06/09/2024
W DRODZE NA …?
Korzystam z walorów leczenia uzdrowiskowego, bo wyłącznie w tym celu pojawiłem się w Jeleniej Górze. To, że mam w większości święty spokój, zawdzięczam żonie Marcie i dzieciom: Juliance i Michałowi. Mam też powody do dumy – syn zdał pomyślnie maturę, dostał się na studia, córka wkroczyła w progi ósmej klasy, a z Martą wkrótce będziemy obchodzić trzecią miesięcznicę ślubu. Ufff! Zdążyliśmy przed dziećmi. Od kilku miesięcy mam kontakt ze swoją pierwszą córką, poznałem zięcia i wnuczka trzymałem na rękach. Dwuletnie przygotowania do ważnego wydarzenia, które odbyło się w Poznaniu od 16 do 18 sierpnia zaowocowały pięknym wydarzeniem, w którym wzięło udział spore grono skoczan. Jednym słowem – kubek do połowy co najmniej pełny. Dobiegł kresu przy okazji ciekawy czas współpracy ze skockim samorządem, urzędem, licznymi organizacjami oraz osobami, które stanowiły szeroko pojętą redakcję „Wiadomości Skockich”. Moja umowa wygasła w czerwcu, a nowej nie podpisałem. Niemniej dziękuję wszystkim osobom, z którymi miałem styczność w swojej pracy dziennikarskiej. Poznałem też wielu ciekawych ludzi i oni wszyscy zostaną moim osobistym kapitałem. Przepraszam równocześnie, że nie byłem w stanie udzielić Wam odpowiedzi na liczne pytania o kolejne wydania. Nie posiadałem umocowania prawnego, a wydawca, czyli urząd miasta i gminy, Was też nie poinformował.
REDAKTOR DO TABLICY
W ostatnich dniach zostałem kolejny raz wywołany do tablicy za sprawą lubianego przeze mnie zajęcia, czyli redagowania „Wiadomości Skockich”. Wywołał mnie osobiście burmistrz miasta i gminy, który w kolejnym serialowym odcinku odniósł się do kwestii rotacji w urzędzie. Nie odniosę się do pozostałych osób – wszak mają swój rozum. Jednakże znalazłem się w gronie poprowadzonych na swoisty „szafot”, a w tym miejscu wprawdzie pytają: „czy boli?” Zawsze jednak już po ścięciu.
Ponieważ w tej sprawie ujawniły się „skróty myślowe” i niekiedy oszczędne gospodarowanie prawdą, korzystam z możliwości także publicznej odpowiedzi mając pełną świadomość, że moje odejście było zaplanowane i tylko kwestią czasu było to, kiedy się to stanie i w jakich okolicznościach. Umacnia mnie w tym przekonaniu, że oprócz zainteresowania ze strony dwóch radnych, nikt z urzędu nie podjął ze mną rzeczowej dyskusji po moim stanowisku w kwestii warunków współpracy. Może jestem marzycielem, ale liczyłem na to, że będę miał okazję przedstawić swoje stanowisko chociażby problemowej komisji rady. Wszak radni są reprezentantami wyborców. Czy też coś niewłaściwie pojmuję? Na dodatek dowiedziałem się, że umowa ma być zawarta tylko na trzy miesiące. Redagowanie miesięcznika nie jest zajęciem tylko od rana do wieczora i zawsze planuje się na długo naprzód. Proszę również postawić się w roli przedsiębiorcy, który nie jest w stanie niczego zaplanować.
JAK TO BYŁO?
Umowa ze mną na redagowanie „Wiadomości Skockich” została zawarta w 2022 roku po wcześniejszym uzgodnieniu treści. Przed jej podpisaniem miałem okazję wygłosić podczas sesji wystąpienie, w którym jasno przedstawiłem rolę i funkcje mediów oraz wynikające z tego relacje: urząd – mieszkańcy – urząd. Znając swój fach i czując się odpowiedzialny za powierzone mi zadanie zaproponowałem uzupełnienia w umowie, które nakładały na mnie obowiązki wynikające m.in. z ustaw: Prawo prasowe i Prawo autorskie. Zawsze postępowałem zgodnie z literą prawa, dobrym obyczajem i zasadami etyki dziennikarskiej.
Obecny burmistrz w swoim wystąpieniu powiedział m.in., że jednym z trzech filarów mojej pracy było redagowanie treści na stronę internetową i social media urzędu. Zapis w umowie mówił jednakże, że: „Redaktor naczelny ma dostęp do mediów elektronicznych i społecznościowych „Wydawcy” i „Redakcji”” (par. 3, pkt 3.). Zamieszczałem na FB relacje z wydarzeń, w których nie uczestniczyli pracownicy urzędu z przekonaniem – słusznym zresztą – że informacja podana po kilku dniach przestaje mieć jakąkolwiek wartość. Na ten temat można znaleźć wiele opracowań. Nie czułem, że urząd mi płaci za to, bo opisywałem zdarzenia, które przyciągały moją uwagę. Dziennikarz nie pracuje od - do i w piątek nie wyłącza się z życia.
