30/12/2023
(Deutsche Version - unten)
---------------------------------------
Mój Boże! Jak ja kocham ludzi!
Jutro będę ich kochał jeszcze bardziej, choć odezwą się już tylko nieliczni. Czas życzeń dobiega końca.
Od dwóch tygodni wszyscy, ale to absolutnie wszyscy obsypują mnie względami i łaskami, na prawo i lewo szastają dobrami, o które na świecie tak dziś trudno, a prawdę powiedziawszy –dóbr tych nigdy nie było.
Kocham ludzi, którzy życzą mi zdrowia, szczęścia, pomyślności, spełnienia marzeń, zrozumienia i powodzenia, fortuny i jej personifikacji w postaci pieniędzy! Jedna pani, z działu finansowego sieci komórkowej profetycznie obciążyła mnie w tych dniach pewnością, że spełnią się moje najskrytsze marzenia! Tak! Ale korekty do rachunku wprowadzić nie może. No, niestety, takie przepisy.
Ja nie jestem w czasie tych dwóch świąteczno-noworocznych tygodni mniej ofensywny w serowaniu dóbr i przekonań, w które naiwnie oczywiście nie wierzę, a na dowód mam kilkudziesięcioletnie doświadczenie potwierdzające, że nigdy żadne z tych fantastycznych życzeń się nie spełniło.
Chciałem być nadal przystojnym blondynem o niebieskich oczach? Tak, zawsze i niezmiennie! I co? No właśnie. Ostatnie lustro oddałem jako fant na loterię w mojej wsi. Wiem już nawet, u kogo wisi. Sąsiad wspominał, że słyszał, że mogę – jeśli tylko zapragnę – bez ograniczeń wpadać do uszczęśliwionej fantem sąsiadki, by wspólnie z nią poprzeglądać się w owym lustrze. Rozważam… Ale nie mam lustra by sprawdzić, jak wypadnę w tamtym moim lustrze…
Dziś? Owszem, miły dzień. Spacer, długi spacer...
Morza szum, ptaków śpiew (w wyobraźni)
Złota plaża pośród drzew
Wszystko to w letnie dni (było 7 stopni C)
Przypomina Ciebie mi
Przypomina Ciebie mi
Sia-la-la-la-la-la-la-la-la-la
Sia-la-la-la-la-la-la-la-la-la
Z tego wszystkiego już tylko sia-la-la, i to niekompletne mi zostało…
Po spacerze – weekendowa atrakcja, czytanie starych gazet.
Dlaczego tak je lubię? Bo nawet jeśli mowa w nich o rzeczach i wypadkach strasznych, to zawsze ze świadomością, że to wszystko już było, przebrzmiało i nie muszę się tymi okropieństwami denerwować..
Pommersche Rundfunk Zeitung - z 1925, 1926 i kolejnego roku, w grudniowych wydaniach – nadal życzy wszystkim radiosłuchaczom dobrego odbioru. Przekonuje, że nie ma lepszego prezentu nad radioodbiornik, akumulator, głośnik zewnętrzny do radia, by w tym magicznym okresie połączyć się z innymi, usłyszeć życzenia wszystkiego najlepszego, kompletnie nierealnego od nieznanych, ale miłych, równie jak my naiwnych ludzi. Radio nas łączy. Cud przerwania dudniącej od wieków ciszy w naszych domach podnosił teraz produkcję hormonu szczęścia…
Szczecin – mobilizował wszystkie artystyczne siły i talenty. W studiu przy Placu Mariackim 1 – odbywały się recitale i koncerty, transmitowane, gdzie się dało, a dało się w promieniu nawet do pięćdziesięciu kilometrów. Dzięki jednak łączom do Berlina – na niemal cały obszar Republiki Weimarskiej.
Przedstawiciele władz, pastorzy, naukowcy i artyści.
Przewodził im komendant szczecińskiej straży pożarnej, pan Heinz Senckel, który już o siódmej po południu przestrzegał i napominał, aby nie igrać z ogniem na choinkowych drzewkach. Zapewniał, że szczecińscy strażacy pełnia służbę i są gotowi spieszyć z pomocą, ale – po co ich niepokoić, oni też chcą odczuć czas świat.
