Książka w pigułce

Książka w pigułce Znajdziesz tutaj książki godne polecenia i te, dla których nie warto marnować czasu.

Q: Często wychodzicie ze swojej czytelniczej strefy komfortu? Dla mnie bez wątpienia taką próbą są rozliczne czytelnicze...
06/01/2025

Q: Często wychodzicie ze swojej czytelniczej strefy komfortu? Dla mnie bez wątpienia taką próbą są rozliczne czytelnicze sprawdziany w fantastyce. Mam mieszane uczucia, ale jeszcze nie skreślam tego gatunku 🧐

Zapraszam do mojej opinii o książce
"Niezwykłe przypadki Bristol Keats"
Mary E. Pearson

Autorka kilku poczytnych bestsellerów, dotychczas przeznaczonych raczej do rąk nieco młodszych odbiorców, tym razem oddaje w nasze ręce powieść przeznaczoną dla czytelników dorosłych. Szczerze mówiąc, gdyby nie kilka dość obficie opisanych scen zbliżeń, śmiało można tę książkę uznać za literaturę Young Adult. Potwierdza to klasyfikacja gatunkowa, przede wszystkim mocne połączenie romansu z wątkami fantastycznymi. Tych drugich oczywiście zdecydowanie więcej; niemal cały literacki świat przedstawiony w "Niezwykłych przypadkach..." to plątanina świata magii, elfów, amuletów, zaklęć, wrogów, którzy sieją zniszczenie oraz oczywiście tych, którzy starają się im przeciwstawić. Tego typu książki łączy jeden wspólny schemat: dwa równoległe światy (rzeczywistość zwykłego szarego człowieka oraz ta zgoła inna, przesycona magią), dobrzy i źli bohaterowie, którzy naparzają się o władzę oraz para, która pasuje do siebie jak pięść do oka, ale autor szybko na tej burzliwej relacji buduje napięcie, stawiając czytelnika w szeregu świadków obserwujących ten miłosny dysonans poznawczy. Wzloty i upadki w relacji ludzi rzekomo sobie przeznaczonych (czy tak będzie, zapewne przekonamy się w kontynuacji), burzliwa atmosfera, której oliwy do ognia dolewa niepokorna główna bohaterka, mroczny bohater, który włada najsilniejszymi mocami i... rodzina, która kryje wiele sekretów - tak w kilku zdaniach można przedstawić zarys fabuły, co raczej nie zaskoczy fanów romantasy. Gdybyśmy jednak chcieli zejść nieco na ziemię, przyjrzyjmy się relacji z codzienności zwykłego śmiertelnika, w którym to osierocone siostry wiodą napięte życie, licząc się z każdym groszem i pomstując nieco na swój los, jednocześnie głęboko w sercu nosząc żałobę po rodzicach. Darem okazuje się zbawienny list od tajemiczej ciotki, która obiecuje dostatek. Pułapka czy rzeczywiście dar od losu? Co stało się z ojcem sióstr? I gdzie podziewa się matka?

Książka nabiera większego rozpędu fabularnego dobrze po setnej stronie; to tutaj czytelnik przenosi się do świata magii, koboldów, elfów, wielkich władców, którzy niestrudzenie biją się o władzę lub uczepiają pazurami tronu, by nikt nie zaszkodził ich pozycji. Narracja prowadzona w trzeciej osobie pozwala dość dobrze poznać postać niestrudzonej, upartej bohaterki, ale gdzieniegdzie autorka dopuszcza do szerszego zrozumienia kontekstu świata magii oczami innych, pobocznych postaci. W głównej mierze dominują krótkie rozdziały, przy kluczowych wydarzeniach daje się zauważyć pisarski rozpęd, ale w mojej opinii wszystko jest prawidłowo wyważone. Motyw wydaje się być dość schematyczny, wykonanie dobre, zatem fanom gatunku nie pozostaje nic innego, jak zawierzyć kilka dłuższych wieczorów autorce i dać się porwać do świata magii, która przeplata się z przyjaźnią, relacją "dziecko-rodzic" oraz przede wszystkim z miłością, która nie powinna się wydarzyć.



wydawnictwo hype / fantastyka /romantasy / fantasy / strefa komfortu /czytam bo lubie / czytanie terapią / bookstagram / polska / książka

Q: Zwracacie uwagę na istotne cytaty w książkach? Zapisujecie je gdzieś, by jeszcze do nich wrócić? A może nie ma to dla...
02/01/2025

Q: Zwracacie uwagę na istotne cytaty w książkach? Zapisujecie je gdzieś, by jeszcze do nich wrócić? A może nie ma to dla Was większego znaczenia i skupiacie się na całościowym odbiorze książki, a nie na wybiórczych fragmentach?

Zapraszam do mojej opinii o "Agnes Sharp i Morderstwo w Sunset Hall"
Leonie Swann


"Tak naprawdę chodziło o to, żeby wytrzymać samemu ze sobą, nawet w najmniejszej przestrzeni, nawet wtedy, kiedy wszystko inne się ulotni: rodzina i przyjaciele, zdrowie, możliwość poruszania się, pamięć i rozum."

