03/12/2024
„Respekt dla zwierząt i pokusa nadawania im znaczeń towarzyszyły Leonardowi od sławnego dziecięcego snu o sępie, który tak bardzo zainspirował do działań badawczych Zygmunta Freuda. Dla Leonarda zwierzę miało byt co najmniej dwojaki: istniało w swojej szczególności, było też metaforą ludzkich charakterów i skłonności. Każde zwierzę samo w sobie było dla niego ciekawe, kuriozalne, inne niż wszystko – jak dudek, który w sposób nie znający porównań opiekuje się rodzicami, kiedy spadnie na nich niedołężna starość. Zwierzęta mogą być dla niego mapą skrajności, od słonecznego bieguna, na którym turkawka «nie oszukuje nigdy swego towarzysza i jeśli jedno z nich umrze, drugie zachowuje wieczną czystość i nigdy nie siada na zielonej gałęzi i nigdy nie pije czystej wody», do bieguna nocy, gdzie nietoperz «z powodu swej nieokiełznanej chutności nie przestrzega zgoła powszechnego sposobu rozkoszy; lecz samiec z samcem, samica z samicą, tak, jak się znajdą przypadkiem, spółkują z sobą wzajem».
Dla Leonarda świat zwierząt realnych nie jest wyczerpujący. Stwarza, lub odtwarza z bestiariów i legendariów, ze snów i z wyobraźni, istoty nierzeczywiste, jak jednorożec czy bazyliszek, i nie ma w tym nic dziwnego: dla tego artysty, jak dla Dantego Alighieri, fakt, że czegoś lub kogoś nie widział, nie może oznaczać, że ten ktoś albo to coś nie istnieje.
Jak czytać Zwierzyniec Leonarda? Dowolnie. Tak, jak pozwalają nam go odbierać fantazja, ciekawość, podejście do literatury, od której jedni oczekują zabawy, inni nauki, jeszcze inni wglądu do przepastnej osobowości, a taką przecież osobowością był Leonardo da Vinci’.
(Ze wstępu Jarosława Mikołajewskiego)