23/08/2024
Dożynki
Intensywny okres dożynek na półmetku. Dożynki dzisiaj to uroczysty i doniosły czas dla całej wiejskiej społeczności. Dzień świętowania i hucznej zabawy. A jak to było ongiś?
Dożynki są uroczystością związaną z zakończeniem żniw i podziękowaniem za plony, Współczesne dożynki są przedefiniowanym zwyczajem ludowym, który obchodzono zaraz po zakończeniu żniw w każdym gospodarstwie. Ich pierwotny sens był magiczny, miały zapewnić ciągłość wegetacji i dobrego urodzaju. Później stały się uroczystością o charakterze społecznym, religijnym i narodowym. Geneza tego świętowania nie jest jednoznaczna. Niektórzy badacze kultury ludowej, na przykład Oskar Kolberg czy Zygmunt Gloger, przypuszczali, że "dożynki są pozostałością odwiecznych, tłumnie obchodzonych, pogańskich świąt płodności i plonów, połączonych z wielkimi biesiadami i ofiarami z płodów ziemi, składanymi bóstwom urodzaju”. Szczególnie uroczystości ku czci rzymskiej bogini Diany uważanej za patronkę lasów i zwierząt, a także pól i owoców mogły stanowić pierwowzór dożynek, które zostały przyjęte w obrzędowości chrześcijańskiej. Inni uczeni dowodzą że dożynki są uroczystością o wiele późniejszą związaną z dworem i gospodarką folwarczną. Mieszkańcy wsi, którzy pomagali dworowi przy żniwach, otrzymywali podziękowanie w postaci poczęstunku, muzyki i zabawy. Dawniej w gospodarstwach chłopskich dożynki odbywały się bezpośrednio po skończeniu zbioru zboża, natomiast w dworach zaraz po skończonych żniwach łub w święto Matki Boskiej Zielnej, po poświęceniu wieńców w kościele. Świętowanie zaraz po skończonych żniwach składało się z trzech etapów:
- obrzędowe ścięcie ostatnich kłosów,
- wicie wieńca żniwnego, zwanego plonem i pochód z wieńcem do dworu lub chaty,
- uczta i zabawa .
W tradycji ludowej szczególne znaczenie przypisywano ostatniej garści, kępce zboża. Wierzono, że w ostatnich kłosach ukryte są niezwykłe siły decydujące o ciągłości wegetacji i obfitych plonach
w przyszłym roku. Ostatnie kłosy z namaszczeniem ścinał sam gospodarz lub najlepszy kosiarz, po czym wkładano je do wieńca dożynkowego. Z obrzędem uroczystego ścięcia ostatnich kłosów i przeniesienia ich do chaty lub dworu wiąże się pierwotne magiczne myślenie: „człowiek wierzy, że akcja obrzędowa może wywierać wpływ na przyrodę, a więc stara się zapewnić ciągłość wegetacji rolnej przez obrzędowe przechowywanie ostatnich kłosów, które symbolizują całość plonu. Oczywiście, z czasem pierwotny ten sens zwyczaju uległ zapomnieniu; dożynki […] stają się więc coraz to bardziej wesołą uroczystością ukończenia pracy”. Przy końcu zbioru zbóż zostawiano przez jakiś czas na polu garść lub kępę niezżętego zboża nazywanego „przepiórką", „wiązką; „garstką”; „pępkiem”; "nowym rokiem”. Z badań terenowych wynika, że kłosy na polu zostawiano dla myszy, aby nie ruszały zboża składowanego w stodole, a takie dla matki-ziemi. Ostatnie kłosy pozostawione na polu są śladem archaicznych ofiar składanych bóstwom urodzaju, ponieważ skupiały w sobie całoroczny cykl prac rolniczych i miały także zapewnić ciągłoś plonu na rok następny. W niektórych wsiach ziemi przemyskiej ostatnie kłosy były ścinane i umieszczane w snopie dożynkowym. W wywiadzie z Izdebek odnotowano: „Kto ostatni sierpem ruszył, to mówiono, że przepiórkę złapał. Z ostatnich garści wiązano ostatni snop i zabierano do domu”.
W gospodarstwach chłopskich zakończenie żniw również przebiegało uroczyście, a ich atrybutem był ostatni snop. Ponieważ żniwa kończono zbiorem owsa, symbolem dożynek był owsiany snop, który przystrajano polnymi kwiatami i niesiono bezpośrednio do zagrody. Po zżęciu owsa żniwiarze czy też poszczególni gospodarze zanosili do domu ostatni snop lub bukiet z kłosów. Idąc ze snopem, śpiewano nie tylko pieśni kościelne, ale także te mówiące o trudzie żniwiarzy i plonie. Najbardziej znana pieśń dożynkowa to: Plon, niesiemy plon w gospodarza dom!