Podobno Polacy w przypadku doboru książek najczęściej sięgają po kryminały. Gatunek ten przez lata ewoluował, a kolejni autorzy dokładali do tego swoją cegiełkę sprawiając, że współcześnie wyłonić można między innymi kryminały kocykowe. Cosy crime to te historie, w których autor nie stawia na krwawe opisy miejsca zbrodni, szczędzi przy tym nieco z detali, to również nie śledztwa prowadzone przez doświadczonych oficerów, a często przez przypadkowych ludzi. To także swoisty humor, jakim autor urozmaica trudną (bo wszak o zbrodnię nadal chodzi) atmosferę.

"Agnes Sharp i morderstwo w Sunset Hall" to mógłby być mój czytelniczy debiut w powyższym gatunku, gdyby nie fakt, że kilka tygodni wcześniej przeczytałam inną książkę Swann - "Sprawiedliwość owiec" . Natomiast gdybym miała porównać obie propozycje autorki, bez wątpienia bardziej urzeka mnie Agnes - ludzka postać, tak (dosłownie) ułomna w swym człowieczeństwie, ale poza tytułowym morderstwem z książki bije jeszcze drugie dno, które bardzo mocno ze mną rezonuje. O tym jednak później. Będąca w sędziwym wieku Agnes wpadła na nietypowy pomysł zmiany swojego domu na miejsce, gdzie starsi ludzie mogą spokojnie dożyć swoich ostatnich chwil życia. Osobliwi mieszkańcy, a zarazem bohaterowie Swann to prawdziwy wachlarz emocji, wulkan charakterów i cała gama gaf, humoru, który zaskakuje w najmniej oczekiwanym momencie. Nie zapomnijmy jednak o elemencie kryminalnym. Lokatorka domu, którego właścicielką jest Agnes, ginie, a okazuje się, że nie jest jedyną ofiarą. W okolicy umierają kolejne staruszki, natomiast mieszkańcy Sunset Hall funkcjonują w coraz gęstszej atmosferze, która rozchodzi się zarówno po domu, jak i okolicy. Kto zabił pensjonariuszkę i inne mieszkanki lokalnej, niewielkiej społeczności? Jakie tajemnice świadomie lub w nie do końca wytłumaczalny sposób kryją w sobie mieszkańcy domu? A przede wszystkim, z jakimi barierami wynikającymi z dnia codziennego mierzą się osoby starsze oraz do jak skrajnych wpadek to doprowadzi w wykonaniu autorki?

Leonie Swann postawiła na dobry humor, serdecznych, zdeterminowanych przyjaciół, którzy na finiszu życia trzymają się zwartą grupą i wiedzą o sobie niemal wszystko. Niełatwym zadaniem było wejście w umysł bohaterskiej staruszki i odwzorowanie tego, co utrudnia poruszanie się, kontakt ze światem, na pozór przyziemne, codzienne czynności, które młodemu człowiekowi zdają się być błahostką. To właśnie to drugie dno, które tutaj dostrzegam i doceniam - element wizjera naszej przyszłości, która jednoznacznie pokazuje, że nie zawsze będziemy sprytni, sprawni, niezależni - jest godny większej uwagi. Przyjdzie moment, gdy nasze narządy, układy, zmysły rozpoczną proces wyłączania, gasnąc jeden po drugim, a na końcu posłuszeństwa odmówią płuca, serce - o tym również jest ta opowieść. O przemijaniu, braku sensu życia, o dysfunkcjach, ale również o sile przyjaźni, solidarności, wyrozumiałości i wzajemnej troski w obliczu starości. Mimo poruszanego tematu odejścia jednej z mieszkanek domu Sunset Hall z książki bije przekora, zaskakująco (jak na spokój i brak pośpiechu bohaterów) wartka akcja, w której co rusz coś interesującego się dzieje, a jednocześnie czytelnik ma okazję rozsiąść się wygodnie, uszczknąć nieco z niezjadliwych ciastek, doświadczyć dziąseł Hettie i powspominać.

"Agnes Sharp i morderstwo w Sunset Hall" to przyjemny, lekki kryminał oparty na dozie dobrego poczucia humoru i komicznych sytuacji w na pozór poważnych wydarzeniach, ale to także wspaniale oddana wizja świata z udziałem ludzi starszych, mierzących się z dysfunkcjami ciała.

Q: Ile prezentów książkowych znaleźliście pod choinką? A może to głównie Wy obdarowywaliście innych godnymi uwagi tytuła...
27/12/2024

Q: Ile prezentów książkowych znaleźliście pod choinką? A może to głównie Wy obdarowywaliście innych godnymi uwagi tytułami? Jak święta obchodzą skazani? Czy w więzieniu jest miejsce na celebrowanie takiego wyjątkowego czasu? Mając w rodzinie osobę, która jest zatrudniona w zakładzie karnym wiem jedno: jeśli masz dyżur telefoniczny w święta, bądź pewien, że telefon z wezwaniem do pracy prędzej czy później zadzwoni...