Hans Wilhelm Bachmann ze szczecińskiego teatru zaśpiewał przed radiowym mikrofonem pieśni Griega. Przed recitalem – wsytąpiła Die Kapelle Hein Fuchs, również w repertuarze skandynawskim z okazji wieczoru Griega.
Na filozoficzny, jak mniemam, wykład zapraszał dyrektor Oto Löffler, który miał przybliżyć słuchaczom zagadnienie światła i cienia…
Sprawdzam, szukam, formułuję pytania… Internetowe wyszukiwarki wskazują wiele osób o tym nazwisku. Ale żadna nie odpowiada miejscu i czasowi, o którym tu mowa. Kim był pan dyrektor?
Dzieciarnia miała w radiu sporo atrakcji. Bajki, wierszyki, gry i zabawy. Johanna Buchheim z naszego teatru była gwiazdą wieczoru w programie „Fur die KInderstube”. Jej koleżanka, Esperence Hofer czytała bajki w popołudniowym przedstawieniu „Zum Christfest”.
Grudzień 1927 roku był chyba lekko śnieżny w Szczecinie. Można tak przypuszczać na podstawie zdjęcia pomnika Carla Lowe, przed katedrą, co dokumentuje zdjęcie z okładki kolejnego przedświątecznego wydanie Pommersche Rundfunk Zeitung.
Wtedy właśnie, 9 grudnia, z szczecińskiego teatru transmitowano operę w trzech aktach „Joseph und seine Bruder in Egypten” do muzyki Nicolasa Mehula. W przeddzień transmisji dyrektor artystyczny szczecińskiego teatru opowiedział przed radiowymi mikrofonami o tym przedstawieniu.
Tak sobie myślę… Nie przypominam sobie, aby w powojennej historii Rozgłośnia Polskiego Radia w Szczecinie transmitowała ze szczecińskiej opery, live, jakieś przedstawienie? Pamiętam natomiast doskonale, gdy pod koniec lat 90. XX wieku zorganizowałem i przeprowadziłem pierwszą w Szczecinie, a nie wykluczam, że w Polsce – internetową transmisję z Opery na Zamku! Tak, tak, łączyliśmy się poprzez telefoniczne modemy by słuchać live i oglądać na ekranie monitorów spektakl… i tu już pamięć mnie zawodzi. Może to było „Uprowadzenie z Seraju”?
Nasze łącza, sterowane z urządzeń prywatnej firmy, zlokalizowanej w wieżowcu radiowo-telewizyjnym „zatkały” się, gdy podłączył się do nas osiemdziesiąty meloman.
Emocje, jakie tej transmisji towarzyszyły – jestem pewny – były nie mniejsze od tych, jakie stały się udziałem radiowców sprzed stu lat …
Uf… Kończę. O, kolejny telefon. Wiem, kto dzwoni…. Musze odebrać. I chcę… Przyjmę te wszystkie uściski i całusy, sam nimi w identycznej ilości i mocy obdarzę moją rozmówczynię. Dodam kilka okolicznościowych kłamstw, które tak kochamy i które jak żaden inny afrodyzjak czy podpalacz wprowadza nas w doskonały nastrój.
W środku grudnia, oddam się lekturze „Snu nocy letniej”, w tłumaczeniu Władysława Tarnawskiego, wydanym w serii Biblioteki Narodowej w 1987 roku. Egzemplarz nowy, znaleziony za biurkiem księgarza, z jego najnowszego nabytku w Antykwariacie Pomorskim.
I jak tu nie wierzyć w magię świąt, w nowy początek czy magię nocy, której Królowa jakieś pięćdziesiąt już lat temu obiecała mi, że niechybnie wpadnie okryta płaszczem z gwiazd, pod którym oboje skryjemy się na zawsze…
„Wiec dobranoc, mili widze,
I przyjaźnie się rozstaniem:
Wy okażcie to klaskaniem,
a ja już się nie powstydzę”.
Życzę Państwu takiego roku, jakim on będzie.
===========================================
Mein Gott! Wie ich Menschen liebe!
Morgen werde ich sie noch mehr lieben, obwohl nur wenige antworten werden. Die Zeit der Wünsche geht zu Ende.
