętą pięścią i argumentem siły.
Dialog i porozumienie to coś, czego Polsce potrzeba najbardziej, bo tylko na zgodzie i porozumieniu można budować rzeczy trwałe. Polacy powinni wziąć to sobie do serca - wszyscy, a szczególnie fanatyczni zwolennicy dwóch dominujących partii. Nie zakończymy sporu, jeśli będziemy opowiadać się twardo po jednej, albo drugiej stronie. Przeciąganie liny może skończyć się upadkiem.