Zapraszam do mojej opinii o reportażu Zbyszka Nowaka ⬇️
"24 razy dożywocie"

Wydawnictwo Muza
Wyobraź sobie, że do końca życia spędzasz czas w jednej celi, nie musisz martwić się o posiłki, rachunki, sprawy bieżące. Nie musisz, ale możesz pracować, wszak praca to żaden przymus, nie musisz martwić się o problemy wielu z nas; wizyty u lekarza, terminy na "już" do specjalistów, o transport do placówki medycznej. Nie musisz martwić się właściwie o nic, ale jedno co... Twoje życie zamienia się w egzystencję. Dni wyznacza określona rutyna, bez której nie ma żadnych odstępstw. W pokoju raczej nigdy nie jesteś sam, o prywatności zapomnij. Twój każdy ruch, każdy krok jest pilnie odnotowywany, a kontakt ze światem zewnętrznym mocno ograniczony. Izolacja. Do końca życia. Jedyne urozmaicenie to przenosiny, nowa cela, nowi współlokatorzy. Może czasami przejażdżka w ramach nagłego przypadku do szpitala. Poza tym dzień w dzień to samo. Rutyna - to jedna z cech charakterystycznych, która łączy wszystkich rozmówców Zbyszka Nowaka. Oprócz tego termin, czyli odsiadka do końca życia. W języku więziennym "dożywotki" to głównie ludzie skazani za najcięższe przestępstwa, osadzeni zazwyczaj bez perspektywy wyjścia na wolność, którzy resztę swojego losu spędzą za kratami.

Jak wygląda to z ich perspektywy? Czy dożywocie jest dostateczną karą za popełnioną zbrodnię? A może jest karą zbyt surową? Co osadzeni bez nadziei na wyjście uważają na temat kary śmierci i czy jest ktokolwiek, kto interesuje się tym, co skazani uważają? A może są jedynie statystyką, próżnią, w którą gdy człowiek wpadnie, magicznie znika? Beznadziejnym przypadkiem, o którym świat chce zapomnieć?

Sprawy, które wstrząsnęły całym krajem i te, które zamknęły się wyłącznie w kręgu osadzonego, jego ofiary i ich najbliższych. Mordercy, gwałciciele, ludzie bezlitośni oraz ci, którzy twierdzą, że "daj mi człowieka, a znajdzie się paragraf" wciąż tym samym zaprzeczając udziałowi w jakiejkolwiek zbrodni. Ci, którzy czują się winni i ci, którzy za nic mają wyrzuty sumienia, jakby resocjalizacja była jedynie pustym sloganem, bez wpływu na zmianę perspektywy, zrozumienie, kajanie się.

Autor analizuje przypadki przestępstw, w których podejrzani, winni, a na końcu skazani otrzymali najwyższy możliwy wymiar kary, czyli dożywocie. Przybliża ich sylwetki, by następnie skupić się ma rozmowach. Te są skrajnie różne, jak i różni są rozmówcy. Książka w głównej mierze opiera się na spostrzeżeniach osadzonych i ich punkcie widzenia w kwestii długości odbywania kary, nie stricte na sprawach, z powodu jakich skazani znaleźli się za kratami. Niekiedy przebija zrozumienie, innym razem wyłącznie jego pozory, a czasami klaruje się pełna gotowość do wyjścia z nadzieją, iż człowiek taki jest w przygotowany na powrót do normalności. Dość specyficzny sposób prowadzenia dialogu, niemal namacalnie oddane warunki, w jakich odbywają się rozmowy oraz osoba autora, która niekiedy daje się prowadzić skazanym za rękę, innym razem osobiście próbuje sprowadzić rozmowę na właściwe, słuszne dla tytułu książki tory. Rozmówcami Nowaka są głównie mężczyźni, brakło mi tutaj więcej tego kobiecego pierwiastka, lecz w ogólnym odbiorze to bardzo interesujący reportaż, który prowokuje do dyskusji na temat jakości i sensu odbywania kary dożywocia. Mam wrażenie, że autor oddał głos tym, którzy już dawno go stracili, z drugiej strony czyż sami do tego nie doprowadzili?

Q: Odczuwacie zmiany pogody? Jak znosiliście ostatnie wietrzne dni? A może wiatr obszedł się z Wami łagodnie i nie uracz...
20/12/2024

Q: Odczuwacie zmiany pogody? Jak znosiliście ostatnie wietrzne dni? A może wiatr obszedł się z Wami łagodnie i nie uraczył Was swoją obecnością? Jeśli tak to zawsze można poczuć nieco klimatu z pomocą reportażu Dawida Góry.

