30/06/2022
No to mamy już analizę ;-)
Problem zdaje się nie dotyczyć tylko obszaru Śląska i polskich fortyfikacji...
Wiele lat temu usłyszałem opowieść o wizycie przedstawicieli jednego z brytyjskich parków narodowych w Ojcowskim Parku Narodowym. Po prezentacji strony polskiej odnośnie celów jakie chce ona osiągnąć w ramach zarządzanego obszaru, goście zapytali o program działania. - Mamy studia i analizy - odpowiedzieli polscy urzędnicy. - OK, ale jaki macie program działania? - dopytywali Brytyjczycy. - No, mamy studia i analizy - brzmiała odpowiedź. _- Dobrze ale jaki macie plan działań: jakie czynności chcecie podjąć, jakie warunki trzeba stworzyć aby się powiodło, jak to zamierzacie osiągnąć? - precyzowali wizytujący. - Mamy studia i analizy -
Anegdota ta przypomniała mi się po wysłuchaniu ostatniej konferencji Narodowego Instytutu Dziedzictwa. Wiele zostało tam powiedziane a przy tym nic odkrywczego, nawet nic nowego a przede wszystkim nie widać było żadnego planu działania. Do rangi apogeum możliwości urasta wpis do rejestru zabytków i ustawienie tablicy informacyjnej. Co do wpisów to zwiększenie ich ilości ma być jakoby jakimś wielkim osiągnięciem śląskiego urzędu konserwatorskiego. Czy rzeczywiście? Kilka faktów. O wartościach zabytkowych fortyfikacji śląskich z okresu międzywojennego pisano już w latach 70-tych XX wieku (np. J.Miniewicz). O konieczności objęcia elementarną ochroną poszczególnych składników OWŚ (schronów) WKZ zorientował się w ostatnich latach. Zrozumienie problemu zajęło urzędowi prawie PÓŁ WIEKU. Imponujące. Nie będę tu przywoływał krajów zachodnich, gdzie bardziej złożone problemy ogarniane są w dziesięciokrotnie krótszym czasie a programy ochrony realizowane są na skalę niewyobrażalną z polskiej perspektywy ale przyjrzyjmy się nieodległym Czechom. Pierwszy obiekt międzywojenny wpisano do ichniejszego rejestru zabytków w latach 70-tych XX wieku (jeszcze za Czechosłowacji). W latach 80-tych zainicjowano program ochrony i rewaloryzacji austryjackich fortyfikacji twierdzy Komarno (realizowany nieprzerwanie do dziś, uaktualniany i rozwijany). A u nas? "Mamy studia i analizy". I zaprawdę powiadam wam: to nie jest nasze ostatnie słowo. Będziemy mieli ich jeszcze więcej a jednocześnie rzeczywistość nie ulegnie żadnej zasadniczej zmianie bo nadal nie myślimy kategoriami planów działania tylko idei i oczekiwań. I szukania winy poza sobą samym. Źli są deweloperzy którzy niszczą schrony, źli wandale ... ale przedstawiciele urzędów konserwatorskich przychodzący na spotkanie nieprzygotowani, opowiadający nonsensy, nie posiadający wiedzy na temat na który się wypowiadają, nie potrafiący (lub nie chcący) stworzyć skutecznych planów działania. Nie, oni pozostają zadowoleni z siebie, ze swoich kompetencji, ze swojej pozycji jako najważniejszych osób w kwestii decydowania o zabytkach (teraz, po wpisie do rejestru, wszelkie malowanie schronów trzeba już będzie uzgodnić w urzędzie - mówi dyrektor śląskiego WKZ, chwilę po tym jak stwierdził że schrony były szare i tak powinno pozostać bo to jest bardziej "naturalne").
Wiecie co, może ja jestem maruda i malkontent, złośliwy gnom i bezczelny krytykant (jestem) ale ta droga prowadzi donikąd. Bez zmiany mentalnej u osób decydujących o losach fortyfikacji na Śląsku, za dziesięć lat będziemy w tym samym miejscu. Pardon! Nie w tym samym. Zniszczone zostaną kolejne obiekty, zabudowane kolejne obszary historycznego pola walki. W zamian będziemy mieli wiele nowych studiów i analiz, wypełniających szafy urzędowego archiwum.