Legendy Miasta Pyzdry

  • Home
  • Legendy Miasta Pyzdry

Legendy Miasta Pyzdry Na tej stronie, chciałbym wszystkim odwiedzającym przedstawić legendy naszego wspaniałego miasta .

Legendy będą publikowane raz na 2 tygodnie i mam nadzieję że pomogą odkryć Państwu Pyzdry na nowo

03/09/2021

Już za tydzień przedstawię państwu legendę zwiazaną z niestety nieszczęśliwą miłością dwójki zakochanych w sobie ludzi z tragicznym finałem 💀👻 :( legenda mało znania, lecz przezemnie zasłyszana i zostanie tu odtworzona ;) mam nadzieję że zaskoczy ona państwa tak jak i mnie zaskoczyła

Legenda o Księciu KazimierzuDziało się wiele w ówczesnej Polsce. Król Władysław Łokietek jednoczył wcześniej rozbite na ...
30/08/2021

Legenda o Księciu Kazimierzu

Działo się wiele w ówczesnej Polsce. Król Władysław Łokietek jednoczył wcześniej rozbite na dzielnice poszczególne krainy, począwszy od małopolski przez Wielkopolskę do Mazowsza. W działaniach tych jednak usilnie przeszkadzał mu zakon krzyżacki, który wraz z Janem Luksemburskim podpisali sojusz. Już od roku 1327 były prowadzone działania zbrojne, które nie zwiastowały szybkiego nadejścia zażegnania konfliktu. Przenieśmy się jednak do Pyzdr i do roku 1331. Krzyżacy przed planowanym na wrzesień tego roku wraz z Janem Luksemburskim najazdem urządzili sobie zbrojny wypad w głąb Wielkopolski. Cel ich początkowo nie był znany, lecz krwawy ślad spalonych miast i zabitych przy tym kobiet, dzieci i mężczyzn prowadził w jedną stronę, ku mieście na wzgórzu, jakim były Pyzdry. Zapytacie się pewnie cóż te małe i senne miasteczko mogło zrobić zakonowi krzyżackiemu, że stało się ich celem numer jeden. W twierdzy znajdującej się nieopodal klasztoru franciszkańskiego przebywał dość znaczący człowiek, a pojmanie go mogło dla zakonu i czeskiego króla stać się wielką kartą przetargową w prowadzonym konflikcie z Władysławem Łokietkiem i jego sojusznikami. Mianowicie w owej warowni przebywał książę Kazimierz, którego pozostawił tu ojciec, a sam król tym czasie udał się 70 km dalej do Kalisza, gdzie zbierał swe wojska do obrony kraju, a przy księciu pozostawił najwierniejszych mu rycerzy i nakazał czekać na jego powrót. 27 lipca Krzyżacy podeszli pod bramy miasta i otoczyli Pyzdry, nie wpuszczając i nie wypuszczając nikogo. Rozpoczęły się więc pertraktacje. Mieszczanie pozostawieni bez wojska byli zdani tylko na siebie, lecz nie chcieli odstąpić bez żadnej walki. Krzyżacy, widząc zaciekłość wielkopolskich mieszczan, postawili warunek, aby oszczędzić mieszkańców i nie dopuścić do spalenia miasta nakazali wydanie im księcia. Ci jednak nie zważali na groźby niemieckich zakonników i dzielnie odgrażali się swym najeźdźcą, ostrzegając, że jeśli wkroczą do miasta, napotkają jedynie silny opór pyzdrskich mieszczan, a księcia ujrzą już niebawem na czele kilkutysięcznej armii. Bracia zakonni nie ulękli się pogróżek i poczęli napierać na bramę miejską. Siłowali się z nią dosyć długo, na tyle długo by książę mógł zostać zaalarmowany przez swych towarzyszy o czyhających na niego ze wszystkich stron niemieckich zakonników z zamiarem pochwycenia go. Brama miasta wnet uległa naporowi i wściekli do szpiku kości rycerze z czarnym krzyżem na piersi wdarli się do środka. Rozpoczęła się walka między mieszczanami, uzbrojonymi jedynie w miecze i prymitywne narzędzia, przeciw regularnej armii niemieckiego zakonu. Bronili się oni dzielnie, lecz opór ten nie wywarł mocnego wrażenia na zakonnikach, sama jednak obecność księcia w mieście dawała jednak nadzieje na nadejście polskiego rycerstwa i obronę Pyzdr. Nie było to jednak możliwe a sam książę przebywający w tym czasie na zamku, który to był zbudowany z drewna i nie stanowił mocnego punktu oporu dla chordy rycerstwa, która tu przybyła, oczekiwał jedynie cudu na ocalenie. Miasto stanęło już w płomieniach, a Krzyżacy napierali dalej. Zmęczeni oporem mieszkańcy