20/05/2024
Some music and words for the lovely Synapsa crew
Niedzielę umila Nam Gościńska - współzałożycielka festiwalu SFORA i członkini kolektywu Fraktion Nimmersatt w Berlinie.
Kasia w rozmowie obszernie zdradziła nam między innymi, z czym wiąże się organizacja festiwalu. Zachęcamy do lektury!
Jak wpływa na Ciebie tworzenie festiwalowej społeczności? Jakie wartości widzisz jako kluczowe w tej dziedzinie?
Fajnie, że o to pytacie. Budowanie społeczności wpływa na mnie bardzo aktywizująco. Czuję, że to ważna misja. Główną chorobą naszych czasów jest tzw. społeczne disconnection. W świecie podziałów, narastających konfliktów i napięć, ważne jest budowanie autentycznych więzi i wspólnoty poza Internetem. Wizja i intencja Sfory to właśnie tworzenie azylu w formie corocznego spotkania IRL dla wspólnoty wychodzącej też poza samo doświadczenie weekendowe. Wspólnoty wspierającej, inspirującej się nawzajem i razem piękne rzeczy tworzącej. To dopiero początek, rozwijamy się organicznie, polegamy głównie na marketingu szeptanym. Jest w tym metoda - zależy nam na dotarciu do osób, dla których współdziałanie, szacunek i zajawa do podziemnej sztuki i muzy klubowej to siła napędowa.
Z perspektywy organizatorki festiwalu, jak wygląda budowanie świadomości muzycznej społeczności i tworzenie jej?
Ciekawe pytanie. Mam wrażenie, że tworzenie muzycznej świadomości naszej społeczności jest w rękach wszystkich osób zaangażowanych od strony organizatorskiej, artystycznej oraz odbiorczej. To, jak współpracują, co prezentują i wyrażają, czy jak reagują kształtuje kolejne edycje i zaraża muzycznym bakcylem coraz to więcej osób. Ja osobiście po prostu robię swoje i staram się tworzyć taki przebieg wydarzenia, który materializuje moje zamiłowanie do różnorodności (w tym muzycznej) i obfitości wizualnej, ale też, który celebruje uważne współprzeżywanie, uwzględniające istotę ciszy oraz szacunku do własnego ciała, umysłu i natury. Do tego robimy, co się da, żeby tworzyć społeczność otwartą, dzielącą się muzą, wiedzą i skillsami, np. organizując warsztaty muzyczne, wizualne i ruchowe.
Jakie wymagania i przeszkody stawia przed Tobą organizacja festiwalu?
+ hajs hajs hajs. Nie lubię narzekać i nie ma co się nad tym rozwodzić, tym bardziej miesiąc przed wydarzeniem. Mogę się natomiast podzielić fajnymi pytaniami kuratorskimi, które przede mną i Tomkiem Kołodziejem (moja sforowa druga połowa) ciągle stają: jak pilnować granicy między swoją obecną zajawą muzyczno-artystyczną, a koncepcją różnorodności w programie? Czy w ogóle da się być obiektywnym w procesie kuratorskim? Co w ogóle znaczy obiektywizm w tym kontekście, skoro progamowanie eventu to też proces kreatywny? Czy oczywista w tym procesie stronniczość to coś, czego trzeba się wystrzegać czy może właśnie to coś, co sprawia, że program jest jedyny w swoim rodzaju? Tutaj wink wink do kolegów z branży, bardzo chętnie usłyszałabym Wasze opinie i o tym pogadała. Komentarze odbiorców takich wydarzeń też bardzo mile widziane.
Jakie są Twoje sposoby na zachowanie energii i inspiracji do muzyki?
Słuchanie jej. Tak po prostu, bez celu. Brzmi jak coś oczywistego i faktycznie, przychodzi mi to naturalnie kiedy jestem w dobrym kontakcie ze swoim wnętrzem.