Zapraszam do mojej opinii o "Halnym”


Czy jesteśmy na tyle świadomi zjawisk pogodowych, by jednoznacznie określić, kiedy mamy do czynienia z halnym, a kiedy jest to zwyczajny mocniejszy podmuch wiatru? Nikt z nas chyba nie jest aż tak precyzyjny, na szczęście możemy polegać na pracach obserwatoriów meteorologicznych i wielu meteorologów czy synoptyków, którzy z dużą dozą prawdopodobieństwa określą, jakie warunki pogodowe czekają nas w kolejnych dniach. Dawid Góra w przygotowanym przez siebie reportażu przybliża czytelnikom temat wiatru halnego, który bez wątpienia kojarzy nam się z górami. Góra zatem krąży wokół tematu gór, opowiada, w jakim stopniu wiatrowy fen wpływa na człowieka czy przyrodę. “Halny” to nie tylko reportaż z krwi i kości, to przede wszystkim postawienie na pierwszym miejscu człowieka, szczególnie tego zostawionego na pastwę losu w obliczu bezlitosnego żywiołu. Autor zamyka się w osobliwej bańce górali, mieszkańców Podhala, bo gdzie najlepiej zbierać informacje o halnym, jeśli nie u źródła? Spotkania z rodzimymi mieszkańcami z dziada pradziada oraz z napływowymi, dla których góry stały się pasją, niekiedy obsesją. O halnym mówią zwykli, postronni mieszkańcy kultywujący tradycje Podhala oraz ci, którzy namacalnie odczuwają zmiany, jakie niesie ze sobą klimat i pogoda. Lekarze, pielęgniarki, ratownicy, kolejno strażacy i policjanci, pracownicy Tatrzańskiego Parku Narodowego, TOPRu czy obserwatorium na Kasprowym Wierchu, dla kontrastu Góra dopuszcza do głosu krzewicieli kultury góralskiej, każdego z rozmówców dopytując o stosunek do halnego, który większość traktuje jak naturalny, tak bardzo oczywisty element codzienności w Tatrach. Ciekawym posunięciem jest także dopełnienie reportażu akcentami naukowymi, w których autor cytuje prowadzone przez lata badania nad zjawiskiem halnego, a jego wpływem na samopoczucie człowieka. Czy silny, porywisty wiatr rzeczywiście może odpowiadać za zmiany samopoczucia, pobudzenie, stany depresyjne, lękowe, a nawet przyczyniać się do wzrostu prób samobójczych? Po lekturze “Halnego” nadal trudno mi jednoznacznie odpowiedzieć na to pytanie, tak samo jak trudno było inicjatorom prowadzonych nad tym zagadnieniem badań uzyskać jednoznaczne wnioski. Z jednej strony może się wydawać, iż obecność wiatru nie ma większego wpływu na dobrostan człowieka, z drugiej jednak nie bez przyczyny kolejne pokolenia pracowników szpitali czy innych placówek medycznych zauważają większy niepokój, pobudzenie u pacjentów. Legenda, mit taki jak to, iż podczas pełni księżyca rozpoczyna się gro porodów czy jednak tkwi w tym ziarno prawdy?

Rozmówcy skupiają się wyłącznie na rozmowach o halnym, a ja mam wrażenie, że anomalie łatwiej jest zaobserwować przy wietrznej pogodzie ogółem, niż skupiając się wyłącznie na samym halnym, jako głównej zależnej. W mojej opinii na plus, choć nieco zbaczając z głównego tematu autor pochyla się nad głośnymi i wyjątkowo dramatycznymi wypadkami, jakie miały miejsce w górach czy uświetnia rozmową z pracownikami obserwatorium z Kasprowego Wierchu, nad których specyfiką pracy mało kto z nas kiedykolwiek się zastanawiał.

Podsumowując, Dawid Góra przygotował reportaż poruszający dość wąski, acz bardzo ciekawy temat, jakim jest zjawisko wiatru halnego. Większość rozmówców w interesujący sposób odniosła się do tytułu, dając szerszy obraz anomalii, a zarazem naturalnemu, systematycznemu zjawisku pogodowemu, jakie ma miejsce w górach. Halny niepokoi, budzi lęk, czasami przerażenie, a z drugiej strony jest nieodłącznym elementem przyrody, która poddając się jego zabiegom ewoluuje. Dość krótkie rozdziały poruszają zagadnienie z każdej możliwej strony (i tej naukowej i tej podchodzącej pod porzekadła i legendy), a ja pozostaję z poczuciem niedosytu, bo przekaz autora i sam pomysł skupienia się nie tylko na tytułowym bohaterze, ale i jego “poddanych” oraz innych pobocznych wydarzeniach wynikających z tegoż wiatru były chwilami za krótkie, a z chęcią przeczytałabym nieco więcej.