wycofywali się w kierunku zamku, szukając tam schronienia. Do księcia Kazimierza w tym czasie przyprowadzono dwóch zakonników, którzy tajnym tunelem przedostali się do zamku z klasztoru, który jako jedna z dwóch budowli w tym czasie w mieście była murowana (drugą z nich był kościół farny), i oznajmili księciu, że pomogą mu się wydostać za mury miasta, lecz muszą się spieszyć, gdyż Krzyżacy wdarli już się do warowni. Książę przystał na propozycję zakonników i wyruszył wraz z nimi tunelem, by ratować swe życie. Stamtąd przejściem wykutym w murach miejskich ruszyli ku rzece Warcie. Ubrany w płaszcz Kazimierz wszedł do wcześniej przygotowanej łodzi i ruszył na drugi brzeg rzeki, patrząc w stronę miasta, gdzie płonęły już wszystkie domy i krwista łuna unosiła się wysoko ponad miejskie mury, a dawała tak jasne światło, że w okolicznych wsiach myślano, iż słońce poczęło już wstawać zza horyzontu. Krzyki kobiet, dzieci i mężczyzn niosły się jeszcze dziesiątki kilometrów dalej, bo Krzyżacy we wściekłości, gdy odkryli, że księcia nie ma już na zamku, a żaden z pojmanych przez nich ludzi nie chciał wydać, dokąd się książę udał, poczęli więc mordować każdego po kolei, nie zważając na wiek, płeć czy stan duchowy. Ulice były pełne ciał zabitych mieszczan a krew wartkim strumieniem broczyła brukowanymi duktami i ulicami. Z kościoła farnego pod wezwaniem Narodzenia Najświętszej Maryi Panny ukradziono obraz łaskami słynący, do którego przed napaścią pielgrzymki ciągnęły z całej wielkopolski prosić Matkę Boską o łaski. Księcia Kazimierza w tym czasie po drugiej stronie rzeki odnaleźli rycerze z pobliskiej wsi, dali mu konia i czym prędzej udali się w stronę Kalisza. Gnali co tchu, obawiając się, że Krzyżacy są tuż za nimi, tak że aż konie którymi jechali nie mogły złapać powierza.. Jadąc tak przez bezkresy bór zatrzymali się dopiero na pewnym pagórku, gdzie konie same odmówiły im dalszej jazdy ze zmęczenia. Tam odpoczęli i ruszyli niestrudzenie dalej. Po dziś dzień pagórek ten jest nazywany „Odpoczywalną Górą”, gdzie starsi mieszkańcy opowiadają o tym, iż w dawnych czasach pagórek ten był wyższy i obecna droga nie przecinała go na pół, lecz szła w górę po nim, co sprawiało, że konie wjeżdżające na szczyt musiały przystanąć i chwilę odpocząć, ponieważ nie były wstanie dalej iść i ciągnąć wozów. Po masakrze wywołanej wściekłością krzyżackich oprawców w samym mieście ostało się niewielu mieszkańców, lecz wierność ich królewiczowi nie została zaprzepaszczona. Gdy Kazimierz trafił żywy do ojca rozpoczęli kampanię skierowaną przeciw zakonowi. Książę jednak nie zapomniał o mieszkańcach Pyzdr, którzy dzielnie bronili go przed pojmaniem, a w ramach podziękowania odbudował on z własnej inicjatywy miasto jak i postawił nowy murowany zamek, który stał się jednym z największych zamków w ówczesnym Królestwie Polskim. Legenda o uratowaniu Kazimierza Wielkiego przez dzielnych pyzdrzan przetrwała po dziś dzień i jest opowiadana nawet przez najmłodszych z mieszkańców tego wspaniałego miasta, lecz jak to mówią co człowiek to inna wersja legendy. Najpopularniejszą z wersji jest wersja o przekroczeniu rzeki podziemnym tunelem, do którego wejście miałoby znajdować się na rynku miasta. Taki pogląd utrwalił się ze względu na remont rynku gdzie odkryto stare pozostałości fundamentów i piwnic od sukiennic i pomieszczeń dawnej wagi czy ratusza. Kolejną z wersji jest ta, że tunel był wykopany pod rzeką i prowadził do samego zamku, skąd Kazimierz pod eskortą mieszczan został wyprowadzony na drugim brzegu Warty. Na wspomnienie tegoż wydarzenia jakim było uratowanie księcia rzez mieszczan i ucieczka jego jest doroczny bieg w mieście i ulicami miasta zwany Biegiem Kazimierzowskim. Ja dziś chciałem przybliżyć państwu tę wersję legendy, która już powoli jest zapominana i zaciera się wraz z odejściem najstarszych z mieszkańców naszego miasta.

