29/12/2024
O długiej i bogatej historii oraz niezwykłym dziedzictwie kulturowym wsi zalanych wodami Jeziora Solińskiego przeczytacie w książce Stanisława Krycińskiego „Bieszczady. Morze niepamięci”👉 https://tiny.pl/clb88
Jezioro Solińskie przyciąga tysiące turystów i wczasowiczów, którzy uważają, że jest ono największą atrakcją Bieszczadów. Inni omijają je z daleka, bowiem wolą cieszyć oczy widokami z połonin. Ci, którzy wybierają Jezioro, widzą malownicze zarysy gór odbijających się w wodzie. Tej wodzie, która zalała istniejące od kilkuset lat osady. Gruba warstwa współczesności przykryła też wsie wokół „bieszczadzkiego morza”, a szczególnie Polańczyk i Solinę. Woda pochłonęła teren, gdzie do 1939 r. stało prawie 600 domów, trzy cerkwie, kościół, klasztor i rosło niemal 500 ha lasu. Sztuczny
zbiornik utworzony przez spiętrzenie wód Sanu i Solinki powstał w latach 1960–1968. Zbudowanie w tym miejscu zapory spiętrzającej wody Sanu nie było pomysłem nowym, bowiem już w 1925 r. profesor hydrotechniki Karol Pomianowski stworzył program elektryfikacji Polski w oparciu o budowę licznych zapór i zbiorników wodnych na górskich rzekach. W latach 50. XX w. zrezygnowano jednak z kaskady zbiorników i postanowiono zbudować w Solinie zaporę ze zbrojonego betonu, o wysokości 81,1 m. W efekcie powstałby zbiornik o pojemności 472 mln m³. Powierzchnia jeziora zalewowego miała osiągnąć ok. 22 km².
„[...] W związku z budową zapory wodnej rozpoczętą w 1960 r. nastąpiło przenoszenie mieszkańców Soliny i ich dobytku do innych wsi w okolicy. Najwięcej osób trafiło do Równi (20 rodzin), Berezki (11 rodzin) i Łobozwi (9 rodzin). Pięć rodzin umieszczono w osiedlu Jawor. Poza tym od jednej do trzech rodzin przeniesiono do Bereźnicy Niżnej, Leska, Łukawicy, Myczkowa, Nowosiółek, Orelca, Strwiążka, Uherzec, Ustjanowej, Werlasu i Zahoczewia. Działo się to w latach 1962–1967. W 1968 r. miejsce po dawnej zabudowie wsi było już pod wodą. Ponad nią pozostały jedynie tereny dawnych przysiółków Na Kiczerze i Wągliska, które z czasem zamieniły się w wieś Werlas. W tym rejonie znajdował się również Stary Folwark należący do Soliny jeszcze w XIX w., a w okresie międzywojennym już nieistniejący. Wraz z całą zabudową rozebrana została również cerkiew filialna, pw. Przemienienia Pańskiego, wzniesiona w 1937 r. [...]”.
„[...]Uznano, że na terenie planowanego sztucznego jeziora znajdują się trzy cmentarze, i należy je ekshumować. Pominięto cmentarz w Sokolem, który zdaniem budowniczych miał znaleźć się powyżej lustra wody. Tak się jednak nie stało. Cmentarz tutejszy został zalany. Już w latach 80. XX w., przy niskim stanie wody, widać było kilka przewróconych nagrobków, pomiędzy którymi leżały ludzkie kości. Zresztą ekshumacje na cmentarzach w Solinie, Teleśnicy Sannej i Wołkowyi były raczej symboliczne. Pochówków poszukiwano za pomocą nakłuwania gruntu metalowymi szpilami. Gdy trafiano na wieko trumny to taki grób rozkopywano, a szczątki przenoszono na cmentarze wyżej położone. Metoda skutkowała tylko wtedy, gdy wieko trumny nie było jeszcze spróchniałe i ilość kamieni w ziemi umożliwiała takie sondowanie. Jak wiemy w górach grunt jest bardzo skalisty, więc poszukiwanie grobów tą metodą jest mało skuteczne. A co z pochówkami starszymi, których trumny dawno już zmurszały i nie stawiały oporu szpilom poszukiwaczy? A takich była zdecydowana większość. Wiejskie cmentarze nie mają rozplanowania typowego dla zatłoczonych, miejskich nekropolii, więc znalezienie tu pochówku jest dużo trudniejsze. Niewątpliwie przenoszono nagrobki, przynajmniej te okazalsze, i przy nich poszukiwano pochówków, jednak na tutejszych cmentarzach dominowały ziemne mogiły z drewnianymi krzyżami. Tak więc informacja o przenoszeniu szczątków miała głównie służyć uspokojeniu opinii publicznej”.