Q: Jesteście gotowi na spotkanie z magią świąt? Jeśli tak, to prócz tej świątecznej aury zapraszam Was na spotkanie z cz...
01/12/2024

Q: Jesteście gotowi na spotkanie z magią świąt? Jeśli tak, to prócz tej świątecznej aury zapraszam Was na spotkanie z czarami Róży - bohaterki książki "Wiedźmy z Wybrzeża"

Jak wyobrażasz sobie współczesne wiedźmy? Latają na miotle? Chodzą w charakterystycznym kapeluszu? Może u ich boku kroczy czarny kot, a z kieszeni wystaje czarodziejski eliksir? Co, jeżeli współczesne wiedźmy są wśród nas? Nie wyróżniają się niczym specjalnym w tłumie... Być może to Twoja koleżanka ze studiów, z pracy, a może teściowa (gdybyśmy przystali na pejoratywny wydźwięk tego słowa, nie byłoby nam to wcale takie obce). Wizerunek współczesnej czarownicy przedstawia Małgorzata Pikuła w swojej książce ukazując kobietę o magicznych zdolnościach jako jedną z nas - mocna, charakterna postać bohaterki obdarzonej zaskakującymi umiejętnościami. Gdy trzeba to uleczy, gdy trzeba to i klątwą rzuci, ale przede wszystkim jest niezwykle pamiętliwa i nieprędko zapomina o tym, jakich krzywd doznały jej przodkinie. Nie od dziś wiadomo, że grono czarownic już od czasów słynnego Salem dało się poznać jako niezwykle solidarna, wręcz epatująca siostrzaną wspólnotą grupa. Ten sam przymiotnik bije z "Wiedźmy z Wybrzeża", gdzie nie tylko rodzinne więzy krwi definiują kobiety i ich nierozerwalną relację, ale także na jedno z pierwszych miejsc wybija się pamięć o tych, które zginęły z rąk oprawców potępiających jakikolwiek występek przeciwko wierze i zdrowemu rozsądkowi. Róża porzuca życie w wielkim mieście i przenosi się na podkarpacką wieś. Za motywem zmiany tempa życia kryje się coś więcej; okolica prócz małej hermetycznej społeczności, gdzie plotka goni plotkę, ksiądz biega z kropidłem popędzany przez okoliczne dewotki, kryje w sobie mroczną tajemnicę z przeszłości, którą chce zgłębić bohaterka. Autorka rozpoczyna trudnym tematem z punktu widzenia historii, który mnie do złudzenia przypomina ludobójstwo dokonane przez ukraińskich nacjonalistów - choć okolice mogłyby się zgadzać, okres jednak nie ten, to te pierwsze sceny w książce mocno rezonują z odbiorcą przez resztę treści i stają się podstawą pozostałych, współczesnych wydarzeń.

Małgorzata Pikuła zaprasza czytelnika na peryferie Polski, by doświadczyć podróży do bolesnej przeszłości, środowiska, na którym ciąży klątwa, ale również poczuć magię ocierającą się o nutę egzorcyzmu, a to wszystko okraszone zaskakującym wątkiem paranormalnym oraz szczyptą eliksiru o etykietce "dobry humor i nieco sarkazmu". Jeżeli bohaterem jest współczesna czarownica to czy jest coś, co może jeszcze czytelnika zaskoczyć...? Tak, tutaj wszystko jest możliwe.

"Wiedźmy z Wybrzeża" to jak na debiut bardzo dobra propozycja literacka pani Małgorzaty. Książkę charakteryzuje nienaganna dbałość o język oraz o estetykę tekstu; pomysł, który może znaleźć swoich odbiorców wśród rzeszy czytelników lubujących się w zjawiskach magicznych i postaci czarownic zdaje się być nietuzinkowym, oryginalnym, a klimat moich podkarpackich stron czy tak dobre oddanie atmosfery wsi na krańcu świata to wisienka na torcie.

Gotowi na magię we współczesnym wydaniu?



magia ✨️ czarownice ✨️ wiedźmy ✨️ Podkarpacie ✨️ książki ✨️ autor ✨️ bookstagram ✨️ reading ✨️ books ✨️ book

Q: Masz dobrego przyjaciela/koleżankę od serca, tę słynną osobę, do której możesz zadzwonić nocą i na Twoje "mam trupa",...
20/11/2024

Q: Masz dobrego przyjaciela/koleżankę od serca, tę słynną osobę, do której możesz zadzwonić nocą i na Twoje "mam trupa", zapyta: "gdzie zakopiemy zwłoki?". Wierzę, że każdy z nas ma choć jedną taką osobę, na której zawsze może polegać. W przypadku najnowszej książki McFadden może to nie jest idealna przyjaźń, ale na pewno zasługuje na czytelniczą uwagę. Zapraszam do opinii ⬇️