Aby dobrze plonowało,
po sto korcy z kopy dało.
Wracając z pola, ze śpiewem na ustach nucono także:
Niesiemy wieniec z pola,
ni z Węgier, ni z Podola.
tylko z chłopskiego pola.
Wyjdź gospodarzu do nas,
wykup se wieniec od nas.
Zgodnie z obowiązującymi regułami dożynkowymi żniwiarze z pola wracali w pochodzie. Na czele pochodu niesiono wieniec. Ten zaszczyt przysługiwał pannie, która okazała się najlepszą żniwiarką. Autor Roku polskiego podkreśla: "wspaniały wieniec dożynkowy może nieść ta tylko, która okazała się najdzielniejszą z sierpem w dłoni, była najpierwszą żniwiarką w ciągu żniwa. Ta tylko, która przodowała na polu pracy, zwana stąd przodownicą, może nieść na czele żniwiarzy wieniec z pola. Jej cnota i zasługa zostają dziś razem uwieńczone koroną z bujnych kłosów i polnych kwiatów”.
Funkcjonował zwyczaj wykupienia snopa lub wieńca przez gospodarza, niezależnie, czy to było gospodarstwo chłopskie, czy
folwarczne. Jeśli sam gospodarz wnosił wieniec do chałupy, gospodyni z tej okazji przyrządzała uroczystą kolację dla wszystkich żniwiarzy. Jeśli gospodarzem dożynek bywał dziedzic lub bogaty gospodarz, to on odbierał wieniec od przodownicy, wnosił do domu i ustawiał na stole po czym prosił ją do tańca. Następnie zapraszał wszystkich na poczęstunek.
Symboliczne znaczenie wykupienia miało na celu zachowanie lub przekazanie sił witalnych zboża i w ten sposób spowodowanie ciągłości wegetacji. Dla żniwiarzy wykup był okazją do otrzymania wódki i jedzenia. Najlepszych żniwiarzy wynagradzano również w formie pieniężnej. Wieniec dożynkowy przechowywano w stodole do następnego roku, a wykruszone z niego ziarna dodawano do ziarna siewnego.
Dożynki dworskie lub folwarczne urządzano zwykle 15 sierpnia w dzień Matki Boskiej Zielnej. Żniwiarki, a zwłaszcza przodownice, które nazywano wieńczarkami, wiły wieniec dożynkowy z żyta, pszenicy, jęczmienia i owsa. „Wieniec miał dwie podstawowe formy: kopę naśladującą kształtem ułożone w polu zboże i koronę z dwu krzyżujących się łuków z wygiętych prętów leszczynowych przymocowanych do kolistej podstawy. Kopę robiono przeważnie z jednego gatunku zboża, natomiast koronę najczęściej ze wszystkich”. Wieniec dożynkowy, który uosabiał urodzaj, często nazywany był plonem. Po uroczystym poświęceniu w kościele wieniec w orszaku wnoszono do dworu lub folwarku. Niesiono także bochen chleba, upieczony z nowej mąki. Orszakowi dożynkowemu przewodzili starostowie, niosący chleb, za którymi szli żeńcy z wieńcem i pieśnią na ustach, a za nimi pozostali żniwiarze ze starannie wyczyszczonymi kosami i sierpami przystrojonymi bukietami kwiatów i zielonych gałązek. Wszyscy byli odświętnie ubrani. Po wygłoszeniu okazjonalnej oracji wieniec dożynkowy i chleb wręczano gospodarzowi. Gospodarz przyjmował chleb, który z szacunkiem całował.
Z biegiem czasu tradycyjne dożynki zaraz po zakończeniu żniw zostały zastąpione przez uroczyste święto plonów z poświęceniem wieńców w kościele. Na ziemi przemyskiej wiejskie dożynki przebiegały według opisu podanego przez informatorkę z Dąbrówki Starzeńskiej: w uroczystościach dożynkowych brała udział cała wieś. Wieniec niosły niezamężne panny, odświętnie przystrojone. Szli do kościoła, gdzie ksiądz sprawował uroczystą mszę i święcił wieniec oraz dziękował w specjalnej modlitwie za szczęśliwe zbiory. Następnie cały orszak ze śpiewem ruszał do domu strażaka, gdzie zaczynała się zabawa.