19/08/2021

Pod koniec przyszlego tygodnia zostanie opublikowana kolejna legenda. Tym razem jednak przeniesiemy sie kilkaset lat później od wydarzeń z pierwszej publikacji 😈💪 sądzę iż znacie tę legendę ale czy napewno ? ....

Legenda o powstaniu miasta PyzdryW pradawnych czasach, gdy ziemię jeszcze porastał gęsty las, a zwierzyny w niej było ty...
15/08/2021

Legenda o powstaniu miasta Pyzdry

W pradawnych czasach, gdy ziemię jeszcze porastał gęsty las, a zwierzyny w niej było tyle, co niemiara, gdzie wiara w dawnych bogów nie odeszła jeszcze w zapomnienie, żyli dwaj bracia. Wywodzili się z dawnego rodu Słowian, którzy wraz z księciem Lechem przywędrował w te strony i osiedlili się na nowo odkrytych ziemiach. Wiedli oni godne życie wraz ze swymi rodzinami i wojami.
Jednakże w czasie jednego ze świąt, zwanego przez nich Nocą Kupały, owi bracia pokłócili się miedzy sobą o to, który z nich ma większe prawa do tego, by zostać w przyszłości głową rodu. Zwada ta doprowadziła do wielkiej wrogości między nimi, tak że jeden z braci w przypływie złości i gniewu wyciągnął przeciw drugiemu miecz. Czyn ten nie uszedł bez echa wśród najstarszych z rodów. Więc by na nowo zapanował pokój między nimi, nakazali im wyruszyć na wielkie łowy, ten, który przyniósłby największe z upolowanych zwierząt, zostałby następcą głowy swego rodu. Tak więc uczynili. Zebrali dwie drużyny, a spośród wszystkich obecnych wybrali najodważniejszych i najsilniejszych wojów i wyruszyli na polowanie.
Uzbrojeni w miecze, tarcze i włócznie, wędrowali przez przedwieczną knieję długie tygodnie. Tam planowali wytropić i zaczaić się na upragnionego zwierza, który pozwoliłby rozstrzygnąć ich spór. Żywili się w tym czasie jagodami i grzybami oraz drobną zwierzyną, pili wodę z potoków i licznych jezior, lecz nadal nie udało im się odnaleźć upragnionej zwierzyny. Postanowili więc wędrować dalej. Trafili w gęstą prastarą puszczę, gdzie nie było nigdzie źródeł wody czy pożywienia. Brnęli tak w głąb gęstwiny zaślepieni swym pragnieniem. Wtem ujrzeli wielkiego białego jelenia, z porożem gęstym jak korona drzewa, w którym to sam Perun mieszkał i patrzał na świat z góry, nogi jego były niczym cztery konary dębu, a tułów miał potężniejszy niż nie jeden żubr czy tur.
Ujrzawszy go oboje, zaczęli się do niego skradać i czaić się na dogodny moment, by dokonać jego żywota i tym samym zwyciężyć w tej bratniej rywalizacji. Podchodzili oni coraz bliżej, nie wydając żadnego dźwięku, by nie spłoszyć zwierzęcia. Jeden z braci czując dogodny moment, począł podnosić się, szykując w dłoni włócznie, by to nią zadać śmiertelny cios zwierzęciu. Drugi z braci widząc, że jego przeciwnik jest już gotowy, by oddać rzut, podniósł się i krzykiem przepłoszył zwierzę, by nie dać szansy bratu na wygraną.
Jeleń uciekł, pozostawiając jeszcze większą wrogość obu braci do siebie. Tym razem oboje w przypływie emocji sięgnęli po miecze i wnet rozgorzała zacięta walka. Wojowie, którzy im towarzyszyli, utworzyli krąg, w którym bracia toczyli bój na śmierć i życie. Walka była równa i trwała wiele godzin, żaden z nich nie chciał ustąpić i nie dawał za wygraną. Zgrzyt zderzającego się żelaza i blokowanego o drewno tarczy, korony drzew niosły jeszcze wiele kilometrów dalej. W pewnym momencie udało się jednemu z nich ranić drugiego w rękę, co wytrąciło mu jego miecz i nie pozwalało walczyć dalej. Drugi z braci stojąc nad rannym z wyciągniętym mieczem, zrozumiał, że ich walka do niczego dobrego nie doprowadzi. Rozkazał on swym wojom opatrzeć ranę bratu i nakazał powrót do domu. Wtem spostrzegli, że ich droga, którą tu przybyli zatarła się w czasie ich kilkugodzinnej walki. Nie mając innego wyjścia, rozpoczęli więc wędrówkę na ślepo. Bez jedzenia i dostępu do czystej pitnej wody wędrowali długie godziny, póki nie opadli doszczętnie z sił. Ranny z braci nie miał już więcej siły iść, a jego rana sprawiała mu coraz więcej bólu, co najgorsze, nie goiła się i wydostawała się z niej krew czarna jak smoła. Postanowili więc odpocząć przy jednym z najwyższych drzew, jakim była nieopodal rosnąca na małym wzgórzu stara lipa.
