30/10/2018
Kilka słów po bardzo długiej nieobecności.
Od blisko dwóch dekad jestem mieszkańcem Chrzanowa. Kiedy się tutaj przeprowadziłem, miałem różnorakie doświadczenia. Mieszkałem na Śląsku (Dolnym), mieszkałem w USA, mieszkałem w Czechach, mieszkałem w innym mieście w Małopolsce (choć nie w województwie małopolskim). Będąc już niemłodym człowiekiem wiem, że Polska to nie jest przyjazne do mieszkania miejsce na świecie, ale też powiem Wam, że Chrzanów to spore rozczarowanie. Nie wiem, czy to specyfika małego miasta czy też taki ten nasz region w ogóle jest, ale jeśli chodzi o relacje urzędów z obywatelem czy też na przykład firm wykonujących zadania zlecone przez samorząd z ich chlebodawcą, jakim przecież jest miejscowy podatnik, to wyglądają one najgorzej jak kiedykolwiek doświadczyłem.
Od jakiegoś czasu mieszkam za granicą, mam tu jednak rodzinę i jakiś tam niewielki majątek, toteż bywam tu co jakiś czas. Tym razem wpadłem na 3 tygodnie. I wiecie co? Żadnego efektu "o, jak tu fajnie!" - nie ma. Wciąż mam sentyment do wielu miejsc, wciąż spotykam miłych ludzi - to wszystko prawda. Ale ten marazm - puste lokale, zaśmiecone ulice, zaniedbane, zarośnięte parcele (w samym centrum!) - takie same. Kryzys, bo zmiany w strukturze gospodarczej? Ujemna migracja? To - z całym szacunkiem - wymówki. Jeśli ktoś ma wątpliwości - niech pojedzie do Olkusza choćby. Pięknie odnowiony rynek, z pomysłem, tętniący życiem, jak w Sandomierzu jakimś a nie prowincjonalnym miasteczku, bardzo podobnym do Chrzanowa. Śmieci są, ale jakby mniej, "krzoki" przy reprezentacyjnej ulicy nie występują, centrum pełne ludzi. Nieźle jak na miasto nie mające niczego szczególnego więcej niż my, a nawet gorzej - bo przecież my mamy autostradę i połączenie kolejowe z Krakowem. Te czynniki powinny być wystarczające by Chrzanów miał charakter przyjaznego do życia przedmieścia dużej metropolii. A jest - jak widać. Tylko osoby nie bywające w innych miejscach powiedzą, że jest dobrze. Nie jest.
Postaram się w miarę wolnego czasu napisać o tych sprawach co jakiś czas, no ale teraz konkret.
W Chrzanowie obowiązuje jeden z najbardziej niemoralnych podatków, jakie istnieją w Polsce - opłata adiacencka. Dla tych, którzy nie zetknęli się z terminem. Jeśli macie działkę i podzielicie sobie ją na dwie lub więcej (bo na przykład chcecie rozdzielić dzieciom albo część wynająć, sprzedać w potrzebie czy w jakimkolwiek innym celu), to gmina może obciążyć Was koniecznością zapłaty olbrzymiej daniny. Jak to wygląda - na przykładzie. Macie nieruchomość 10 arów, przyciska Was potrzeba - dzielicie na pół, zostawiacie sobie część z domem, drugą część sprzedajecie. Gmina powołuje własnego rzeczoznawcę (to już stawia obiektywizm pod znakiem zapytania), który szacuje, o ile teoretycznie wzrosła wartość Waszych nieruchomości. Dlaczego wzrosła? Bo dwie mniejsze działki można sprzedać drożej, niż jedną dużą. Oczywiście gmina nie ma w tym żadnej zasługi - działka była Wasza, podział za Wasze pieniądze (i kilka miesięcy czekania i płaszczenia się przed urzędniczkami z Wydziału Geodezji i Gospodarki Gruntami na dokładkę). Ale pieniędzy może oczekiwać. Jak to się odbywa? Polskie prawo przewiduje możliwość pobrania opłaty adiacenckiej na podstawie decyzji burmistrza w wysokości określonej przez radę gminy do wysokości 30 a nawet 50%! Czyli - jeśli Wasze 10 arów było warte 100.000 zł, a po podziale opłacony przez gminę rzeczoznawca stwierdzi, że teraz każda z części po podziale warta jest po 70.000, to zapłacicie 30% od 40.000, a to jest 12.000 zł. Jeszcze ciekawiej będzie, gdy Wasze 10 arów to działki o dziwnych kształtach, które trzeba najpierw scalić, a potem dopiero podzielić inaczej - tu opłata może sięgać 50% szacowanego wzrostu wartości, a to oznacza 20.000 zł do zapłaty! W imię czego?
Robert Maciaszek - kandydat na Burmistrza Chrzanowa zapowiedział zniesienie tej opłaty, natomiast jego rywal Krzystof Kasperek w ogóle tematu w kampanii nie podjął. W związku z tym chciałbym obu Szanownym Panom zadać po pytaniu. Pierwszego z nich - jeśli zostałby Pan burmistrzem, to w jakim czasie opłata zniknie? (Nie chodzi o odpowiedź "w najszybszym możliwym" tylko konkretnie). Natomiast drugiego - co w ogóle sądzi o opłacie adiacenckiej i czy brak odniesień się do niej w kampanii wyborczej oznacza, że podobnie jak poprzednik - Ryszard Kosowski - uważa, że nie ma w niej niczego nie w porządkui?
https://www.rp.pl/artykul/725263-Wlasciciel-dzialki-nie-uniknie-oplaty-adiacenckiej.html
Samorządy pobierają opłatę adiacencką od podziału gruntu, choć na ogół nie zmienia się jego wartość. Prawnicy chcą jej zniesienia