Seit zwei Wochen überschüttet mich jeder, absolut jeder mit Gefälligkeiten und schenkt mir links und rechts Güter, die auf der heutigen Welt so schwer zu bekommen sind, und um die Wahrheit zu sagen, diese Güter haben nie existiert.
Ich liebe Menschen, die mir Gesundheit, Glück, Wohlstand, Erfüllung von Träumen, Verständnis und Erfolg, Glück und seine Verkörperung in Form von Geld wünschen! Eine Dame aus der Finanzabteilung eines Mobilfunknetzes versicherte mir prophetisch, dass meine tiefsten Träume wahr werden würden! Ja! Aber er kann keine Korrekturen an der Rechnung vornehmen. Nun, leider gibt es solche Vorschriften.
In diesen beiden Weihnachts- und Neujahrswochen bin ich nicht weniger aggressiv bei der Förderung von Gütern und Überzeugungen, an die ich natürlich naiverweise nicht glaube, und als Beweis dafür habe ich mehrere Jahrzehnte Erfahrung, die bestätigen, dass keiner dieser fantastischen Wünsche jemals in Erfüllung gegangen ist WAHR.
Ich wollte immer noch eine hübsche Blondine mit blauen Augen sein? Ja, immer und für immer! Und was? Genau. Den letzten Spiegel habe ich als Tombolapreis in meinem Dorf verschenkt. Ich weiß sogar, mit wem es zusammenhängt. Der Nachbar erwähnte, er habe gehört, dass ich – wenn ich wollte – ohne Einschränkungen meine Nachbarin, die sich über das Geschenk gefreut habe, besuchen und mich mit ihr im Spiegel betrachten könne. Ich überlege... Aber ich habe keinen Spiegel, um zu überprüfen, wie ich heute aussehe...
Heute? Ja, schöner Tag. Ein Spaziergang, ein langer Spaziergang...
Das Rauschen des Meeres, singende Vögel (in der Fantasie)
Goldener Strand zwischen den Bäumen
Das alles an Sommertagen (es waren 7 Grad C)
Erinnert mich an dich
Erinnert mich an dich
Sia-la-la-la-la-la-la-la-la-la
Sia-la-la-la-la-la-la-la-la-la
Von diesem Traum ist mir nur noch „sia-la-la“ geblieben. Aber ich denke, es ist unvollständig...
Nach dem Spaziergang – Wochenendattraktion, Lesen alter Zeitungen.
Warum mag ich sie so sehr? Denn auch wenn sie über schreckliche Dinge und Ereignisse sprechen, geschieht dies immer mit dem Wissen, dass dies alles bereits passiert ist, vergangen ist und ich mich über diese Schrecken nicht aufregen muss ...
Die Pommersche Rundfunk Zeitung – von 1925, 1926 und dem Folgejahr, jeweils in den Dezemberausgaben – wünscht weiterhin allen Radiohörern guten Empfang. Er überzeugt uns davon, dass es kein besseres Geschenk gibt als ein Radio, eine Batterie, einen externen Lautsprecher für das Radio, um in dieser magischen Zeit mit anderen in Kontakt zu treten und Wünsche für einen völlig unrealistischen Geburtstag von unbekannten, aber netten, naiven Menschen zu hören uns. Radio verbindet uns. Das Wunder, die Stille zu brechen, die seit Jahrhunderten in unseren Häusern herrschte, steigerte nun die Produktion des Glückshormons ...
Stettin – mobilisierte alle künstlerischen Kräfte und Talente. Im Studio am heutigen Plac Mariacki 1 fanden Liederabende und Konzerte statt, die, soweit möglich, im Umkreis von bis zu fünfzig Kilometern übertragen wurden. Allerdings dank Verbindungen nach Berlin – in fast das gesamte Gebiet der Weimarer Republik.
Beamte, Pfarrer, Wissenschaftler und Künstler.
Angeführt wurden sie vom Kommandanten der Stettiner Feuerwehr, Herrn Heinz Senckel, der die Menschen warnte und ermahnte, nicht mit dem Feuer an Weihnachtsbäumen zu spielen. Er versicherte, dass die Stettiner Feuerwehrleute im Einsatz und bereit seien, zu helfen, aber warum sollte man sie stören, sie wollen auch die Zeit der Welt spüren?