Zdarzyło mi się jednak wpaść w pułapkę funkcjonalnego diggowania, czyli szybko szybko, przelatywanie przez maile promo, sprawdzone labele, utarte schematy, a potem na ostatnią chwilę robienie selekty w pociągu przed graniem, do tego bez wczuty i na ostatnich nogach. Pierwszy rok Sfory to był jakiś kosmos. Mam wrażenie, że leciałam na jakimś autopilocie, zupełnie odłączona od siebie samej. Mega ważne doświadczenie, z którego wyszłam silniejsza. Teraz jak czegoś nie czuję, to się zatrzymuję i sprawdzam czego brakuje. Zarówno w kontekście DJingu jak i pracy z festiwalikiem, ważne są dla mnie kontakt z naturą, wysiłek fizyczny (nie ma nic lepszego jak wypocić wszelkie ścierwo) oraz przerwy. Z przerwami to jest tak, że czasem wystarczy 15 min medytacji albo innego kreatywnego zajęcia w stylu bazgrolenie czy gotowanie, a czasem dwa pełne dni poświęcone na aktywności w innych obszarach życia i kompletna odcinka od tematów muzycznych. Wtedy zaczynam tęsknić i można działać dalej:)) Jeszcze a propos słuchania muzy, to staram się też gospodarować czas na takie pełne słuchowiska. Słuchawki na głowę odcinka na kanapie czy w parku na ziemi, bez multitaskingu. Wtedy można poczuć to wszystko w ciele i ta energia nie pozwala na zmęczenie materiału. A, no i kluczowa lek na wszelkie przeładowanie: regularne, ale też nie za częste wizyty na parkiecie i szalone wygibasy wśród potężnych soundsystemowych fal.
Jak na przestrzeni czasu zmieniała się Twoja energia kreatywna? W czym aktualnie czujesz się najlepiej pod względem nowych pomysłów i kreatywności? Jak opisałabyś swój proces kreatywny?
Nadal uczę się lecieć z moim własnym kreatywnym flow. Jest to nie lada wyzwanie w społeczeństwie, które nastawione jest na linearny jednostajny wzrost i rozwój. Dosyć długo zajęło mi odnotowanie, że energia kreatywna przepływa cyklicznie, fazowo. Jak płynie, to działam na pełnej, dopóki sił wystarczy, a jak nie płynie, to odpuszczam i zajmuję się zbieraniem inspiracji, procesowaniem i regeneracją, działając w innych obszarach życia.
Obecnie mam dobre flow w konceptualizacji Sfory i ostatnio udrożniła mi się kreatywna DJ studzienka po lekkim kryzysie. Ostatnie dwa/trzy lata były dla mnie niesamowicie transformacyjne pod względem tożsamościowym i zamanifestowało sie to też w kwestiach muzycznych. Mimo, że zmiany zachodziły stopniowo, to finalnie okazały się dosyć radykalne. Zaczęłam kiedyś od techno z naciskiem na przesterowane i maszynowe dźwięki, EBM, acid i breakbeat. Potem wleciało jeszcze mocne elektro i zajawka na mieszanie stylów. W tym momencie EBMowego syntha słuchać nie mogę, a ciało same mi pląsa do czystych, przestrzennych dźwięków. Jedyne co się nie zmieniło, to zamiłowanie do połamanych rytmów wszelkiego rodzaju i przeplatania stylów. Teraz jednak wjeżdżam z bassówą, klimatycznym breakbeatem, hipnotycznym gęstym, ale też i przestrzennym techno i mieszam to z footworkiem, post-clubem, dubstepem i okazjonalnie DnB. Kultywuje też mocno zajawkę na ambient i eksperymentalne dźwięki, no i mam misję ogarnięcia skilla, żeby mieszać ze sobą coraz to bardziej pojebane rzeczy. Miksior dla Was to lżejsze na mojej muzycznej skali ucieleśnienie tych zmian. Odświeżam SC, więc wszystko staje się powoli jasne - to głównie komunikacja zmian - lub jej brak - spowodowała kryzys i niezrozumienie na linii ja-osoby promotorskie, a co za tym idzie gigi, na których drapałam się w głowę i myślałam “co ja tu robię?”. Musiałam trochę wyhamować i się przegrupować. Jaram się resetem i nowym początkiem! Dziękuję za zaproszenie kochani!
My również dziękujemy, a Was zapraszamy do odsłuchu!