"Dobra koleżanka"
Freida McFadden
Kolejna dobra propozycja autorki, choć mam wrażenie, że nieco inna od wcześniejszych jej książek. Bo gdy pożegna się czytelnik z łatką, jaka przylgnęła do nazwiska McFadden czyli "pomoc domowa" to ta zaprasza tym razem do biura. Rozsiądź się wygodnie wśród przedstawicieli handlowych czy księgowej i posłuchaj nieco więcej na temat cudownych suplementów, które gwarantują młodość, piękną sylwetkę czy nieskazitelne włosy i skórę, ale czasem nadstaw też ucha. A nuż dotrze do Ciebie jakaś firmowa ploteczka, od których biuro kipi. Może ta o informatyku, który podobno spotyka się z tą przedstawicielką handlową osiągającą najlepsze wyniki sprzedażowe? A może ta o nowej, dziwnej księgowej, która chce wyjawić kilka brudnych sekretów? A może ten hot news, gdzie jedna pracownica podobno jest odpowiedzialna za zaginięcie drugiej? Jedno jest pewne, w biurze nie zabraknie gorącej atmosfery.

McFadden znów serwuje czytelnikowi tajemnicę, która nie daje spokoju, trzyma w napięciu do ostatnich rozdziałów, chwilami szokuje, by ponownie wyciszyć atmosferę. Historia podzielona jest na dwie części, a do głosu dopuszczone są głównie bohaterki. Nie ukrywam, że bardziej do gustu przypadła mi opowieść oczami Natalie - ta została wykreowana, jako wyrachowana, świadoma swojej siły kobieta, ale jednocześnie jako intrygantka i manipulatorka. W przypadku specyficznej księgowej potyczki biurowe zdają się być wisienką na torcie; przypominają nieco niesnaski ze szkoły pomiędzy grupą znajomych. W drugiej części zmienia się także perspektywa przedstawionej historii, autorka uchyla rąbka tajemnicy, a czytelnik ma okazję po woli układać puzzle we właściwe miejsca. Moim zdaniem książka miała ogromny potencjał, który autorka nie do końca wykorzystała. Emocje w drugiej połowie książki nieco opadły, poczułam się równie oszukana i wykorzystana, co jedna z postaci i zakończenie nie do końca do mnie przemawia, ale co kto lubi.

Q: Wątki LGBT w książkach - tak czy nie?Zapraszam do opinii o wyjątkowo pięknie wydanej książce, czyli "Księgi zapomnian...
27/10/2024

Q: Wątki LGBT w książkach - tak czy nie?

Zapraszam do opinii o wyjątkowo pięknie wydanej książce, czyli
"Księgi zapomnianych żyć"
Bridget Collins
Czwarta Strona
To bez wątpienia jedna z piękniej wydanych książek na polskim rynku. Nie mam tu na myśli wyłącznie barwionych brzegów, choć okładka z motywem roślinnym i złote wykończenia rezonują ze stylem dawnych książek, które były dobrem luksusowym i zdobiły biblioteczki majętnych ludzi z wyższych sfer. "Księgi zapomnianych żyć" to książka... o książkach, historia niebanalna, okryta szczyptą magii i nutą niezwykłości. To na pewno nie historia, jakie dobrze znamy, a coś czego raczej próżno szukać i z czym rzadko kiedy można się spotkać. Gdy decydowałam się na tę książkę, dość szybko zapomniałam o sugerowanym przez wydawcę opisie, dlatego też podczas czytania zostałam zaskoczona tym, co autorka wprowadziła i jak jestem tolerancyjna, tak wtedy nieco mi ręce opadły, by w ostatecznym rozrachunku dojść do wniosku, że obawy, może zawiedzone oczekiwania nie dokuczały mi tak bardzo, jeżeli historia nadal trzymała dobry poziom i sprawiała, iż trudno było książkę odłożyć. Magiczny wątek oprawiaczy czyniących sztukę w postaci zabrania wspomnień, których człowiek nie chce, miał potencjał i moim zdaniem autorka bardzo dobrze go wykorzystała. Przedstawiła książki zarówno jako największe zło, a jednocześnie dzięki nim, za ich pomocą spolaryzowała społeczeństwo na to biedne, które nie tyka zakazanego owocu, jak i to bogate, rozpasane i rozpuszczone, gdzie pieniądze sprawiają, że znika każdy problem oraz można kupić życie drugiego człowieka. Zazgrzytały mi niestety słowa "telefon" i "konto bankowe", bo choć trudno jednoznacznie określić, w jakim etapie historii świata jest czytelnik, nie pasują te przymioty do ukazanej rzeczywistości. Jest również wątek romantyczny, który - w mojej opinii (a zaznaczam, że jestem bardzo tolerancyjna) - nie do końca mi pasował, zaskoczył mnie, tego się nie spodziewałam, ale gdyby pokazano inną jego odsłonę w relacji typowo damsko- męskiej, mógłby zyskać większą rzeszę czytelników. Z drugiej jednak strony, ile to już powstało książek romantycznych, o utartych schematach i przewidywalnym zakończeniu? Sporo. Tutaj tego nie ma. To coś innego, świeżego, tak bardzo współczesnego, choć okoliczności przedstawione w książce temu przeczą. To, co bardzo mi się podobało to pomysł na zamykanie w książkach wspomnień, tych, których nie chce bohater mieć i tych, do których porzucenia, sprzedaży jest zmuszony. Autorka nie potraktowała tego po macoszemu, a bardzo mocno skupiła się na wszystkich cieniach i blaskach tej zaskakującej relacji człowieka z książką.