Hans Wilhelm Bachmann vom Stettiner Theater sang Griegs Lieder vor einem Radiomikrofon. Vor dem Konzert trat Die Kapelle Hein Fuchs auf, ebenfalls im skandinavischen Repertoire anlässlich des Grieg-Abends.
Regisseur Otto Löffler lud das Publikum zu einem philosophischen Vortrag ein, der in das Thema Licht und Schatten einführen sollte...
Ich überprüfe, suche, formuliere Fragen... Internet-Suchmaschinen zeigen viele Menschen mit diesem Nachnamen. Aber keiner entspricht dem hier genannten Ort und der genannten Zeit. Wer war der Regisseur?
Der Kinderclub hatte viele Attraktionen im Radio. Märchen, Gedichte, Spiel und Spaß. Johanna Buchheim aus unserem Theater war der Star des Abends in der Sendung „Für die KInderstube“. Ihre Freundin Esperence Hofer las in der Nachmittagsvorstellung „Zum Christfest“ Märchen vor.
Der Dezember 1927 dürfte in Stettin leicht schneereich gewesen sein. Dies lässt sich anhand des Fotos des Carl-Lowe-Denkmals vor dem Dom vermuten, das durch das Foto auf dem Cover der nächsten Vorweihnachtsausgabe der Pommerschen Rundfunk Zeitung dokumentiert wird.
Am 9. Dezember wurde dann die Oper in drei Akten „Joseph und sein Bruder in Egypten“ zur Musik von Nicolas Mehul aus dem Stettiner Theater ausgestrahlt. Am Vorabend der Sendung sprach der künstlerische Leiter des Stettiner Theaters vor Radiomikrofonen über diese Aufführung.
Ich denke ... Ich kann mich nicht daran erinnern, dass der Polskie Radio Szczecin in der Nachkriegsgeschichte eine Live-Aufführung der Stettiner Oper übertragen hat? Ich erinnere mich jedoch noch genau daran, wie ich Ende der 1990er Jahre die erste Online-Übertragung der Oper im Schloss in Szczecin organisierte und leitete, und das schließe ich nicht aus, dass dies auch in Polen der Fall sein wird! Ja, ja, wir haben uns über Telefonmodems verbunden, um live zuzuhören und so
Beobachten Sie das Spektakel auf dem Bildschirm ... und hier lässt mein Gedächtnis nach. Vielleicht war es die „Entführung aus dem Serail“?
Unsere Verbindungen, die von den Geräten einer privaten Firma in einem Radio- und Fernsehhaus gesteuert wurden, „verstopften“, als sich ein achtzigjähriger Musikliebhaber mit uns verband.
Die Emotionen, die diese Sendung begleiteten – da bin ich mir sicher – waren nicht geringer als die, die Radiosender vor hundert Jahren erlebten ...
Puh... ich bin fertig. Oh, noch ein Anruf. Ich weiß, wer anruft…. Ich muss diesen Anruf annehmen. Und ich möchte... Ich werde all diese Umarmungen und Küsse annehmen und sie meinem Gesprächspartnerin in der gleichen Menge und Kraft geben. Ich füge noch ein paar Gelegenheitslügen hinzu, die wir so sehr lieben und die uns wie kein anderes Aphrodisiakum oder Brandstifter in gute Laune versetzen.
An diesem vorletzten Tag im Dezember werde ich „Ein Sommernachtstraum“ lesen, übersetzt von Władysław Tarnawski, erschienen 1987 in der Reihe der Nationalbibliothek. Ein neues Exemplar, gefunden hinter dem Schreibtisch des Buchhändlers, von seinem letzten Einkauf im Pommerschen Antiquitätenladen.
Und wie kann man nicht an den Zauber von Weihnachten glauben, an einen Neuanfang oder an den Zauber der Nacht, deren Königin mir vor etwa fünfzig Jahren versprach, dass sie, in einen Sternenmantel gehüllt, unweigerlich untergehen würde was wir beide für immer verstecken würden ...
(Computerübersetzung)
„Also gute Nacht, meine lieben Freunde,
Und wir trennen uns freundschaftlich:
Du zeigst es, indem du klatschst,
und ich werde mich nicht länger schämen.
Ich wünsche dir ein Jahr wie es sein wird.