02/01/2025
Dziękujemy za polecenie 😊. Wspomnienie Łukasza Maciejewskiego udowadnia tylko, jak pełną charakteru kobietą była Krystyna Feldman. W książce "Niekiepska babka" poznacie więcej anegdot z jej życia.
POLECENIA ŁUKASZA MACIEJEWSKIEGO
Ryszard Abraham – aktor i ceniony biograf aktorski, tym razem o Krystynie Feldman.
Portret prawdziwy, niewymuszony, bo i Pani Krystyna taka była.
Mnóstwo opowieści, anegdot, także serca włożonego w tę pracę, którą serdecznie polecam.
Gratuluję Ci Rysiu!
***
Znałem dobrze Panią Krystynę, pisałem o niej w „Aktorkach”, oto fragment mojej opowieści
Mówiła, że nie boi się śmierci. „Człowiek wierzący nie ma takich problemów” – powtarzała. „Jak przyjdzie czas, to umrę. Chętnie spotkam się z Panią z kosą. To może być interesujące” – żartowała.
Finałowa scena „Mojego Nikifora”: chory, zmęczony staruszek, umiera. Nikifor cierpi nie dlatego, że doskwiera mu ból fizyczny – powikłania gruźlicy płuc – ale że został odsunięty od świata, który był przezeń oswojony, oraz od ludzi, których kochał. Małej pracowni, brudnych pędzli, szarego poranka. Po jego twarzy spływa wielka, słona kropla.”
Krystyna Feldman nie pozwoliła się zniewolić. Żyła i tworzyła na własnych prawach. Umarła po cichu. We własnym mieszkaniu, 24 stycznia 2007 roku.
Podczas pogrzebu artystki, aktorka Teatru Nowego w Poznaniu, Daniela Popławska, przeczytała epitafium napisane przez zmarłą: „Nie dziw się wcale przechodniu kochany, że ten mały grobek taki rozkopany. Tu leży Feldman, co nawet po śmierci, zamiast w grobie leżeć, to się w grobie wierci”. Nawet w najtrudniejszych momentach, wymagała od wszystkich poczucia humoru.
Już po śmierci aktorki, odnalazły się materiały, z których wynikało, że Feldman była inwigilowana przez Służbę Bezpieczeństwa. Jej akta założono w 1979 roku, kiedy aktorka podpisała się pod protestem przeciwko wkroczeniu policji na teren poznańskiego Uniwersytetu i aresztowaniu kilku osób za kolportaż ulotek na temat działalności „Studenckiego Komitetu Solidarności”. Krystyna Feldman również kolportowała ulotki w rocznicę Czerwca 1956, organizowała zebranie opozycjonistów, ale jakiekolwiek próby zastraszenia jej przez SB, albo pozyskania do współpracy, były z góry skazane na niepowodzenie. Sprawa operacyjna o kryptonimie „Aranżerka” skończyła się kompletnym fiaskiem. Aktorka miała w domu liczne rewizje, była wzywana na przesłuchana, podsłuchiwana i śledzona przez Służbę Bezpieczeństwa, ale niewiele sobie z tego robiła. W jednym z wywiadów wspominała, że na jednym z niekończących się przesłuchań, nie wytrzymała i powiedziała tylko: „Taka ładna z pani kobita. Naprawdę musi tu pani pracować?”.
„Krysia była postacią z innego świata, z przedwojennego teatru. – wspomina Izabella Cywińska. - Była aktorką nowoczesną, świetnie odnajdującą się w najnowszych technikach aktorskich, ale jednocześnie jej charakter był z dawnej epoki. Dla niej nie było ważniejszej sprawy od teatru. Odmówiła wielu dobrze płatnych propozycji filmowych, tylko dlatego, że terminy kolidowały z jej spektaklami lub próbami. Zanim na starość osiadła w Poznaniu, wzorem dawnych aktorskich wagabundów, przez całe życie tułała się z jednego teatru do drugiego”.
Krzysztof Krauze opowiadał mi kiedyś, jak zafascynowany patrzył na czarnoskórego, świetnie ubranego, pewnego siebie biznesmena, który, w trakcie nowojorskiego seansu „Mojego Nikifora”, nagle zaczął się zmieniać. Zrzucał kolejne maski. Wreszcie się rozpłakał: głośno i bezwstydnie. W granym przez Krystynę Feldman maleńkim człowieczku, który mieszkał w uzdrowiskowej miejscowości gdzieś w Polsce, zobaczył kogoś dobrze znajomego. O kim zapomniał.
W grudniu 2007 roku, na kilka tygodni przed śmiercią Krystyny Feldman, zadzwoniłem do Poznania z życzeniami świątecznymi. Zapytałem – „To kiedy się znowu spotkamy?” – „Proszę coś wymyślić, dziecko boże. Do Krakowa zawsze przyjadę. Do ciebie też”. Nie wymyśliłem. Przepraszam.
Po latach znajomości, pozwoliłem sobie zadać Feldman osobiste pytanie: „Czy pani nie czuje się samotna?”. „Nie, dzieciaku, ten stan nie istnieje. Samotnymi są tylko ci, którzy nie kochają”.
Wiedziała, co mówi. Była miłością.
Łukasz Maciejewski