A Ty, potrafisz sobie wyobrazić świat bez książek? Albo książki takie, które opierają się wyłącznie na wspomnieniach i doświadczeniach innych? Książki ludzi, którzy w momencie sprzedaży, chęci "oprawienia" zostają z niczym?

Q: Ulubiony autor? U mnie jednym z pretendentów do tytułu staje się właśnie White kolejny raz zapraszając do pełnej emoc...
17/10/2024

Q: Ulubiony autor? U mnie jednym z pretendentów do tytułu staje się właśnie White kolejny raz zapraszając do pełnej emocji historii, która porwała mnie na kilka dobrych czytelniczych godzin.

Zapraszam do opinii o "Dzienniku pokojówki"
Loreth Anne White

Mam wrażenie, że na naszym polskim rynku wydawniczym tego nazwiska chyba już nie trzeba specjalnie nikomu przedstawiać. Loreth Anne White jest idealnym przykładem polecenia tego autora, który nigdy nie zawodzi. To moje trzecie z nią spotkanie i nadal wspaniale jest oddać się lekturze, która przenosi w inny wymiar, sprawia, że nie chce się jej odkładać do ostatniego wyrazu, a po przeczytaniu pragnie się więcej.

Sprzątaczki, pokojówki, panie sprzątającej - jak zwał, tak zwał. Ich rolą jest uprzątnięcie powierzchni, najlepiej jak najszybciej, jak najdokładniej, niezawodnie oraz niezauważenie. Bohaterka sprząta domy majętnych ludzi. Jest niewidoczna, dyskretna, a jednocześnie w jej postaci nie obejdzie się bez mankamentów. Kit lubi zaglądać tam, gdzie ludzie ukrywają najgorsze, najbardziej wstydliwe sekrety. Stąpa po kruchym lodzie, a słusznie zauważa jej przyjaciel, że w końcu odkryje taką tajemnicę, która doprowadzi do tragedii. Na przeciwległym biegunie finansowym, pod względem popluarności i dostatniego życia jest małżeństwo Daisy i Jona, które spodziewa się dziecka. Losy bohaterów krzyżują się, a jednocześnie mają poczucie, że nigdy się nie spotkali. Czy aby na pewno?

Wartka akcja, ciekawe zwroty, wplecione w to dramaty rodzinne i konwenanse związkowe oraz te, których ujawnienie grozi skandalem. Nieroztropni bohaterowie i ci, którymi czytelnik ma ochotę potrząsnąć, a to wszystko spowite śledztwem próbującym ustalić, co tak naprawdę stało się w jednym z elitarnych domów. "Dziennik pokojowki" to przyjemny, dobrze czytający się thriller, akurat w sam raz na kilka jesiennych dłuższych wieczorów.



Q: Co ciekawego czytacie? U mnie na fali "Księgi zapomnianych żyć", które bardzo chcę dziś skończyć, czekam tylko, aż po...
10/10/2024

Q: Co ciekawego czytacie? U mnie na fali "Księgi zapomnianych żyć", które bardzo chcę dziś skończyć, czekam tylko, aż potomkowie zasną, by chwycić za te kilkadziesiąt ostatnich stron i już powoli zbieram myśli, co mogę Wam o tej historii powiedzieć.

Tymczasem choć jestem świeżo po lekturze "Dziennnika..." wracam do refleksji na temat wcześniejszej książki autorki ⬇️
"Sekret pacjentki"
Loreth Anne White

Dopiero niedawno uświadomiono mi, że spotkałam się już z twórczością autorki. Słynne "Miasteczko Twin Falls" zrobiło na mnie dobre wrażenie, pamiętam tę książkę do dziś. Jaki zatem efekt wywołał tak szeroko polecany "Sekret pacjentki", który czytałam tuż przed premierą nowej książki autorki?
Cóż, jako namiętny fan thrillerów jestem w pełni usatysfakcjonowana i przyklaskuję wszelkim poleceniom.
Autorka ma niecodzienne pomysły ma fabułę, rozwiązania zaskakują, emocje utrzymują się na jednym, stałym, dość wysokim poziomie, dzieje się tu również dużo, ale bez efektu zwalniania, jak i bez zbytniego kombinowania.

Lily i Tom wiodą stateczne rodzinne życie wypełnione rodzicielskimi troskami, jednocześnie spełniając się w swoich zawodach. Oboje związani są z dziedziną psychologii. Ich spokojne życie burzy jednak przestępstwo, w którym ginie tajemnicza kobieta. Splot wydarzeń sprawia, iż winny wydaje się wręcz oczywisty. Jedno jest pewne, każdy ma swoje sekrety, a przeszłość nie śpi, lecz wraca skutecznie zaburzając życie bohaterów.

