Prawie mnie pobili i KAC GIGANT czyli moja pierwsza delegacja na dźwigu
Posłuchajcie o tym, jak spieprzaliśmy z wiejskiej dyskoteki przed watahą miejscowych i podczas ucieczki... zgubiliśmy ziomka, który odnalazł się 100 km dalej, bo uciekł do pociągu, który wracał z Woodstocku. A do tego miałem kaca mordercę i mój unik + prosty podczas szarpanek przed dicho, nie do końca wyszły tak jak mały wyjść...
Słowem — przygody z mojego pierwszego wyjazdu na dźwigu (i delegacji) w życiu. Było grubo, ale naprawdę miło wspominam.
Opowiem też, czego nauczyłem się od operatorów ze Starej Gwardii i czego, do dziś, nie cierpię wrzucać na dach, kiedy sam pracuję na dźwigu.
W końcu w Pile było jak w Chile 😆
Link do odcinka w komentarzu 👇
Życzenia na koniec roku od Sołtysów...
Na koniec roku, prosto z bazy najlepsze życzenia 🎄Odpoczywajcie, zbierajcie siły i do zobaczenia w 2025.
U nas wczoraj w firmie jeszcze przedświąteczne porządki... 🎄
#dźwigi
Zrobisz taką sztuczkę w swoim aucie?
Sprawdź, czy potrafisz zrobić taką sztuczkę w swoim aucie...
Jak rozpędzałeś Hydrosa powyżej 40 km/h działa się magia. Trochę dziur w drodze i przebijałeś sufit głową.
I teraz wyobraź sobie takiego ping ponga, kiedy jedziesz na zlecenie ze Śląska na Mazury… W upale 35 stopni…
Zrobisz taką sztuczkę w swoim aucie?
Sprawdź czy zrobisz taką sztuczkę w swoim aucie...
Jak rozpędzałeś Hydrosa powyżej 40 km/h działa się magia. Trochę dziur w drodze i przebijałeś sufit głową.
I teraz wyobraź sobie takiego ping ponga, kiedy jedziesz na zlecenie ze Śląska na Mazury…
W upale 35 stopni…
Wspomnienia super, ale niespecjalnie tęsknię ;)
Czego nauczyła mnie praca na 40 letnim dźwigu z PRL-u?
Jaka jest zajebiście ważna rzecz, którą nauczyła mnie praca na 40-letnim dźwigu z PRL-u?
I nie da mi tego ŻADEN ultra, supernowoczesny żuraw z joystickiem, czułym komputerem i czujnikami?
Mogę narzekać na sprzęty z PRL-u, mogę się zżymać, mogę mówić, że te wszystkie Stary, Polonezy, Jelcze, Hydrosy psuły się na potęgę i były niewygodne.
Ale!
Gdyby nie to, że zaczynałem na Hydrosie, NIGDY nie miałbym bezpiecznika w dupie, czyli… nie czułbym ciałem / umysłem / przeczuciem tego, jak się zachowuje żuraw.
To dzięki temu dźwigowi wyrobiłem sobie instynkt operatora, który jest ważniejszy niż najlepszy komputer w najnowszym sprzęcie.
I choćbym siedział w najnowszym Liebherze i komputer mi meldował, że wszystko jest OK, to jeżeli czuję, że coś jest nie tak, zaufam zmysłom, a nie maszynie.
Bo jeszcze nigdy mnie nie zawiodły.
I to jedna, najważniejsza rzecz, za którą, mimo tego, że narzekam, do końca życia będę kochał ten dźwig.
Kto jeżeli Jelczem, ten się w cyrku nie śmieje.
#Jelcz #gruz
Jak się jechało legendarnym Hydrosem?
#motoryzacja #dźwigi