Nie wiem, jaki zapis w umowie zaproponował burmistrz w nowej wersji, ponieważ nie miałem okazji zapoznać się z jej treścią, ale dotychczasowa przewidywała, że: „Zmiany umowy mogą być dokonane za zgodą obydwu stron i wymagają formy pisemnej pod rygorem nieważności”.
Może jestem z innych czasów, ale nie do przyjęcia przeze mnie była forma samego sposobu podpisania umowy, której treści nie znałem, a tylko pokątnie dowiedziałem się o zaproponowanych zmianach. Został mi zablokowany dostęp do FB urzędu, a stało się to wcześniej niż się o tym dowiedziałem. To wywołało sprzeciw nie tylko mój, ale także w środowisku dziennikarskim.
O CO CHODZI Z TĄ KASĄ
Włodarz, czyli reprezentant wydawcy, poinformował w swoim wystąpieniu, że otrzymywałem 2500 złotych brutto. Zgadza się, ale dopiero od pewnego czasu. Wcześniejsze wynagrodzenie było niższe, a jego wzrost wynikał z większej mojej aktywności oraz wzrostu kosztów pracy. Nie padła jednak żadna informacja, że wszelkie wartości brutto są po mojej stronie. Jestem osobą prowadzącą jednoosobową działalność gospodarczą i sam opłacam składki ZUS, podatki, opłacam biuro rachunkowe, co zdejmuje automatycznie prawie połowę z owej „mitycznej kwoty” 2500 zł. Ale mam świadomość, że podanie takiej niepełnej informacji może działać na wyobraźnię ludzi.
Logiczne jest, że ludzie mają prawo wiedzieć, jaką kwotę z ich podatków wydatkował urząd, ale w biznesie jest kawałek czegoś, co się nazywa jego etyką i pewne kwestie finansowych relacji uczestników umowy stanowią dobra osobiste. Ale ocena tego, czy zostały naruszone rozstrzygać należy na gruncie prawa.
Dodam jeszcze, że nigdy nie korzystałem ze środków technicznych wydawcy: Internetu, telefonu, drukarki, skanera, ksero, aparatu fotograficznego, samochodu czy paliwa. A nie byłem w żaden sposób zwolniony z opłacania własnych rachunków.
***
Pan burmistrz rzekł publicznie, że postanowił zdjąć mi 200 złotych z tytułu tego, iż nie będę musiał pisać treści na stronę i Fb. Niska wycena za każdą sobotę i niedzielę aktywności. Toż to „na waciki” by nie starczyło. O, gdyby tak tysiąc, to rozumiem. Chociaż w jakiejś części czułbym się doceniony. A tak powstało wrażenie, że niejaki redaktor naczelny połasił się na 200 złotych i postanowił porzucić dla tej kwoty odpowiedzialną robotę.
W pierwszych dniach lipca wymusiłem niejako na włodarzu gminy spotkanie, podczas którego poinformowałem go, że nie mogę zaakceptować zmian w umowie, które nie zostały ze mną przedyskutowane ani stylu „dialogu”. Jednocześnie zwróciłem uwagę, że nie rzecz w 200 złotych, tylko w prestiżu i wizerunku zawodu i funkcji, którą pełniłem. To także - co zaznaczyłem – odnosi się do wizerunku i prestiżu każdego uczestnika umowy. Dziennikarz, który pełni również odpowiedzialną funkcję w redakcji jest mimo wszystko twórcą. Każde wydanie gazety jest unikalne i niepowtarzalne. Nic tu nie dzieje się samo i nie ma w życiu przypadków.
Odmowa podpisania przeze mnie umowy, ze szczątkowo znanymi zapisami, wynikała właśnie z faktu, że stanąłem w obronie tworzenia: i przez siebie, i przez następnych.
KAŻDY BUDUJE SWÓJ WIZERUNEK
Obecni radni, to zdecydowanie młodzi ludzie, którzy nie pamiętają czasów, kiedy to „sojusz robotniczo - chłopski” decydował o wycenie pracy pisarzy, poetów, dziennikarzy, aktorów, itp. Zawsze może być tak, że jako radni staniecie przed koniecznością podejmowania takich decyzji. Sugeruję chwilę refleksji, zanim naciśniecie przycisk. Anglicy mawiają: jesteśmy za biedni, żeby kupować tanie rzeczy.
***
Mój rozbrat z „Wiadomościami Skockimi” nie oznacza rozstania z ulubionym zawodem. Nadal będziecie mnie mogli czytać na łamach ogólnopolskich „Wieści Rolniczych” oraz w mediach społecznościowych. Miałem wielki zaszczyt prezentować też ciekawych ludzi – rolników z naszego terenu, a „Wieści są czytane w całej Polsce. Łatwiej mi będzie realizować też kontrolną funkcję mediów.
POST SCRIPTUM
Przejrzałem jeszcze raz programy wyborcze wszystkich kandydatów na burmistrza. Jakże pięknie brzmiały wtedy deklaracje wsparcia dla przedsiębiorców i seniorów. Ale jest już po wyborach.
Franciszek Szklennik
Fot. autor