Autorka raczy czytelnika wieloma wątkami, jak i postaciami jednocześnie podsuwając różne tropy. Przez to czytelnik sądzi, iż zna rozwiązanie zagadki, a jednak nie - White skutecznie miesza, jednocześnie podsycając emocje czytelnika. W książce przewijają się motywy dramatu sprzed lat, silnych więzi rodzinnych, skrywanej urazy, zdrady, seryjnego przestępcy, jak i zaburzeń psychicznych. Lubię takie książki i z przyjemnością sięgnę jeszcze po inną, starszą książkę autorki, jaka została mi do przeczytania.

Q: Książki o tematyce medycznej - tak czy nie? Jeżeli tak, macie coś godnego polecenia (czego jeszcze nie znam 😁)?"Na dy...
04/10/2024

Q: Książki o tematyce medycznej - tak czy nie? Jeżeli tak, macie coś godnego polecenia (czego jeszcze nie znam 😁)?

"Na dyżurze" to nowość z 2 października autorstwa Ineke Meredith. Tego typu literatury medycznej wyrasta niczym grzybów po deszczu... A, przepraszam, żartowałam. To ja pozwalam sobie sięgać po takie książki i co ciekawe, nie mam dość! Mogłoby się wydawać, że pochłaniając jedną po drugiej książki medyczne, gdzie kolejny lekarz, ratownik czy inny pracownik medyczny opowiada o zawodowych doświadczeniach, niczego nowego się już nie dowiemy. I to jest właśnie zaskakujące, że nigdy nie ma dwóch takich samych przypadków, jak i nie ma dwóch takich samych autorów, którzy przytoczą takie same sytuacje z zawodowego podwórka, zatem pole do popisu jest duże.

Autorka jest z wykształcenia chirurgiem, bardzo rzadka specjalizacja jeżeli chodzi o kobiety, jak i bardzo zdominowana przez mężczyzn, zatem pod tym względem książka nabiera jeszcze większego sensu i słusznego przekazu. Meredith przybliża kulisy zawodu chirurga, jednocześnie ukazując swoją ludzką, kobiecą, pełną zwątpienia i sporej empatii stronę. Czy w zawodzie lekarza i to tym najbardziej "operatywnym", gdzie kroi się niemal nieustannie pacjentów, czuje się pręgierz wiecznej odpowiedzialności, a jeden zły ruch czy decyzja, niedokładna diagnoza mogą skończyć się śmiercią, jest miejsce na życie prywatne i pozostanie tym samym człowiekiem, jakim się było przed zdobyciem zawodu? Na pewno jest to trudne, co potwierdza krótkie spojrzenie na życie prywatne bohaterki. W tego typu książkach jedną z rzeczy, która może sprawić, iż czytelnik źle ją oceni, jest nadmierne skupianie się na życiu osobistym, a oszczędność w clue książki, czyli przypadkach medycznych, z jakimi bohater miał do czynienia. Na szczęście tutaj autorka dość dobrze to wyważyła, a wręcz skupiła się nawet w obszarze swojej rodziny właśnie na chorobach i niepełnosprawnościach, nie przytłoczyła odbiorcy swoim życiem osobistym, choć to wydaje się być niestety smutne, bo zdominowane przez pracę, ukochany zawód.

"Na dyżurze" to zbiór najciekawszych przypadków z życia kobiety pełniącej zawód chirurga. Autorka odnosi się do miejsca zdominowanego przez płeć męską, przytacza niejednokrotnie przypadki, w które trudno uwierzyć i te, które na pozór beznadziejne skończyły się dobrze. Wszystko to prowadzi do refleksji nad sensem życia i cierpienia, ale także do wyważonej historii zawodu człowieka, który prócz robota wykonującego jeden zabieg po drugim, jest tylko istotą ludzką, która również ma uczucia, trudne rodzinne doświadczenia i w efekcie jak każdy z nas żyjących na 150% pracą może w końcu poczuć, że "to już nie to".
Na tle innych tego typu książek "Na dyżurze" plasuje się dość wysoko, zarówno ze względu na spojrzenie na chirurgię oczami kobiety, na specyfikę miejsca (Nowa Zelandia) oraz na wyważony przekaz, gdzie życie prywatne autorki to tylko dodatek, który nie zdominował najlepszych medycznych anegdot, w które książka obfituje.

FILIA na faktach

Adres

Rzeszów

Telefon

+48795736665

Strona Internetowa

Ostrzeżenia

Bądź na bieżąco i daj nam wysłać e-mail, gdy Książka w pigułce umieści wiadomości i promocje. Twój adres e-mail nie zostanie wykorzystany do żadnego innego celu i możesz zrezygnować z subskrypcji w dowolnym momencie.

Widea

Udostępnij

Kategoria