Położyli się więc bracia wraz ze swymi drużynami pod konarem ogromnego drzewa i tam zasnęli. Po wschodzie słońca obudziły ich dziwne odgłosy zwierzęcia, które uderzało swoimi nogami o ziemię. Gdy podnieśli swój zaspany wzrok i ujrzeli naprzeciw siebie wielkiego białego jelenia. Przyglądali mu się wszyscy ze zdziwieniem. Ten podnosił się na tylne nogi i przednimi kopytami uderzał o ziemię, którą następnie swym ogromnym porożem rozgarniał, ewidentnie czegoś szukając. Widząc to, jeden z braci chwycił za włócznię i rzucił w jego stronę. Będąc jednak wyczerpanym, nie udało mu się go trafić, co spowodowało, że ponownie go spłoszono. W tym samym czasie z miejsca, gdzie jeleń uderzał kopytami, wytrysnęło źródło czystej wody. Widok ten sprawił, że wojowie pokłonili się i oddali cześć prastarym bogom dziękując im za ten cud, a podnosząc się, podchodzili do źródła, gdzie obmyli ranę rannemu z braci, która momentalnie zagoiła się i nie pozostawiła po sobie żadnego śladu. Spragnieni wojowie, unosząc napełnione manierki pełne wody, wznosili toasty dziękczynne bogom, wołając „Pij Zdrój”. A ich radości nie było końca, lecz wtedy na odległym wzgórzu ponownie ukazał się wszystkim wojom biały szlachetny jeleń, który jeszcze chwilę temu wskazał im źródło życiodajnej wody. Ponownie uniósł się on na swoje tylne nogi i przednimi kopytami uderzył o ziemię. Wtem wzgórze zadrżało i ogołociło się z porastających go drzew. Widząc to padli znów wszyscy na twarz, kłaniając się przed potęgą bogów. Po podniesieniu bojaźliwie wzroku ujrzeli, iż boski zwierz rozpłynął się we mgle, która poczęła nachodzić od strony wschodu. Poszli więc na wzgórze, a oczom ich ukazała się ogromna rzeka, gdzie na jej drugim brzegu ujrzeli niezliczone kilometry borów, w których zwierząt łownych było bezliku.
Na owym wzgórzu, gdzie ostatni raz widzieli boskie zwierzę, postawili świątynie ku czci bogów, do dziś w tym miejscu stoi jeden z najstarszych kościołów, a na znak swego pojednania, bracia stworzyli gród, który obwarowali i zbudowali zamek, skierowany swymi tarasami w stronę rozległych lasów puszczy. Tronem grodu bracia podzielili się na pół i sprawowali władzę sprawiedliwą i pełną miłości braterskiej nad swym ludem, który nakazali tu sprowadzić. Ów gród nazwali Pyzdry, a nazwę tę wzięli ze wspomnienia z polowania, gdzie napotkali białego jelenia, który ocalił im życie, dając źródło życiodajnej wody i z dziękczynnych toastów spragnionych wojów ku bogom, jakimi było hasło „Pij Zdrój”.
Po dziś dzień można oglądać oblicze dwóch braci, znajduje się ono w herbie miasta i ukazuje ich jako klęczących na murach miejskich wręczając winorośle w ręce księcia Bolesława Pobożnego, który miasto to ulokował na prawie niemieckim w późniejszym czasie..

zdjęcie:http://pl.lucindariley.co.uk/seven-sisters-series/siostra-ksiezyca/stags/

Address


Website

Alerts

Be the first to know and let us send you an email when Legendy Miasta Pyzdry posts news and promotions. Your email address will not be used for any other purpose, and you can unsubscribe at any time.

Shortcuts

  • Address
  • Alerts
  • Claim ownership or report listing
  • Want your business to be the top-listed Media Company?

Share