01/12/2024
Jeden z kandydatów na urząd Prezydenta RP stwierdził, że są politycy, którzy nie posiadają "genu polskości".
"Gen polskości" to taki wyróżnik, który podobno jest odpowiedzialny za umiłowanie wolności, indywidualnej i wspólnotowej. Tylko, że genetycy kliniczni twierdzą, że nie ma żadnego "genu polskości", więc jest to kolejny wymyślony mit dla podkreślenia wyjątkowości na wzór narodu wybranego, bo umiłowanie wolności ma wiele nacji i o nią, podobnie jak Polacy, walczyli lub walczą.
Wydaje mi się jednak, że coś na rzeczy może być. Zmiany struktury DNA niekoniecznie muszą dotyczyć braku konkretnego genu (np. wydumanego genu polskości), ale bardziej nabytej lub dziedzicznej zmiany fragmentu tegoż łańcucha, spowodowanego uwarunkowaniami np. historycznymi.
Podobnie, jak to jest ze schorzeniem zwanym bielactwem, które dotyka 0,5 - 2% populacji, jakieś 30% populacji Polaków może być dotknięte buractwem. I bynajmniej nie chodzi o jakichś troglodytów, dresiarzy czy krótkie karki. Dzisiejsi buracy, to także celebryci i niektórzy politycy. Bo buractwo nie jest postchamskie, lecz raczej postinteligenckie. Współczesne buractwo jest rodzajem misji i jest uznawane za swoisty rodzaj posłannictwa. Ale jednak to taki wyróżnik uosabiający niedobór pogłębionej wiedzy i lęk poznawczy. Charakteryzuje się poddaństwem, służalczością i lizusostwem, patologicznym zakłamaniem oraz koniunkturalizmem poglądów, a jednocześnie brakiem tolerancji dla tych co nie podzielają tych samych wartości.
Skąd to się bierze, że zarażeni buractwem gotowi są bezkrytycznie wierzyć w każdy, nawet najbardziej odlotowy mit? Prawdopodobnie większości odjechał w dal „krużganek oświaty” lub kończyli szemrane uczelnie. Część musi wierzyć, bo się uwikłali w zależności i ze strachu o wygodny byt nie mają innego wyjścia. Ostatecznie zaś najbardziej cynicznym gangusom nie pozostaje nic innego, jak tylko pod płaszczykiem wykreowanych zabobonów ucieczka przed odpowiedzialnością za różne bezeceństwa w gusła domniemane podlewane religijnym sosem.
Jeśli w dużym uproszczeniu można przyjąć, że gen jest składnikiem DNA, a w DNA zawarty jest zapis ewolucji człowieka, to z pewnością można domniemać, że w łańcuchu DNA „prawdziwego Polaka” brakuje tego fragmentu ewolucji, gdy w Europie, a z pewnym przesunięciem czasowym i w Polsce, trwała epoka oświecenia.
Gwoli przypomnienia, jak te „geny polskości” drzewiej działały, świadczy opis pobytu na terenach tzw. Prus Południowych Fredericka Wilhelma II, pruskiego króla, zredagowany przez rawickiego, protestanckiego kantora Johna Gottlieba Raschmanna:
- 17 października 1793 r. Jego Królewska Mość z Rawicza wyruszył w dalszą drogę. Po przybyciu do Częstochowy, Frederick Wilhelm II napisał do następcy tronu (Fryderyka Wilhelma III) o tym, jakie wrażenie ten region wywarł na nim: „Nowy kraj, który teraz przemierzam, ma piękne części, ale został bardzo zaniedbany przez złą polską kulturę i gospodarkę. Potrzeba będzie czasu, aby ta prowincja zrównała się ze starymi”.
W Częstochowie 30 października 1793 r. król pruski wydał dekret: „Podczas mojej inspekcji tej prowincji zauważyłem, jak zwykły człowiek ulega złudzeniu, że powinien klękać, aby złożyć wyrazy szacunku, a także składać prośby. Ponieważ jednak jest rzeczą bardzo nierozsądną, aby człowiek klękał przed bliźnimi, masz bezzwłocznie wydać zarządzenie, aby ten nieprzyzwoity zwyczaj został zakazany przez czytanie z ambon, co oznacza, że należy się to tylko Bogu. Ten, kto chce coś osiągnąć przez klęczenie, nie znajdzie posłuchu dla swojej prośby”. Frederick Wilhelm.
Czy ktoś, kto kieruje się racjonalizmem i zdrowym krytycyzmem, ma jeszcze jakieś wątpliwości, co było przyczyną upadku i dlaczego pod koniec XVIII wieku mocarna Rzeczpospolita Obojga Narodów po kawałku znikała z mapy Europy? Otóż był to skutek nagminnego zarażania się „zwykłego człowieka”, mieszkańca I Rzeczypospolitej nabytym buractwem. Dzisiaj 30% populacji jest nosicielem buractwa wrodzonego, niestety jest to przypadłość nieuleczalna.