Kolejnym przykładem opisu dożynek dworskich jest fragment wspomnień Janiny Romanowskiej - dziedziczki Ruszelczyc: „Święto to było również świętem zakończenia żniw i święceniem wieńców w kościele, gdzie zajeżdżały ubrane wozy zaprzężone w czwórkę z postrojonymi dziewczętami i ogromnymi wieńcami z pszenicy i żyta Wszystko śpiewało pieśni żniwne specjalnie skomponowane, gdzie były umieszczone imiona przodowniczek żniwa i nazwiska dozoru folwarcznego, no i państwa dziedziców ze specjalnymi wszystkimi określeniami i życzeniami, nieraz bardzo dowcipne i trafne. Mam fotografię takiej chwili wręczenia wieńca przywiezionego już z kościoła i poświęconego, przed gankiem w Ruszelczycach. Wieczorem muzyka, tańce i poczęstunek na folwarku przed parobczarnią., w której to uroczystości tańców i nasza młodzież ze dworu uczestniczyła wywijając z wiejska, a skrzypek „Jędzio” Jędrzej Kurasz wysilał całą swoją umiejętność, by rozruszać całą swoją gromadkę, swoją domorosłą muzyką”.
Jeszcze innym ciekawym przykładem dożynek dworskich są wspomnienia Heleny z Wolskich Turno „Wspomnienia z rodzinnego gniazda”: „Wśród dziewcząt żniwiarek panowało wielkie poruszenie. Wybierano najpilniejszą, najpracowitszą przodownicę i drugą, które miały być głównymi wieńczarkami oraz dwie pomocnice podwieńczarki. Dziewczęta te zamykały się w spichlerzu, nikogo ze służby nie wpuszczając, układały przyśpiewki, śpiewały i wiły wieńce na przygotowanych z roku na rok, drewnianych kabłąkach w kształcie półkuli, o wysokości mniej więcej 50 cm w najwyższym miejscu. Przywiązywały kolejno od góry do dołu kiście dorodnego, wybranego, krótko uciętego zboża – na każdym kabłąku oraz na dolnym kole łączącym końce kabłąków. Wiły tak dwa wieńce, jeden pszenno-żytni, drugi jęczmienno-owsiany. Później stroiły je w pęki wstążek, kwiatów, w zboże wbijały na patyczkach jabłka, pierniki oraz na nitkach ciastka i bańki choinkowe. W dzień Matki Boskiej Zielnej, przed sumą, zajeżdżała najlepsza para koni fornalskich z ustrojonym wozem przed spichlerz, skąd wynoszono wieńce. Wieńczarki trzymały z początku uroczystej sumy wieńce na głowach, następnie kładły je na balaskach, żeby je znów włożyć po sumie, w czasie święcenia wieńców i ziela. Po sumie, równie uroczyście odwoziły wieńce do spichlerza. (…) Po południu już pieszo przynosiły je w licznej, gwarnej asyście, ze śpiewami do dworu. (…) Gospodarze przejmując wieńce wyrażali gorące podziękowanie żniwiarzom za ich trud. Po licznych przyśpiewkach, wieńce ustawiano na przygotowanym na werandzie stole. (…) Wieńce stały na werandzie przez jakie dwa tygodnie, oglądane i podziwiane, stając się jednak doskonałą zabawą dla naszych kotów, czego nie broniliśmy, ze względu na natarczywość wróbli. Po jakimś czasie zabierano je do spichlerza, gdzie ręcznie wyłuskane, święcone ziarno, wsypywano do ziarna siewnego”.
Na fotografii DOŻYNKI we dworze w Krzeczowicach - 15 sierpnia 1925 roku, w opisie - dożynki we dworze w Siennowie, z tego samego okresu.
Przygotował Janusz Dachnowicz
Powyższe informacje są obszernymi fragmentami niezwykłej pracy, p. dr Małgorzaty Dziura z Narodowego Muzeum Ziemi Przemyskiej, do lektury której gorąco zachęcam.
Małgorzata Dziura „Cztery pory roku o pracy i świętowaniu na ziemi przemyskiej”. Wydawca Muzeum Narodowe Ziemi Przemyskiej Przemyśl 2019 r.
Dodatkowo skorzystano także z prac: [Janina Romanowska „Moje wspomnienia” Tom II str. 146 -7], oraz [Helena z Wolskich Turno, Wspomnienia z rodzinnego gniazda]
Muzeum w Przeworsku Zespół Pałacowo - Parkowy ·